|Rozdział 27|

122 7 1
                                    

-Tęsknie już za tobą.- przyznałam szczerze.

-Ja za tobą też promyczku. To jakie masz plany na dzisiejszy wieczór?- zapytał Harry.

-Zaraz pójdę przejść się nad rzekę i posiedzę sobie na wolności. Jak można lepiej spędzić wolne chwile?

-Ze mną.- zaczęliśmy się śmiać.

-Jest idealne połączenie, wiesz o tym? Ty, ja i Natura. Może być lepiej?

-Jeżeli będziemy mogli swobodnie się całować i przytulać to lepiej być nie może.- parsknęłam śmiechem. Uwielbiam go.

-To prawda. Potem idę zrobić kolację razem z mamą.

-Nie lepiej zamówić żarcie?

-Gotowanie to spędzanie razem czasu, to łączy bardziej ludzi. Musimy kiedyś ugotować coś razem, a ty co dzisiaj planujesz?

-Spotykam się z kolegą i pewnie pójdziemy się gdzieś rozerwać. Może do jakiegoś baru. Stęskniłem się za smakiem piwa w moich ostach. Mmmm- rozmarzył się.

-Narobiłeś mi teraz smaka na takie grzane piwo z miodem. O Jezuuu. Mam nadzieje, że jest coś w barku taty.

-Lepiej wypij to przed snem. Lepiej zaśniesz.

-Mhm. Dobra lecę, odezwę się wieczorem okej?

-Dobrze, jeżeli będę na tyle trzeźwy żeby odebrać.-zaśmiał się

-Proszę nie przesadź z tym alkoholem.

-Spokojnie. No to leć kochanie. Buziaki.

-Mua- cmoknęłam do słuchawki.

Ruszyłam się z łóżka i ruszyłam w stronę toaletki. Czas się w końcu pomalować. Potem posprzątam ten syf w pokoju. Usiadłam, spięłam włosy, nałożyłam krem na twarz, potem korektor, puder, bronzer, zrobiłam kreski i pomalowałam rzęsy. Jak byłam w domu tak wyglądał mój codzienny makijaż. Rozczesałam włosy i ubrałam czarne, opięte spodnie i trochę dłuższą szarą koszulkę z rękawami do łokci.

Wzięłam telefon, słuchawki, portfel i książkę i wyszłam z domu. Do jeziora miałam kilometr na piechotę, więc ubrałam słuchawki i włączyłam muzykę. Oddycham świeżym powietrzem i mam uśmiech na twarzy. Lubię być wolna. Mam ochotę tańczyć z radości tak bardzo się cieszę. Chciałabym z chęcią zarazić wszystkich swoim aktualnym optymizmem, co jest aż dziwne.

Gdy już byłam już przy rzece, widziałam,że jest sporo ludzi na ławkach. Dlatego też zawsze uciekam do swojego zakątka. Idzie się kawałek w las wzdłuż rzeki i dociera się do małej zatoczki. Jest tam też wzgórze i pełno drzew. Gdy docieram do miejsca, mam łzy w oczach. Ile ja to razy marzyłam będąc w szpitalu, aby tu wrócić. Mogłam tylko w snach, a teraz czuje to, czuje powiew wiatru i wilgoć w powietrzu. Słońce jest wysoko w górze. Siadam pod moim ulubionym drzewem, wyciągam słuchawki z moich uszu i opieram się plecami o pień. Chwilę się zamyślam. Potem wyciągam książkę i czytam słuchając lekkiego szumu tafli wody. Powoli mnie to usypia.

-Kocham cię. Tęsknie. Tak bardzo chce być teraz obok ciebie i swobodnie cię przytulić. Ale teraz czas wracać-słyszę w głowie głos Harry'ego. Powoli cichnie i słyszę dzwonek mojego telefonu.

Przecieram oczy zaspana i przez chwilę czuję się jakbym była w innym uniwersum. Totalnie nie wiem gdzie jestem i co wokół mnie się dzieje. Słyszę muzykę dobiegającą z mojego telefonu,który wibruje w mojej kieszeni. Odbieram, zaspana.

-Halo?

-Boże Kylie, tak się wystraszyłam. Nie odbierałaś telefonu i martwiliśmy się o ciebie.- pewnie do głowy przyszły im najgorsze scenariusze: powiesiła się w lesie, utopiła się, przedawkowała- chociaż akurat to średnio jest możliwe. Z tego co wiem lekarka kazała pochować leki w domu tak na w razie co.

-Spokojnie mamo. Tak jak mówiłam jestem nad rzeką- nawet nie zauważyłam kiedy słońce już powoli idzie ku zachodowi.- Zdrzemnęłam się, ale już wracam do domu.

-To wracaj bezpiecznie-westchnęła. W tym momencie chyba zeszły z niej wszystkie emocje. Rozłączyłam się i wstałam. Otrzepałam swoje spodnie z trawy i ziemi. Wzięłam do ręki swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku domu. Po drodze przeglądałam telefon i widziałam, parę wiadomości na poczcie głosowej. Na jednej było słychać zmartwiony głos mamy, mówiący do taty, że to nie był dobry pomysł puszczać mnie samą chociaż jestem już dorosła. Muszę im udowodnić, że naprawdę jest lepiej.

***

-Jestem!-krzyknęłam otwierając drzwi wejściowe. Rzuciłam swoje rzeczy na szafkę i ruszyłam w stronę kuchni. Zastałam tam mamę siekającą warzywa.- Przepraszam, że przeze mnie się martwiłaś.- powiedziałam smutno.

-Nic się nie stało kochanie. To co pomożesz mi?- pokiwałam głową i ruszyłam w stronę umywalki, aby dokładnie umyć dłonie. Potem dała mi warzywa do krojenia, a sama zajęła się mięsem.- Jak tam z tatą?- zapytała się nieśmiało nie patrząc mi w oczy.

-Okej. Powiedzmy, że zaczynamy od nowa. Wybaczyłam mu.

-Jesteś naprawdę skarbem. Ja także chciałam cię przeprosić.

-Za...?

-Za brak wsparcia i zrozumienia. Jako matka powinnam cię wspierać. Zawsze chciałam mieć z własną córką bardzo dobry kontakt, jak przyjaciółki. Nie wychodziło nam to. Zrzucałam winę na ciebie, a sama zawiniłam. Tylko krytykowałam każde twoje zachowanie i widziałam same złe rzeczy i błędy, które popełniałaś. Jakbym ja żadnych nie popełniała.- wstała od piekarnika i zaśmiała się kręcąc głową z niedowierzania jaka była.

-Mamo... ja też nie byłam do końca dobrą córką. Tak naprawdę każdy z nas zawinił.- wsypałam do miski pokrojone warzywa i odłożyłam wszystko na bok. Podeszłam do mamy i przytuliłam ją. Zaczęła szlochać.

-Naprawdę nie mogę sobie wybaczyć, że przez to wszystko chciałaś ze sobą skończyć. Jak pomyślę sobie, że mogłoby ciebie tutaj teraz to...

-Csiii- ciągle ją tuliłam.- Ale jestem i nigdy nie odejdę, chyba, że los i przypadek sam o tym zadecyduje. Ale wyszłam na prostą i nigdy więcej nie powtórzą się zdarzenia z przeszłości. To przeszłość. Trzeba wyciągnąć wnioski i iść dalej mamo. Ja to zrobiłam, ty też, tata także.

-Masz rację. Jestem z ciebie dumna słońce.- zaczęłyśmy się uśmiechać nawzajem.- Dobra dosyć tego mazania się. Zrobisz sos z przepisu który leży na stole?

-Jasne.- wyciągnęłam potrzebne produkty i położyłam na blacie kuchennym.

-A tak w ogóle to co to za chłopak, z którym tak się przytulałaś przed wyjściem?- spojrzała się na mnie z podejrzanym uśmiechem na twarzy.

-Przecież byliście odwróceni!- jęknęłam ze śmiechem połączonym z niedowierzaniem.

-Rodzice widzą więcej niż myślisz.- zaśmiała się.- Opowiedz mi o nim.

Cieszę się, że zajęłam przynajmniej czymś myśli. Harry nie odzywał się od naszej rozmowy. Tęsknie za nim bardzo, ale muszę dać mu trochę swobody. Opowiedziałam mamie o nim, pomijając oczywiście tematykę snów.

***

Gdy skończyłyśmy robić kolację, za oknem był już zachód słońca.

Już mieliśmy rozkładać wszystko na stół w jadalni, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

-Otworzysz?!-krzyknął tata z biura. Pobiegłam do drzwi. Od kluczyłam je i otwarłam.

Ten chłopak czyta mi w moich myślach.

-To co pijemy razem te grzane piwo z miodem?- zapytał z wielkim uśmiechem na tej słodkiej mordce.

-Jesteś niemożliwy.- rzuciłam się na niego.

Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz