2 historia Georgenotfound

412 31 86
                                    

pov: straż pożarna

-----------------rok 2005-------------------------

- wchodzimy- krzyknął strażak 

-tu chyba nie ma nikogo- zawołał najmłodszy po czum usłyszał:

- nie, czekajcie tu jest dziecko!...- ratownik wziął płaczące dziecko które okazało się być chłopcem

-jeszcze salon- reszta ratowników weszła do tego pomieszczenia- była tam 2 ludzi: młoda kobieta która od nadmiaru dwutlenku węgla i oparzeń zemdlała oraz mężczyzna który tez był na skraju wytrzymałości- wziąć ich stąd szybko- po czym pokazał na kominek zaraz obok kanapy na której leżeli poszkodowani: to było powodem pożaru

-mężczyzna zakaszlał- nami się nie przejmujcie- powiedział próbując wziąć oddech- w tamtym pokoju- mężczyzna próbował wstać aby ratować syna ale ratownicy wzięli go w inna stronę- nie tam jest mój syn musze go uratować- ojciec wyrwał się z ramion ratowników i próbując dobiec do drzwi pokoju upadł- ratujcie go-- George!, no szybko ona jest taki malutki 

-

-

i ja się okazało mężczyzna który był tata George zemdlał 

-

-

-

-

-

-

-

przeżył tylko 5miesiaczny Gogy

-

-

pov Georgenotfound

-czyli ty George- powiedziała kończąc opowieść  nauczycielka z domu dziecka w którym znajdował się George od 16 lat

-George otarł łzę- czemu nikt nie chciał ze mną o tym rozmawiać wcześniej-

-um no um George umm- starsza pani nie wiedziała co powiedzieć

- twoi rodzice wszyscy ich kocha- kobiecie przerwała sprzątaczka której nikt nie lubił bo była za bardzo szczera i okropna ale jak dla mnie była spoko

- co go będziesz okłamywać Rose!- powiedziała sprzątaczka która nazwała sie Marrinet- on na pewno chce wiedzieć cała prawdę przecież całe życie żył w kłamstwie to teraz chce już wiedzieć CAŁA prawdę już nie jest taki mały żeby nie rozumieć

pov: Georgenotfound

nie wiedziałem oczym mówiły kobiety bo wszyscy ode mnie uciekali jak pytałem o rodziców

jestem dość cichym człowiekiem , opanowanym, nie dużo mówię i lubię pomagać ludziom  ale czasem dam rade wybuchnąć- to się stało teraz 

- wytłumaczy mi ktoś o co chodzi!- krzyknąłem a kobiety zamilkły

- wiesz gogy- przerwałem jej jestem G E O R G E  mam prawie 17 lat nie jestem mały- obie kobiety patrzyły na mnie- właśnie nie jestem mały to proszę Marrinet powiedz CAŁA prawdę -powiedziałem odniesionym głosem 

kobieta otworzyła już usta aby cos powiedzieć ale gdy zobaczyła ze rosę chce jej przerwać- złapała mnie za rękę i zaprowadziła na korytarz aby spokojnie pogadać- widzisz George twoi rodzice byli alchemikami- twoja mama kochała tez rośliny ale tak naprawdę byli niebezpieczni-

uspokoiłem się trochę ale gdy Marrinet powiedziała o alchemii i rośliny się w głębi duszy ucieszyłem bo tez to kocham, czytałem dużo o tym ale wszystkie książki o tym chowałem tak samo jak składniki do robinia mikstur itp.- bo na terenie tego budynku tak samo jak w mieście było to zabronione 

-ludzie zawsze uznawali alchemie za straszna wiec bali się twojej mamy- wzięła wdech- a ojciec kochał zaklinanie przedmiotów i to przez niego stało się to nie legalne bo nikt nie chciał mieszkać obok kogoś kto zaklina miecz- bo się bali porostu się bali- nikt nie wiedział po co mu to było-

-byli okropni ja tez się ich bałam- powiedziała ciszej Marrinet

- nie byli wykrzyknąłem 

-o Jezu robisz się taki ja twoi rodzice- byli wybuchowi- podajesz się na nich

- Rose mówiła ze tata chciał mnie ratować

- to prawda- ale to nie zmienia faktu ze byli dziwni

- nie byli- powiedziałem - byli zajebiści-

- przestań tak mówić bo twoja kara która właśnie ci daje powiększy się- 

- kara za co niby kara- moi rodzice były super kiedyś będę taki jak oni 

- GEORGE nawet tak nie mów- idziesz do izolatki na cały dzień i rano dostaniesz do przeczytania książkę która ma 300 stron o tym czemu alchemia jest niebezpieczna- powiedziała Rose co mnie zdziwiło bo ona zawsze dawała kary "lekkie" - znajdzie się na pewno jeszcze taka sama książka tylko o zaklinaniu- dowaliła mi Marrinet

- wbiegłem do swojego pokoju wyciągając z szafy 2 buteleczki pokazałem je kobietom i powiedziałem- będziecie musiały mnie złapać- wypiłem je- to były mikstury na szybkość i nie widzialność- zawsze byłem przebiegły i szybko myślałem - stałem w rogu pokoju patrząc jak Rose i Marrinet próbują mnie złapać- próbowałem się nie zaśmiać bo wyglądało to śmiesznie 

pewien pomysł przyszedł mi do głowy- rzuciłem już pusta butelkę w stronę okna które było na drugim końcu dużego pokoju- Rose szybko oknem uciekł zawołała jedna z kobiet w tym czasie ja zebrałem potrzebne mi rzeczy do jakiegoś plecaka wziąłem także kusze i miecz które był jako ozdoby na ścianie ale były prawdziwe ponieważ była noc 




no właśnie noc... ta sama noc w której Dream uciekł z domu.


---------------------------------------------------- 

- hej tu autorka ciekawi mnie czy ktoś to czyta zapewnię nie ale jak tak  to mam nadzieje e dobrze pisze: bez błędów i nie monotonnie 

obyście zrozumieli o co chodzi w tym rozdziale  :) ily bye <3

(771słów pog)

the end and...? /dnf/ dreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz