|Rozdział 4|

299 18 1
                                    


Postanowiłam, że się wypakuje. Mama przyjeżdżając do szpitala przywiozła mi torbę z rzeczami. Ale przeszukałam całą torbę i nie znalazłam w niej, ani telefonu ani ładowarki. Nie było też żadnych sznurków w mojej ulubionej bluzie i spodniach. Mama przywiozła mi też mój szkicownik i ołówki.

Wow... zapamiętała w końcu coś o mnie. Nigdy ją za bardzo nie interesowałam. Jak już wspomniałam, liczyła się tylko praca.

Ciuchy włożyłam do szafki co miałam obok, a jedzenie i picie na szafkę. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na łóżku. Przydałoby iść się rozejrzeć- pomyślałam, ale ja boje się... Nie wiem sama czego. Chyba wolę spędzić ten dzień w mojej sali. Wzięłam wiec szkicownik i ołówek i zaczęłam rysować.

2h później

Inni co chwilę zaglądali do mnie. Szczerze? Miałam dosyć tego gapienia się na mnie, bo jestem nowa. Nawet nie wiem która jest godzina. Pewnie zegar jest na korytarzu. Powiem tak: Nie wyszłabym, ale wołali na kolację. Głodna byłam, bo nie jadłam już 2 dni nic porządnego. Muszę wyjść. Dlatego właśnie teraz to robię. Widzę po lewej tęczowe drzwi, które były zamknięte. Zaś po prawej resztę sal i długi korytarz. Poszłam wzdłuż niego i naprzeciwko widziałam kolejne tęczowe drzwi, lecz te były bardziej solidniejsze i prowadziły one na dwór. Przy tych drzwiach siedział dwie dziewczyny. Jedna czytała książkę, a druga próbowała spać na podłodze. Dlaczego nie mogą wejść do sal? Po co mają się tak męczyć?

Szłam dalej i teraz po lewej stronie stało biurko pielęgniarek. Po mojej prawej stronie stał ogromny stół i z mnóstwem krzeseł. Na ścianie był powieszony telewizor i obok niego zegar. Stały tam regały pełne książek. Na jednych z krzeseł siedziała dziewczyna, która kolorowała coś, a trochę dalej siedział chłopak i oglądał telewizję. Przez chwilę spojrzał się na mnie. Widziałam tylko pustkę w jego oczach... To było trochę przerażające.

- Witam, jak się czujesz?- wystraszyłam się tego głosu. Spojrzałam na lewo i okazało się, że to była pielęgniarka.

-Zależy o co pani pyta. Psychiczne źle, a fizycznie dobrze tylko brzuch mnie boli.

-Okej. Wejdź do gabinetu, popytam cię o różne rzeczy i przedstawię ci jak tutaj jest i co robimy.

Nie musiała mi dwa razy powtarzać. Poszłam za nią. Gabinet był mały i przytulny. Usiadłam na krześle przy biurku tej pani doktor. Ciągle byłam lekko przerażona.

-Nie masz czego się bać.- odpowiedziała pani po chwili ciszy. Serio aż tak to widać po mnie? Wystukała coś na klawiaturze do komputera i zaczęła szukać coś w papierach. Przepełniała ten pokój teraz ogromną cisza.

-Okej, wiec tak. Zrobimy ci parę badań. Musimy cię zważyć, zmierzyć ciśnienie, temperaturę i pobrać krew jak w normalnym szpitalu.- no tak bo ten nie jest normalny.- Ale to potem. Teraz ci opowiem co tu się robi i takie tam. Zaczynając od samego rana to o 7:00 jest pobudka.- czemu tak wcześnie...?- Jak trafi ci się dobra zmiana pielęgniarek to niektóre są tak dobre, że jeszcze pozwalają być w łózko 15 minut. Potem macie czas na ogarnięcie się itp, bo potem zamykane są sale.

-Co dlaczego?!- zaprotestowałam.

-Powiem Ci tak jak normalny człowiek a nie jako lekarz. Weź to na logikę. Żeby pokonać depresje trzeba się zmuszać do wielu rzeczy. Osoby w depresji ciągle by z chęcią leżały w łózko. Jak szpital ma im pomoc skoro będą i tak ciągle leżeć?

- No niby racja... Ale wie pani... ja zazwyczaj bardzo dużo śpię i...

-Spokojnie, przyzwyczaisz się. Dzisiaj wyjątkowo masz cały dzień otwartą sale. O 8:00 jest śniadanie. Jesteś wegetarianinką?

-Tak

-Okej- zapisała to w komputerze.- O 9:00 pacjenci dostają leki. Ty dopiero zaczniesz dostawać jutro od rana. Potem macie spokój do godziny 11:30, bo wtedy zaczyna się pierwsza terapia. O 12:30 obiad i po obiedzie godzina przerwy. Potem o 14:00 do 17:00 macie kolejne terapie i potem już spokój. O 17:30-19:00 mogą rodzice przychodzić dopiero w odwiedziny. Cisza nocna jest o 21:30, a o 21:00 dostajecie leki.

-Ale... A w sumie nie ważne.- tu będzie gorzej niż w wojsku.

-Damy radę!- jej optymizm jest tak jak wszystko tutaj-przerażający.

-Oprowadzać ciebie nie będę, bo zrobią to pewnie pacjenci. Zakolegujesz się z kimś na pewno.- mhm.- A teraz chodź zrobimy ci te ogólne badania.

Godzinę później

Boje się nawiązać nowe znajomości. Z chęcią zanurzyłabym głowę w moją książkę i w ogóle się do nikogo nie odzywała. Ale niestety pani wyprowadziła mnie z gabinetu, a parę osób czekało już na mnie. Wyglądali w sumie sympatycznie.

-Hej jestem Julia- odezwała się do mnie chuda dziewczyna. Jej żebra aż wystawały, a obojczyki były naprawdę mocno wyraziste. O takich chyba nie marzyłam. Druga dziewczyna to Martina. Jest wysoka, ma krótkie włosy i okulary. Dziwię się że jej pozwolili. Obok tej dziewczyny stał ten chłopak... ten który był u mnie w sali, a ja się go bałam. To był Harry. Uśmiechnął się do mnie. Mi było tak wstyd ze nawet tego uśmiechu nie odwzajemniłam.

-Nazywam się Kylie.- okej formalności załatwione mogę iść już do sali?

-Chodź pokażemy ci co tutaj jest i opowiemy Ci o sobie.- czyli jednak nici z siedzenia w sali?

Julia złapała mnie za rękę i aż się zdziwiłam. Okej. No nie powiem serio miła jest. Zaprowadziła mnie do tych szklanych i kolorowych drzwi.

-Tutaj lubimy siedzieć. Niestety jak już pewnie zauważyłaś są wszędzie kamery. Na szczęście nie ma ich w toaletach i łazienkach. Ale mamy pewną miejscówkę tutaj obok- zaprowadziła mnie do tzw. wgłębienia w ścianie. Tam były dwa stoły i można tam było osiąść. Były tam tez dwie pary drzwi do dwóch Sal. Z tego co się dowiedziałam to w jednej z nich śpi tam Harry, a obok w drugiej Martina. Julia zaś śpi w izolatce, bo muszą mieć nad nią szczególną uwagę, bo to anorektyczka.

-Nie wiem czy ci mówiła pani doktor, ale tu nie można się przytulać.

-Co...serio? Dlaczego?- lubię się przytulać. Zawsze taki przytulas dawał mi przynajmniej jakieś wsparcie, a tu coś takiego i to jeszcze a takim miejscu.

- Ale wykorzystując te miejsce.- wskazała tam gdzie są te stoły- To tutaj możemy, bo tutaj kamera nas nie widzi.

- To widzę że wy już wszystko wiecie i na wszystko macie sposób. - zaśmiałam się lekko, żeby nie było niezręcznie.

Tez się zaśmiali. Zaczęli mi opowiadać o tych dobrych pielęgniarkach i tych surowych jaką jest Karina z tego co zapamiętałam.

-A w weekendy też są terapie?

-Tylko od godziny 15:00-17:30 i rodzice mogą przychodzić już od 13:00 do nas.

-Okej to co wy robicie przez ten cały czas?

-W weekend dyżur ma pani Angelica i ona daje nam pufy na których możemy iść spać na korytarzu. Wieczorem możemy obejrzeć sobie jakiś film na Internecie i ona nam puszcza go na ścianie przez projektor. Nie jest tu aż tam źle. Przyzwyczaisz się.

-Dlaczego o 20:00 mamy się już ciszej zachowywać?- zapytałam. Okej no wiem za dużo zawsze zadaje pytań, ale lubię wszystko wiedzieć.

-Obok nas jest oddział dziecięcy gdzie są takie małe dzieci. Niestety one tez już chorują na zaburzenia psychiczne, albo na lęki. I o 20:00 już musimy się ciszej zachowywać, bo wtedy one już idą spać. Ale niektóre panie są sympatyczne i pozwalają jeszcze chwilę posiedzieć w sali i rozmawiać z innymi. A i nie można wchodzić do czyjś sal.- wtedy spojrzałam się na Harry'ego. Tak on dzisiaj do mnie wszedł do sali.

-To dzisiaj chyba złamałeś tą zasadę- uśmiechnęłam się do niego.

-Ja nigdy nie byłem grzeczny.- uśmiechnął się chytrze. Już ich lubię.



Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz