Rozdział 14 [13 lipca]

11 1 0
                                    

- Zaprosisz go? - spytał Piotr siedząc na schodach. - Naprawdę wypadałoby go zaprosić na dzisiejsze ognisko. Zaraz biorę Kubę i Blankę na zakupy. I spytaj go co chciałby zjeść z tego ogniska, bo zbieram zamówienia.

- Na ognisku kiepsko piec coś innego poza kiełbasą. - uśmiechnęłam się do niego lekko unikając pierwszego pytania.

- Obok rozstawiamy grilla, bo nikomu nie chce się trzymać kijków w ogniu.

- Grill? Kupcie dla niego karkówkę.

- A dla Ciebie?

- Kurczak. Najlepiej szaszłyki.

- Jasne, młoda. - wyszczerzył się i wstał kiwając do reszty swojej ekipy, żeby szli już do samochodu. - Ells?

- Hmm?

- Zaproś go. Przejebałem ostatnio ochrzaniając go.

- Zaproszę. - odpowiedziałam.

Patrzyłam jak wychodzi z domu biorąc na ramię plecak. Sama zaczęłam iść schodami na górę i zapukałam do jego pokoju. Nikt nie odpowiedział, więc nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Pokój był pusty. Podeszłam do okna. Korciło mnie, by przeszukać wszystkie szuflady i kieszenie, ale tkwiłam patrząc w jeden punkt za oknem. Jakbym wegetowała. Nie wiem, czy czułam już cokolwiek w codzienym życiu prócz jakiegoś dziwnego rodzaju smutku.

- Hej. - usłyszałam słaby głos. Łukasz przepasany tylko ręcznikiem i z mokrymi włosami stał w drzwiach i się na mnie patrzył.

- Hej. - uśmiechnęłam się do niego szczerze. Wyglądał tak chudo. Nie uwierzyłabym, że ktoś może być tak chudy po dwóch tygodniach brania i nic nie jedzenia.

- Co tu robisz?

- Przyszłam do Ciebie.

- Po co?

- Wziąłeś coś dziś?

- To będzie jedyny temat na jaki będziesz ze mną rozmawiała? - spytał. Nie wiem czemu wydawał mi się ciągle tak obcy i tak zdystansowany. Znów uśmiech uciekł z mojej twarzy.

- Przepraszam. Po prostu się martwię.

- To ja przepraszam. - odparł i zamknął drzwi za sobą podchodząc do łóżka i na nim siadając. Patrzyłam chwilę na niego i pewnie powinnam czuć się swobodnie z tym, że on prawie nic na sobie nie ma, bo przecież już go takiego widziałam, ale nie miałam pojęcia co zrobić ze wzrokiem, by nie wędrował na niego i nie badał każdej zmiany na jego wychudzonym ciele.

- Chciałam Cię zaprosić na grilla i ognisko, bo mamy zamiar dziś zrobić wieczorem na plaży. Pewnie klasycznie będzie jakieś piwo i... może pograłbyś na gitarze?

- Dzięki za zaproszenie. - bąknął lekko się uśmiechając.

- Zamówiłam dla Ciebie karkówkę.

- Wiesz, że kocham karkówkę. - spojrzał na mnie wzrokiem, który tak doskonale pamiętałam. Takiego uśmiechniętego chłopaka zdarzyło mi się właśnie pokochać. - Zapewne gdybyś była w sklepie to wzięłabyś dla siebie szaszłyka z kurczaka. Takiego w marynacie paprykowej. I z papryką i cebulą. Tylko bez boczku, bo nie lubisz boczku i Twój chłopak musiałby ten boczek wyjadać. - uśmiechnął się opierając łokcie na kolanach i patrząc na mnie. Podeszłam trochę bliżej niego i sięgnęłam po krzesło, siadając na nim okrakiem i opierając się brodą o oparcie.

- Kto by mi wyjadał boczek, jak nie mam chłopaka?

- No nie wiem, może ktoś powinien w końcu się do Ciebie przyznać?

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz