Rozdział 28 [23 lipca]

12 1 0
                                    

Łukasz

Chyba drżały mi ręce, gdy próbowałem zapiąć pasek od spodni. Gdy zapinałem guziki koszuli byłem już pewien, że drżą. Ja, dorosły facet doprowadziłem się do takiego stanu, że trzęsą mi się dłonie na myśl o wyjściu z domu. Coś chyba poważnie poszło nie tak.

- Jeśli nie chcesz to naprawdę nie musimy iść. – usłyszałem głos Ellie i odwróciłem się w stronę drzwi. Stała opierając się o framugę i chyba faktycznie było po mnie widać jak się stresuję, skoro to powiedziała.

- Nie, naprawdę chcę. – odpowiedziałem, chociaż zapewne bez pewności w głosie.

- W porządku. – uśmiechnęła się i odeszła gdzieś w kierunku mojego pokoju.

A ja stałem i dalej patrzyłem w lustro. Nie chciałem być tym kimś, kim się stałem. Całą noc nie mogłem wytrzymać przez to co wczoraj powiedział Piotrek. Tym bardziej, że nie powiedział tego do mnie. Nawet nie potrafię się zachowywać honorowo. Podsłuchiwałem ich, Piotra i Ells i czuję się z tym koszmarnie. Myśleli, że śpię. Siedzieli na podwórku na dole z kieliszkiem wina, w środku nocy, a ja wtedy siedziałem skulony na balkonie. Po pierwsze, zabolało mnie to jak są blisko. Zupełnie nie pomyślałem, że mogą ze sobą rozmawiać tak szczerze. Może od dawna to wiedziałem, ale nie potrafiłem przyjąć do wiadomości. Sam nie wiem. Po drugie, przerażało mnie, że jestem głównym tematem ich rozmów. Nie powinno tak być, nie powinienem być problemem, a jestem. Nie wiem jak mam sobie poradzić z tym sam, ale nie powinienem ich obarczać swoimi problemami. Gdyby tylko wiedzieli, że jestem nad nimi i to wszystko słyszę to ich rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Mój kumpel powiedział jej, że ja potrzebuję wsparcia pod każdym względem, że dobrze by było by przy mnie cały czas była. Poczułem się głupio, nie chcę by musieli mnie pilnować jak dzieciaka. W dodatku jak już wypił trochę więcej to powiedział jej coś takiego, co zrozumiałem niemal jak prośbę, byśmy się zeszli. Powiedział jej chyba, by zrobiła pierwszy krok i po prostu ze mną była, jeśli mnie kocha. Czułem wtedy upokorzenie, ale jednocześnie zrobiło mi się niedobrze z nerwów, bo długo nie odpowiadała. W końcu jednak bąknęła, że cała sytuacja z Shane'm za dużo zmieniła, by teraz było prosto. Sam nie wiem na jaką odpowiedź miałem nadzieję.

- Skoczę do kuchni. - krzyknęła do mnie z holu, a potem usłyszałem zbieganie po drewnianych schodach. Dopiero to sprawiło, że wyrwałem się z zamyślenia. Ten wieczór był okropny. On pytał o Russella, a ona mu odpowiadała jak gdyby nigdy nic. Nigdy nie słyszałem tej wersji w taki sposób. Mówiła mu to prosto, bez emocji. Mnie zawsze przepraszała i starała się owijać w bawełnę jak tylko się dało. Sam nie wiem czy chciałem usłyszeć to w takiej właśnie wersji jak wczoraj, bez wyrzutów sumienia, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

Skierowałem się do pokoju. Nie było jej jeszcze, pewnie usłyszałbym wbieganie po schodach. Ale czerwona dioda migała w jej telefonie, leżał na moim biurku. Przycisnąłem tylko jeden przycisk, by zobaczyć o co chodzi, ale pojawił się komunikat o czterech nieodebranych połączeniach od Shane'a. Poczułem mocny ścisk w sercu. Mógłbym z jej telefonu napisać mu, żeby się odpieprzył raz na zawsze, a potem usunąć tego sms'a i być może nigdy by się nie dowiedziała, że do niego napisałem w jej imieniu. Zamiast tego siedziałem na skraju łóżka i starałem się nie krzyczeć.

- Jestem, możemy iść. - uśmiechnęła się.

- Shane do Ciebie dzwonił.

- Odebrałeś? - nie wydawała się być tym zaskoczona.

- Nie.

- Okay, nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać.

- Czemu?

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz