20

242 16 9
                                    

- Dzień dobry kochanie- to pierwsze co usłyszałem z rana

- czesc hazz...- ucałowałem go w usta przez co brunet się uśmiechnął

- nie chce ci tego psuć ale musimy niestety wstawać- westchnął smutno

- nie dlaczegooo- przeciągnąłem ostatnią literę

- Wszystko rozpoczyna się o 15... a jest już 12 loulou

- oh- odpowiedziałem smutno, czyli to TEN dzień

- będę z tobą cały czas, tak samo jak twoje siostry - uśmiechnął się wiec powoli wstałem, Harry skrzywił się z bólu i powoli wstał.

Rano Harry chodził jak prawdziwa kaczka. On już nawet nie próbował chodzić po prostu stał i się obracał, ale gdy Lottie przygotowała nam śniadanie i poprosiła by usiadł, a mówił, że zje na stojąco, zaśmiałem się pod nosem za co mnie uderzyła w czoło. Harry tez się zaśmiał i trochę koślawo usiadł na krześle. Lottie podała mu talerz, ale harry tak syknął z bólu, że zatrzymała się i powstrzymywała śmiech. Harry się zarumienił, krzywo uśmiechnął i zabrał talerz z rak Lottie.

- no to sama się dowiedziałam- zaśmiała się i uciekła z kubkiem herbaty do swojego pokoju, Harry jeszcze bardziej się zarumienił przez co ucałowałem go w czoło.

- no to...- zaśmiał się harry

- na przypale albo wcale kochanie- zaśmiałem się

- boli- skrzywił się trzymając widelec w powietrzu

- przepraszam- cicho i szybko odpowiedziałem

- nie twoja wina, było cudownie loueh- ucałował mnie w usta

Zjedliśmy śniadanie, Lottie latała za bliźniaczkami by jakoś je ubrać, uczesać i przygotować na pogrzeb. Harry'emu dałem jeden z za dużych garniturów i czarną koszule. Sam ubrałem się podobnie. Biegaliśmy po domu jak szalone mrówki, ale przy tym Dziewczyny cały czas wycierały małe łzy. Lottie zabrała Frezje i mały wazon. Jak weszliśmy już do auta Lottie usiadła tym razem stylu z bliźniaczkami, a Harry obok mnie.

Zacisnąłem bardziej kierownice, bo paparazzi nawet teraz próbują robić nam zdjęcia. Brunet położył rękę na tej mojej.

- spokojnie lou, wszystko będzie dobrze- uśmiechnąłem się smutno na te słowa i wyjechałem z pod domu. Na miejscy był już ustawiony grób, duża grupa ochroniarzy stała przed wejściem i trzymała z daleka paparazzi. Widziałem coraz więcej znanych twarzy. Z każdym się przywitaliśmy. Lottie ułożyła znicze i kwiaty, a potem zaczęła płakać gdy zauważyła jedną z ciotek. Bliźniaczki nie podnosiły wzroku, patrzymy tylko na swoje stopy. Harry i ja przyglądaliśmy się napisowi na kamieniu. Łzy same się zebrały i powoli wylewały się na moje policzki. Harry objął mnie ręką przez talie. Ale w tym momencie ktoś do niego zadzwonił. Wyciągnął telefon wyciszył go i odrzucił połączenie.

- jeśli to coś ważne możesz odebrać harry, naprawdę- uśmiechnąłem się lekko

- mama dzwoni, zaraz będę obiecuje- odszedł gdzieś w bok by nie przeszkadzać innym. Stałem przy grobie, gdy usłyszałem kroki w moją stronę

- Cześć louis- niski głos, dodał mi gęsiej skórki

- Cześć... Kevins- podałem mu rękę, na co on zaśmiał się pod nosem i przyciągnął mnie do uścisku. Chłopak teraz wygląda podobnie jak przed paru lat. Ciemne wręcz czarne oczy i czarne włosy. Wyższy ode mnie ale nie bardzo dużo. Był niższy niż Harry.

- przykro mi, z powodu Jay i Felicite. Gdy tylko się dowiedziałem musiałem przyjechać cie zobaczyć- odsunął się lekko, przetarłem ręka twarz

You Kill my mindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz