18

266 18 10
                                    

Spocone ręce, gorące łzy dalej spadające po mojej twarzy. Otworzyłem przeraźliwie oczy, Harry mnie przytulał mówiąc, że wszystko będzie dobrze, że tutaj jest i, że mnie kocha.
W końcu spojrzałem mu w oczy, te jego były pełne strachu i współczucia. To był tylko sen...

- cały się strząsłeś myślałem, że coś złe zrobiłem, ale zacząłeś mówić Jay, Felicite a potem wołałeś mnie... spokojnie słoneczko to tylko sen jestem przy tobie zawsze

- koszmar... bałem się Harry

- spokojnie lou- wytarł moje policzki

Chwile jeszcze siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Harry zrobił się senny, wiec położył się przylegając do mnie, ale ja zasnąć nie mogłem.

Całą noc bawiłem się włosami Harry'ego przez co pomrukiwał jak mały kotek. Robiło się już jasno wiec wyciągałem się z łóżka i popędziłem do łazienki, wziąłem mega zimny prysznic. Przed oczyma ciagle miałem widok płaczącej mamy, swój grub i widniejący napis od Harry'ego. Sam harry który przeraźliwie płakał, nie wiem jaką przyczyną była moje smierć, ale napewno był związana z Harry'm. Wiem to.

Wyszedłem z łazienki. Lottie i bliźniaczki dalej spały wiec wróciłem do bruneta.

- myślałem ze dalej będziesz spał- ułożyłem się obok niego na łóżku

- czułem, że przestałeś bawić się moimi włosami, loulou możesz mi powiedzieć wszystko

- dziś w nocy miałem koszmar, ale to już wiesz... Harry śniło mi się, że mama i Felicite żyją, ale... ja nie

- kochanie...- przytulił się do mnie

- śniło mi się ze byłem na cmentarzu, a cała rodzina wraz z tobą byli przy moim grobie i płakali

- to straszne lou, nie może sobie tego wyobrazić

- czuje się winny, że one nie żyją...

- nie, kochanie spójrz na mnie- spojrzałem mu prosto w zielone jak łąka oczy- ty nic nie mogłeś zrobić, to nie twoja wina. Zrobiłeś co w swojej mocy by pomóc.

- kocham cie

- tez cie kocham

Ucałował mnie w czoło i leżeliśmy do 9 w łóżku, przytuleni i pełni miłości. Dokładnie o 8 weszła Lottie z zeszytem i pokazała mi ci w nocy wymyśliła z pogrzebem. Przeprosiłem ją ze się tym z nią w końcu nie zająłem. Ale dziewczyna nie miała mi nic za złe.

- Blado wyglądasz napewno wszystko dobrze?

- tak hazz- lekko się uśmiechnąłem i dałem mu małego całusa w usta.

Zrobiłem nam śniadanie czyli zwykle kanapki z szynką, a harry'emu z serem. Bliźniaczki zjadły płatki z mlekiem.

- dziewczyny ustaliliśmy, że pogrzeb odbędzie się jutro, zorganizowaliśmy już dwa miejsca przy dziadkach, Lou wydzwonił do wszystkich.

- tak, właśnie. Musimy się ładnie ubrać i nie tylko na czarno, minie by się nie spodobało jakbyśmy byli ubrani cali na czarno- wymieniłem szybkie spojrzenie z Lottie, a ona się uśmiechnęła.

- mama była by z nas dumna, że tak dobrze sobie radzimy. Nie chce by temat Felicite i Mamy był czymś... smutnym. Zapamiętajmy wszystkie te miłe chwile z nimi spędzone, dobrze?- łzy, wstrzymywane przez wszystkich były widoczne na kilometr.

- dobrze- odpowiedziałem ja, a potem Daisy i Phoebe

- nie wiem co powiedzieć, jesteście wszyscy bardzo silni- harry się uśmiechnął, przez co każdy poczuł się trochę lepiej

Musieliśmy wyjść z domu, by zadecydować z jakiego kamienia zrobić nagrobki. Wszyscy ubraliśmy się częściowo na czarno. Wyszliśmy z domu, złapałem za rękę harry'ego. On szybko się odsunął i spytał czy napewno. Kiwnąłem na tak, bo nie chciałem już nic ukrywać. Harry się zarumienił i złapał za moją rękę, poszliśmy do auta mamy. Nerwowo złapałem za kierownice. Każdy siedział na swoim miejscu, bliźniaczki i harry z tylu, a Lottie z przodu obok mnie. Paparazzi robiło nam zdjęcia odkąd przeszliśmy przez próg naszych domowych drzwi. W ciszy jechaliśmy do sklepu, Lottie kliknęła w odtwarzacz cd.

- przy tej piosence jechałam ostatni raz z mamą po Felicite.- powiedziała smutno

- wiec od dziś to nasza ulubiona piosenka- uśmiechnąłem się do niej by nie była smutna

- tak- oddała uśmiech, minęło prawie 10 minut a Lottie znowu się odezwała- masz nawyki jazdy dokładnie takie same jak mama- zaśmiała się- ty tez jeździsz dalej od chodnika, a bliżej do środka ulicy- potrząsnęła głową
- w końcu to ona mnie uczyła jeździć- tez się zaśmiałem, bliźniaczki i Harry się uśmiechnęli.

Nocy koszmar oddal się od moich myśli, dopóki nie dotarliśmy do sklepu, a pierwsze co zauważyłem to ten sam kamień co był zrobiony mój grup ze snu. Zatrzymałem się przy nim i wpatrywałem dość długo, aż Lottie odwróciła się do mnie i materiału przodem. 

- podoba mi się- to jedyne co powiedziała, Daisy, Phoebe i Harry tez się zgodzili.

Poszliśmy do sprzedawcy i kupiliśmy ten sam wzór, co był w moim śnie. Ustaliliśmy żeby wykonał dwa nagrobki na jutro, zgodził się i odrazu zabrał do pracy. Wsiadaliśmy do auta, po tym jak paparazzi próbowało nas zatrzymać i pytać o nie wygodne tematy. -Czy Jay zmarła przez raka?, Czy ja i Harry jesteśmy razem?, Czemu nie ma przy nas Felicite?, Czy właśnie wybieraliśmy nagrobki?

Przycisnąłem siostry i Harry'ego spokojnie do
auta. Odjechałem z parkingu i chciałem wracać do domu, ale Lottie wskazała mi drogę żebyśmy gdzieś jeszcze pojechali. Dzisiejsza pogoda była jak nasze humorki, z rana było ponuro, następnie jasno, a gdy dojeżdżałyśmy do miejsca które wskazała Lottie było nijako.

- co tu robimy?
- mama codziennie tu jeździła tylko po to by kupić kwiaty... możemy się zatrzymać?
- nie wiedziałem, już się zatrzymuje- zaparkowałem przed małym bazarkiem z kwiatami, Lottie wyszła już sama.

Podeszła do pani, coś jej powiedziała przez co humor sprzedawczyni odrazu się zmienił. Wydawała się taka krucha i załamana. Lottie wybrała biało fioletowe frezje, podała pani pieniądze na co machnęła ręka i przytuliła Lottie. Ale nie dała za wygraną i wsunęła jej pieniądze do kieszeni. Podała kwiaty Phoebe, bo siedziała najbliżej.

- frezje?- spytał cicho harry

- tak to kwiaty przyjaźni, ale symbolizują także zaufanie, troskliwość, słodycz i niewinność. Mama była by szczęśliwa, gdyby miała je przy sobie. Najbardziej lubiła te białe- uśmiechnęła się do Phoebe. Tez się uśmiechnąłem i zacząłem wracać do domu.

You Kill my mindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz