Jechaliśmy przez długie drogi. Było już po 15, zdecydowaliśmy ze zjemy coś na mieście. Robiło się ciemno, bo lada moment będzie zima i moje pierwsze urodziny bez rodziny w komplecie. Spojrzałem na tyły przez lusterko jak harry i phoebe o czymś rozmawiali, a Daisy zasnęła na ramieniu bruneta. Uśmiechnąłem się szeroko, przez co Lottie się zaśmiała i też spojrzała na tylne siedzenia. Harry zrobił wielkie rumieńce na swojej nie skazitelnej cerze i spojrzał na swoje stopy.- dojechaliśmy- stanąłem pod restauracją
- lou mieliśmy jechać po jakiś fastfood...
- chodźcie- otworzyłem drzwi i wyszedłem z auta, a za mną reszta. Zatrzymałem się poczekałem na Harry'ego złapałem gonna rękę i wszyscy weszliśmy do restauracji. Zadziwiająco paparazzi nas nie znaleźli szybko.Ceny nie były duże, ale większe niż za jakiś fastfood. Harry usiadł obok mnie, a dziewczyny naprzeciwko nas. Zamówiliśmy jedzenie i zaczęliśmy rozmowę.
- ile u nas jeszcze będziesz lou?- Daisy podniosła głowę
- tyle i będę mógł tylko, że będę musiał pojechać na chwile do Londynu, ale wrócę na urodziny
- przyjedziesz to pomożesz mi z wigilią- zaśmiała się lottie
- zaraz masz urodziny 24 grudnia?- harry szybko smutny na mnie spojrzał
- tak, nie wiedziałeś?- zmarszczyłem brwi
- wiedziałem ze pod koniec grudnia, ale nie ze w wigilie- posmutniał trochę
- ej co się dzieje?- powiedziałem do niego ciszej
- nic po prostu już dzień przed wigilią muszę jechać do mamy i gemmy... chciałem z tobą spędzić twoje urodziny
- jeszcze wszystko zobaczymy kochanie- ucałowałem jego czoło. Siostry zawzięcie o czymś gadały
Przynieśli jedzenie rozmawialiśmy na lekkie tematy typu co jutro na obiad, jakie plany mają dziewczyny na sobotę, czy nawet o tym ze Harry ma cudowne dołeczki. Zapłaciłem za obiad, Lottie chciała mi oddać pieniądze, ale powiedziałem, że to ja je zabrałem do restauracji wiec ja zapłaciłem.
- kocham z tobą jeździć, przez to ze jeździsz jak mama czuje się bezpiecznie wiesz?- zaśmiała się pod koniec
- jak z wami jeżdżę to jeżdżę inaczej- zaśmiałem się lekko
- potwierdzam- Harry podniósł rękę
Dojechaliśmy do domu, Daisy znowu zasnęła wiec zabrałem ją na rękach do domu i położyłem ja w łóżku. Phoebe poszła do siebie bo chciała obejrzeć jakiś swój serial. Ja Lottie i Harry siedzieliśmy w salonie, kiedy chłopak leżał mi miedzy nogami.
- dobra, lou mam nadzieje, że nie zapraszałeś Landers'ów- lottie spojrzała na swój telefon, gdy włożyła już kwiaty do wazonu w kuchni
- zaprosiłem a co się stało?
- Wiec pewnie zapomniałeś, że em... Kavins to ich kuzyn?- zacisnąłem ręce o kanapę słysząc te imię- zapomniałeś? lou...
- napisz żeby nie przyjeżdżali- powiedziałem poważnie, przypominając sobie, że zabieram przecież harry'ego na pogrzeb
- za późno, może nie przyjedzie...- lottie cicho westchnęła
- kto to Kavins?- brunet zmarszczył brwi i się do mnie odwrócił
- zostawię was samych, Emily do mnie dzwoni- Lottie szybko uciekła zostawiajac mnie samego na kanapie z harry'm
- Pamiętasz jak ci mówiłem o tej całej sprawie o piłce nożnej?
CZYTASZ
You Kill my mind
Fanfiction... Byliśmy już bardzo blisko, a już słyszałem śmiech chłopaka, melodyjny i wesoły. Zdecydowane przeciwieństwo mnie. - Cześć jestem Eleanor Calder- podała rękę, za którą odrazu złapał Harry - Harry Styles, miło mi was poznać, a ty to?- spojrzał się...