Rozdział 36 [28 lipca].

11 1 0
                                    

- Mogę nazywać Cię swoją dziewczyną? - usłyszałam gdy tylko otworzyłam rano oczy i musiałam je przymróżyć, bo słońce dawało się mocno we znaki.

- Przecież i tak to robisz. - zaśmiałam się.

- Zrób sobie ze mną tatuaż.

- A co miałabym sobie wytatuować?

Pokazał mi swój nadgarstek z czarnym rzemykiem i dopiero zauważyłam drobny, drewniany symbol dwóch jodełek.

- Co to? - spytałam.

- O stworzeniu własnej rzeczywistości. W naszych głowach jest to, co chcemy by było. Udawajmy, że rzeczywistość jest inna niż była i stwórzmy swoją własną.

Spojrzałam mu w oczy. Musiałam się przeturlać do krawędzi łóżka, by go widzieć, bo łóżko było odrobinę wyżej niż jego materac położony na podłodze.

- W porządku. - przytaknęłam. - Z chęcią zrobię sobie z Tobą taki tatuaż.

Uśmiechnął się zadowolony, a ja zrozumiałam, że wspólna decyzja o jakimkolwiek tatuażu to ogromna decyzja. To coś co będę widziała na swoim ciele na całe życie. To coś co będę miała w głowie jak będę miała trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt lat... będę miała przed oczami właśnie Łukasza. Musiałam się tylko racjonalnie zastanowić, czy jest to zobowiązanie na jakie się piszę. A potem prychnęłam na siebie nieco pogardliwie, bo jestem ogromną idiotką skoro chcę przemyśleć takie rzeczy, a innych, tych najbardziej nieodpowiednich nie przemyślałam i podjęłam je irracjonalnie.

Plan był więc taki, by kolejną część wakacji skupić się na naprawie relacji z Łukaszem, wyleczeniu go fizycznie z nałogu i wyleczniu mojej i jego głowy. Mieliśmy jeszcze tylko siedem dni w tym domu i musieliśmy niedługo wracać do swojej codzienności, która w tym przypadku wydawała się dużo lepsza niż to co nas tu spotkało. W żadnym innym miejscu nie panowało tyle chaosu co w tym domu. Nigdy bym nie przypuszczała, że sprawy tak się skomplikują.

- Serio byłaś zazdrosna o mnie i o Kingę? - wywrał mnie z rozmyśleń.

- Jasne.

- Czemu?

- Myślałam, że ze złości na mnie coś Was połączy. Przytulała Cię i była dla Ciebie wsparciem, gdy mnie nienawidziłeś.

- Nigdy Cię nie nienawidziłem.

- Ale wiesz o co mi chodzi. Przyjechała z Piotrkiem, a potem nagle była tak blisko Ciebie, gdy ja nie potrafiłam... nie wiem, czułam się zagrożona. Mimo, że nie wiedziałam czego chcę. Nie chciałam, by pozbawiała mnie tej ścieżki, bo chyba była tą na której mi najbardziej zależało. Nawet wtedy.

- To strasznie miłe.

- Wcale nie, zazdrość nie jest miła.

- Ale poczułem się miło z tym, że byłaś o mnie ciut zazdrosna. - uśmiechnął się przecierając oczy.

- Kawy? - uśmiechnęłam się do niego zmieniając temat i podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Z przyjemnością.

...

Podczas dnia naprawdę staraliśmy się stworzyć swoją własną, nową rzeczywistość. Kąpaliśmy się w morzu i zbudowaliśmy z Blanką i Kubą największy zamek z piasku jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Czuliśmy się trochę jak dzieci, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo właściwie dobrze było przejmować się tylko tym skąd wyłowić trochę glonów do ozdoby tej monumentalnej budowli. Leżałam potem na piasku mróżąc oczy od słońca i oddychając głęboko świeżym powietrzem i słysząc szum tańczących fal. Zrobiłam potem z Kingą sałatki na obiad. Po prostu próbowaliśmy się relaksować i za każdym razem gdy zaczynały napływać złe myśli to skupiałam się na czymś zupełnie innym. Zagadywałam do kogoś, by mój mózg starał się nadążać. Miałam Łukasza cały czas na oku, ale widziałam, że dziś jest w porządku. Wiedziałam też, że czeka nas jeszcze masa kryzysów i łez, ale ten dzień dawał też wiele nadzieji na to, że kryzysy i łzy nie będą jedynym co nas spotka.

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz