12. Salony warszawskie

303 30 11
                                    


HA HA! Nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie. Bum! 

Serio myśleliście, że każe wam czekać trzy tygodnie za kolejnym rozdziałem.

Nie mogłam wam tego zrobić, jeszcze byście mi depresji podostawali i co?

Przypominam i zachęcam do zadawania pytań złoczyńcom i mnie. Za tydzień rozdział specjalny! Więcej informacji w poprzednim rozdziale. 

Dobra koniec ogłoszeń! 

- W PRAWO! - wydarł się poddenerwowany mężczyzna w kapeluszu.
- A WŁAŚNIE, ŻE W LEWO! - kłócił się zamaskowany towarzysz kapelusznika.
-PRAWO!
-LEWO!
-PRAWO!
-LEWO!
- JAK SKRĘCIMY W LEWO, TO ZNOWU TRAFIMY NA KUCHNIE — zdenerwował się kapelusznik
-ALE JAK SKRĘCIMY W PRAWO, TO TRAFIMY ZNOWU NA TE DZIECIĘCE POKOJE — już jaszczurzy złoczyńca osiągał granice gniewu.
- LEWUSIE, SŁUCHAJ SIĘ MNIE!
- A TO DLACZEGO, BO CO, PRAWICA JESTEŚ?
- NIE, BO JESTEM STARSZY!
-PFF, TEŻ MI ARGUMENT, ZA TO JA, JESTEM MĄDRZEJSZY.
- Z KTÓREJ STRONY, BO NIE WIDZĘ.
- A WIDZISZ, STAROŚĆ NIE RADOŚĆ. OJ PRZEPRASZAM, TY NIE WIDZISZ.
- DOŚĆ! W PRAWO
-LEWO
-PRAWO!
- PRAWO!
-LEWO!
- O, dziękuje, że się ze mną zgadzasz — odparł Spinner i założył ręce pod boki, cwaniacko się przy tym uśmiechając.

Compress przez chwilę analizował, co się w ogóle stało, i dlaczego Spinner mu podziękował. Przez pewien czas, z niezrozumieniem wpatrywał się w przyjaciela, a z jego oczu, których nie było widać przez maskę kapelusznika, można było wyczytać jedynie znaki zapytania. Następnie przybił sobie solidnie piątkę w twarz.
- KURWAAAA!!! - poddał się iluzjonista
- Już wiesz, to świetnie, a więc w lewo. Muszę w końcu znaleźć te warszawskie salony. - Spinner nie krył podekscytowania.
- Spinner, a tak w ogóle, to dlaczego ty szukasz warszawskich salonów? - zaciekawił się kolega. Mimo iż dużo rozmawiali, to jaszczurzy przestępca nie wyjaśnił mu, dlaczego właśnie warszawskie.
- Widzisz Compress, bracie, zakochałem się w literaturze polskiej. Od kiedy [t/i] zawitała w nasze bogate progi ligi, dużo się zmieniło, na przykład ja. [T/i] pożyczyła mi parę swoich książek, [kaszel, tak parę, kaszel osobna walizka kaszel] które zabrała ze sobą i natrafiłem na taką jedną, bodajże Mackiewicz? Mickiewisz? Nie, to był Mickiewicz! Nie ważne, ważne, że Adam. I tam, w tej książce, chyba Pan Tadeusz, rozgrywała się scena kłótni młodzieży ze starszymi arystokratami, a konkretniej, o to, o czym powinno się pisać. Młodzi bronili zdania, że dzieła o aktualnych, w powieści czasie, wydarzeniach, czyli porwania i wywózki Polaków i Litwinów na Syberię i o patriotyzmie. Starsi zaś twierdzili, że najlepiej jest pisać o rzeczach błahych i nieistotnych. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale ta cena bardzo mnie rozbawiła. - mówiąc to, Spinner artystycznie chwycił się za serce i przymkną oczy.
Gdyby ktoś właśnie koło nich przechodził, pewnie stwierdziłby, że to jakiś krytyk literacki, który z uwielbieniem wspomina dzieło, jakiegoś artysty, które wzruszyło jego zimne serce.

Compress zbaraniał. No po prostu chłop nie mógł uwierzyć, w to, co słyszy. Spinner pokochał literaturę! I to nie jakąś tam prostą, a wierszem i prozą pisaną. I to nie byle kogo, a samego Mickiewicza! Polskiego wieszcza.
Jednak iluzjonista po zbaranieniu zdębiał i poklepał kompana po plecach.
- Spinner, po pierwsze, akcja z salonami nie rozgrywała się w Panu Tadeuszu, a w Dziadach III części. Po drugie, jak do cholery chcesz znaleźć warszawski salon w szwedzkim sklepie.
W tym momencie jaszczureczka nasza miła
bardzo się zdziwiła.
Staną jaszczur jak wryty.
Z zębów słychać było zgrzyty.
Oczy na wierzch wybałuszył.
Lecz, aby nie było, że się puszył.
Złości swoje zdusił w sobie.
Twardy zawodnik, nikt mi nie powie.

- Być może masz rację — duma nie pozwalała wyznawcowi Stainizmu się przyznać do błędu.
- Dobra, Spinner, nie strzelaj mi tu focha, jak rasowa dwunastolatka, której nie kupiono płyty Justina Biebera. Idziemy?
- Ja się nie focham. - odburkną przyjaciel magika mechanika.
- No to w lewo — Compress nie chciał kolejnej kłótni.
- Yhm

Szli tak przez pewien czas w ciszy. Jednak nasz zawodowy złodziej nie potrafił wytrzymać długo w milczeniu.
- Spinner, a co powiesz na salon w stylu PRL-u? - jak gadali o Polsce, to czemu by nie kontynuować.
- PRL-u? Coś kiedyś [t/i] wspominała, ale nie jestem pewien. - Jaszczur, jakby się przebudził z jakiegoś transu. - A jak taki salon by wyglądał?
- Najpierw chcę wiedzieć, co ty tak salonów polskich szukasz? - I tu jest pytanie. Compressa bardzo, to męczyło i nie dawało spokoju.
- Widzisz — zarumienił się — mam mieszkanie, jak już wiesz i stwierdziłem, że urządzę je tak po polsku.
- Ale to chyba nie jest jedyny powód prawda? - dopytywał się iluzjonista. Za dobrze znał tego zielonego gada i na pewno, to, że [t/i] zaszczepiła w nim zainteresowanie do jej kraju, nie było jedynym powodem. To miało drugie dno i za wszelką cenę chciał się dowiedzieć.
- Za wcześnie by o tym mówić — i totalnie spalił buraka. - Lepiej mi powiedz, jak PRL wyglądał.
- No to tak, jakby ci to w dużym skrócie powiedzieć. Boazeria na ścianach, wielkie szafy na pół ściany, albo i całą, z takimi szklanymi drzwiczkami, aby gości mogli podziwiać kolekcję kieliszków, literatek i jakichś zestawów kawowych, głównie Chodzieskich, ale nie jestem pewny. Duży drewniany stół na środku pokoju i krzesła. Gdzieś w rogu fotele, takie masywne w kratkę. Na suficie żyrandol, który nie świecił w dół, tylko w górę. Obraz na ścianie, niestety nie powiem jaki, bo mi [t/i] nie wspominała. Bym zapomniał! Telewizor, taki duży kloc. Na podłodze wykładzina, najlepiej niepasująca do ścian, ale to szczegół i barek ze wszystkim i niczym, niekoniecznie z alkoholem.
- Z opisu wynika, że to były dziwne czasy, tam w Polsce. Niee, to nie dla mnie. Nie ten klimat. - stwierdził Spinner.
- HAHAHA! Cały ty - zaśmiał się, towarzysz jaszczureczki.

Gdy tak się śmiali i przechadzali, za zakrętu wyskoczyła rudowłosa postać i z barowała naszego magika. Niestety prawa fizyki podziałały i Compress zaliczył bliskie spotkanie z podłogą.
- Przepraszam — odkrzykną nieznajomy rudowłosy w kapeluszu oraz czarnym płaszczu na ramionach i potrącił kolejną osobę, tym razem kobietę z obsługi sklepu, która również zaliczyła glebę.
- Uważaj, jak leziesz! - odkrzykną Spinner, pomagając przyjacielowi wstać i podbiegli do nadal leżącej kobiety.

Pani z obsługi jest młodą kobietą, na oko tak z 22 lata. Brunetka z włosami związanymi w niedbałego koka. Próbowała ona wstać o własnych siłach, lecz zaczęła syczeć z bólu i chwyciła się za kostkę.
- Czy coś się pani stało? - zapytał zatroskany Spinner. Walić to, że jej nie znał i był złoczyńcą, ale przecież to, że przestępca to nie oznacza, że od razu zły charakter. Gdzieś tam w środeczku ma swoje człowieczeństwo.
- Tak, chyba skręciłam kostkę — powiedziała ekspedientka i syknęła z bólu. 
- Pozwolisz, że sprawdzę twoją kostkę, emm... Twoje imię? - poprosił Compress.
- Aria [wymyślona postać, tak samo, jak Hans z Austrii, ale to potem]
- Dobrze, Aria — nasz kapelusznik zmacał jej kostkę — no to chyba na pewno skręcona kostka.
- To chyba, czy na pewno? - dopytywała się Aria.
- Na pewno — krytycznie ocenił magik.
- Czy moglibyście mi pomóc dojść do pokoju dla obsługi? - poprosiła dziewczyna.
- Nie ma problemu — odpowiedział Spinner i uniósł poszkodowaną na pannę młodą. - Którędy do tego pokoju.

I tak oto jedni z najbardziej przerażających złoczyńców pomogli osobie w potrzebie, stając się tym samym bohaterami.




"nie" bezpieczni złoczyńcy w IKEA - czyli czego nie robić z bandą przestępcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz