|Rozdział 41|

61 6 4
                                    


Odpaliłam facebooka. Weszłam na profil Harry'ego i oznaczył go dawno temu Felix- jego kuzyn. Muszę się z nim skontaktować. Pewnie pomyśli, że jestem jakaś wariatka, psychofanką lub stalkerką, bo mnie nie zna. Ale raz się żyje. Wyjaśnię mu kim jestem. Wątpię, że mi uwierzy...Ale muszę się myśleć pozytywnie. Kliknęłam funkcje wyślij wiadomość.

K: Hej Felix. Wiem, że mnie nie znasz ale nie zlewaj tej wiadomości proszę. Jestem dziewczyną Harry'ego. Gdy wyszedł ze szpitala nie daje znaków życia. Właśnie wyszłam. Muszę się z nim spotkać. Chociażby pożegnać. Proszę cię pomóż mi. Mógłbyś mi podać jego adres lub cokolwiek gdzie będę mogła go znaleźć?

Siedziałam zniecierpliwiona na ławce. Moja noga zaczęła nerwowo podskakiwać. On jest moją jedyną nadzieją. Gdy zobaczył wiadomość zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. Czekałam 5 minut na odpowiedź.

F: Hej. Nic mi o tobie nie wspominał. Nikt prawie nie wiedział, że był w szpitalu, więc to chyba jedyna informacja przez którą mogę Ci uwierzyć. Powiem Ci szczerze, że nie wiem czy to dobry pomysł żebyś się teraz z nim zobaczyła.

Zabolało to że o mnie nie wspominał. Tak bardzo zabolało, że pojawiły się łzy w moich oczach.

K: Coś się dzieje?

F: Jego ojciec nie żyje. Zmarł na zawał serca. Nigdy nie miał żadnych problemów ze zdrowiem dlatego to było tak nagłe. Dopiero informacja zostanie podana do sieci.

Zabrakło mi tchu. Harry miał zmienić swoje życie. To była jego szansa po wyjściu ze szpitala. Miał iść na studia... wyprowadzić się. Zacząć na nowo. Okrutne życie musiało mu popsuć plany. Teraz pewnie musi zająć się firmą, bo kto inny by miał to zrobić. Nie zrobiłby tego swojej matce. Nie zostawiłby ją samą z tym wszystkim.

K: O boże

F: Gdyby był teraz sam to nie podałbym Ci tego adresu ale jestem z nim więc raz się żyje. 620 34th Ave E, Seattle- numer jego domu. Nie dziękuj.

Pobiegłam na najbliższy przystanek autobusowy. Sprawdziłam od razu autobusy. Za pięć minut odjeżdża kolejny  Idealnie. Nie wiem jeszcze co mu powiem. Wiem, że chce go przytulić. Chce pokazać mu, że jestem i zawsze będę gdyby mnie potrzebował, chociaż myślę że on o tym wie. Zdaję sobie z tego sprawę, że to pewnie będzie pożegnanie. Nasze drogi się rozchodzą. Pokazał mi, że woli nie mieć kontaktu. Jestem osobą upartą i nienawidzę rozstawać się z kimś bez pożegnania, bez poznania powodu zakończenia znajomości. Całym sercem czegoś takiego nienawidzę. Dlatego nie chce żeby nasza "przygoda", bo nie da się tego inaczej nazwać, zakończyła się w ten właśnie sposób. Odnajdę go i stawię czoło temu co mnie czeka, czyli życie bez niego. Życie bez osoby, która uratowała mnie i moje życie.

Wsiadłam do autobusu i zapłaciłam za bilet. Dobrze, że mama zostawiła mi trochę kasy w razie co. Muszę zobaczyć więcej jego nagrań. Odpaliłam youtuba i znalazłam jego kanał. Ostatnie co dodał to cover piosenki "Gril Crush" I śpiewał to na jakimś lokalnym festiwalu. Pierwsze słowa piosenki zaczęły brzmieć w moich uszach. Słychać było, że na początku stresował się śpiewać, ponieważ lekko drżał jego głos. Potem już rozluźnił się i pozwolił sobie odpłynąć z kolejną częścią piosenki. W moich oczach zamigotały łzy. Tęsknię za nim i to, że nie mogę nic zrobić oprócz patrzenia się na to jak nasza relacja się kończy mnie dobija. To co teraz robię to ostatnia deska ratunku. Jeżeli to nie zadziała, jeżeli to nie zrobi na nim wrażenia to poddaje się całkowicie. Będę zmuszona zacząć nowe życie, bez niego. Nie wiadomo jak bardzo bym się nie starała i nie wiadomo jak wiele bym dla niego robiła to nie ma to sensu jeżeli on nie chce.

Często dopadają mnie myśli typu: ,,Co zrobiłam źle? Pewnie to wszystko przeze mnie. Jak zwykle to ja zjebałam". Człowiek ma skłonności do tego żeby obwiniać siebie, a nie innych. Przynajmniej ja taka jestem i większość osób, które znam też tak miały.

---

Idę chodnikiem z nawigacja w ręku. Gdyby nie telefon to w życiu bym tutaj nie trafiła. Ulica, na której mieszka jest przepełniona przepychem i bogactwem. Luksusowe samochody stojące na podjazdach, wysokie nowoczesne domy, a także pałacyki wykonane w starym stylu. W takim właśnie mieszka Harry. Kolumny ozdabiały wejście do domu oraz balkon na górze. W środku na pewno musi być dużo światła, bo ten ogromny dom jest pełen okien. Ogród z tyłu wygląda wręcz jak park. Mercedes-Benz Klasa G 500 stoi na podjeździe zapewne jego ojca oraz jego samochód. Ten samochód poznam wszędzie. Za dużo się w nim działo.

Kylie: Jestem.

Dotarło do mnie właśnie, że nie wiem co mam mu powiedzieć. Dotarłam tutaj ale nie wiem co jest w ogóle moim celem. Chce się z nim zobaczyć. Przynajmniej ostatni raz ale co ja mu powiem? Zaczęłam się cofać. To nie ma sensu. Nie chce wyjść na idiotkę.

Felix: Chyba cię widzę, nie cofaj się. Wyjdę po ciebie zaraz.

I co teraz? Panika ogarnęła moim ciałem. Boże Kylie ty debilko, wymyśl coś co mu powiesz. Felix ma lekko kręcone brązowe włosy. Już z daleka zauważyłam jego kolczyk w nosie. Ubrany był najzwyklej na świecie mimo wszystko i tak wyglądał mega przystojnie. Czarny T-shirt oraz szare dresy. Rozejrzał się czy nic nie jedzie i przeszedł przez drogę szybkim krokiem trzymając dłonie w kieszeniach.

-Hej Felix miło mi cię poznać.- przywitał się. - Harry jest w swoim pokoju. Nic mu nie wspominałem. Nie mam pojęcia serio kim jesteś ale wiem jedno. Jak powiedziałem twoje imię, w kontekście mojej znajomej to momentalnie miał łzy w oczy i to mi wystarczyło.

-Serio ci dziękuje. Myślę, ze on ci potem wszystko wyjaśni. Przyznam ci się, ze nawet nie wiem co mu powiedzieć.

-Nawet jakbyś wiedziała to i tak to nic nie da. Jak się zobaczycie to znając życie i tak wszystko zapomnisz.

- W sumie racja.

- Jak coś to jego mamy nie ma w domu.- pokiwałam głową na znak, że przyjęłam do wiadomości.- Nie mamy jakoś dużo czasu, więc szybko chodź.- pognał mnie ręka żebym się ruszyła.

Wewnątrz domu panował styl klasyczny, można było się tego spodziewać po zewnętrznym wyglądzie budynku. Jeżeli wnętrze obmyślała mama Harry'ego, na pewno dogadałaby się z moją mamą, bo widzę że mają podobny gust. Już z daleka widziałam, że materiały z jakiego wykonane były meble są wysokiej jakości. Zdradzały je eleganckie detale. Boże jaki ten dom jest ogromny, a mieszkają tu tylko trzy osoby... eh teraz tylko dwie.

Nie wyobrażam sobie co musi on czuć. Może I go nienawidził ale to mimo wszystko ojciec.

-Zostanę w kuchni. Jak usłyszę krzyki to przyjdę. Chyba że to będą krzyki przyjemności to odpuszczę sobie.

-Oszalałeś.- mimo powagi parsknęłam śmiechem. Już go lubię.

-Jego pokój jest na lewo, idziesz po schodach, prosto i drugie drzwi na prawo.

-Boże zgubiłam się na lewo ale chyba dam radę. Za głupia jestem.

-Głupi jestem ja. Jak okażesz się być tak naprawdę złodziejką lub dziennikarką to będzie na mnie ale trudno. Widać po tobie, że coś was łączyło. Ta miłość i nadzieją w oczach wszystko zdradza. Dobra leć, bo nie masz dużo czasu.

Ruszyłam po schodach do góry. Na ścianach było mnóstwo obrazów. Ale nie widziałam jeszcze ani jednego zdjęcia rodzinnego. U mnie mnóstwo jest tego na ścianach. Może też dlatego jest przytulniej, a w tym domu biję chłód tego miejsca. Nic tutaj nie rozgrzewa ogniska domowego. Stoję przed drzwiami do pokoju Harry'ego. Stresuje się jak cholera... nadal nie wymyśliłam nic co mam powiedzieć. Do moich uszu dotarła muzyka płynąca z gitary. To ten moment muszę wejść do pokoju. Otworzyłam drzwi. Jego oczy spotkały się z moimi. Osłupiałam. Tak bardzo tęskniłam za jego widokiem, za jego ciepłem, a teraz tutaj stoję.

Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz