Rozdział 19 [16 lipca]

19 1 0
                                    

- Nie mów o tym nikomu, proszę. - tak zaczęłam rozmowę z Piotrem, który jak gdyby nigdy nic jadł kanapkę z żółtym serem siedząc na kanapie. Spojrzał na mnie trochę zdezorientowany.

- No?

- Nie mogę wypuszczać Łukasza z pokoju jakiś czas. Planuję tydzień, ale to może wyglądać różnie. Mikołaj kazał mi określić konkretny termin. Wstępnie ustalam dziesięć dni. Tyle powinno starczyć na początek. Wyjściówki będzie miał tylko do łazienki.

- Robisz mu detoks? Zgodził się?

- Sam prosił.

- Jezu... pomogę jak umiem! Mów co robić!

- Zadanie dla Ciebie jest takie, byś odpowiednio przygotował do tego innych. Nie mów im o co konkretnie chodzi. Nie wszyscy wiedzą o całej sprawie. Wciśnij jakiś kit o chorobie. Ale żeby nie bardzo chcieli go odwiedziać. Poza tym będziesz mi potrzebny do pilnowania go, gdy jednak damy mu się gdzieś przespacerować. Sama nie wiem jak to rozegrać. Mikołaj twierdzi, że on w pewnym momencie będzie wręcz błagał o pomoc. I że nie możemy się uginać tym prośbom.

- Nie rozumiem... jak to jest, że on teraz wygląda jakby prawie normalnie funkcjonował... czuje się prawie normalnie... a nagle będzie się wił i rzygał?

- Trucizna zacznie wychodzić i to chyba jest najgorsze. Mikołaj powiedział, że jeśli będzie taka potrzeba to on przyjedzie. Raz robił mu detoks.

- Myślę Ellie... że mimo wszystko jesteś do tego najlepszą osobą, wiesz?

- On mnie nienawidzi.

- Nieprawda. Jeśli miałby przy kimś płakać, rzygać i błagać o litość... na pewno wybrałby Ciebie. Nie bez powodu to Ciebie poprosił o pomoc, a nie mnie czy Kingę. Wiem co mówię.

Weszłam na górę chcąc mu powiedzieć, że od teraz, przez dziesięć dni jest ten czas. Byłam gotowa być przy nim niemal każdą minutę męczarni. Skierowałam się do swojego pokoju, by ściągnąć z łóżka materac, by zanieść go do jego pokoju. Chciałam spać w tym samym pomieszczeniu i czuwać. Nie chciałam, by czuł się jak w więzieniu. Chciałam być w pobliżu i spędzać z nim czas. Rozmawiać, oglądać filmy i odwracać jego uwagę. Ważne było to, aby się nie nudził. Otworzyłam drzwi do siebie i zobaczyłam, że nagle rzucił moje jeansy na łóżko i odwrócił się przodem do mnie z testem, który wczoraj robiłam w dłoni.

- Co to jest? - spytał spokojnie wskazując na test.

- Czemu grzebałeś mi po kieszeniach?

- Chciałem tam włożyć resztki morfiny jaką mam, byś to Ty mi ją dawkowała. - odpowiedział. - Kiedy go robiłaś? To nie ja mogłem zostać ojcem, prawda?

Milczałam uparcie patrząc na niego i jego jeszcze stoicki spojój.

- Ellie, kurna... pytam Cię spokojnie... co to jest? - powtórzył i tym razem już twarz wykrzywiła mu się w grymasie i zobaczyłam, że przeszkliły mu się oczy. - Proszę... - bąknął niewyraźnie.

- To nie moje. - powiedziałam szybko patrząc.

- A kogo?

- Kingi. - bąknęłam. - Byłam z nią wczoraj w knajpie pogadać. Powiedziała mi parę rzeczy. Uznałyśmy, że powinna dla pewności zrobić i... no jedna kreska. Wszystko w porządku. Obie się upewniałyśmy z milion razy, w końcu wsadziłam do kieszeni... no nie wiem, jakoś tak...

Przełknęłam nerwowo ślinę. Bez słowa wyminął mnie z testem w dłoni, w drodze do drzwi od mojego pokoju i zauważyłam z niepokojem że kieruje się do pokoju Blanki i Kingi. Spanikowałam i podbiegłam za nim.

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz