Rozdział 23 [18 lipca]

11 1 0
                                    

Czekałam znów siedząc na klapie kibelka aż się umyje. Wsłuchiwałam się w dźwięk szumu wody i dźwięk pralki, do której to wrzuciłam wszystkie jego dotychczasowe ubrania. Ważne było, by przebierał się ciągle w świeże ubrania, bo z pewnością wtedy czuł się dużo lepiej. Nie przeszkadzało mi, że ciągle wymiotował i wiecznie był mokry od potu i wiecznie zapłakany. Przez to wszystko podziwiałam to, jak wiele znosi. Nie wiem, czy sama dałabym radę. Spodziewałam się agresji, że będzie mi groził, że mam mu dać to czego chce: narkotyki. Ale o dziwo jest bardzo posłuszny i pokorny. Męczy mnie jedynie patrzenie na to jak cierpi.

- Podasz mi ręcznik? - usłyszałam i wyrwałam się z zamyśleń. Podeszłam do szafki, w której były i wsunęłam go za kotarę prysznica. Chwilę później wyszedł stamtąd owinięty nim w pasie.

- Co to jest? - spytałam wskazując na jego przedramiona. Były dziwnie posiniaczone. Podeszłam i podniosłam jego rękę za nadgarstek, by zobaczyć jak okropnie to wygląda.

- Czasem zaciskam jedną rękę na drugiej. - bąknął cicho. - Jak mam dość.

- Lepiej się czujesz?

Pokręcił przecząco głową.

- Dasz radę wytrzymać?

Przytaknął. A potem bardzo powoli zaczął podszedł do swoich ubrań, zdjął z siebie ręcznik i założył bokserki. Strasznie mnie dziwił jego brak krępacji przy mnie. Rozbierał się do naga jakby w ogóle nie pamiętał, że stoję obok. Wcześniej przecież panicznie się tego bał, nie chciał bym kiedykolwiek widziała wszystkie jego blizny, a teraz stał w całej swojej okazałości i nic sobie z tego nie robił. Niezręcznie kierowałam wzrok gdzieś indziej, na przykład na podłogę i czekałam cierpliwie jak się ubierze.

- Już się mnie nie wstydzisz? - spytałam szeptem. Chciałam zabrzmieć normalnie i nie wiem czemu niechcący przybrałam taki ton.

- Żałośniej w Twoich oczach już nie mogę wyglądać. - westchnął. - Ludzie nago wyglądają tak bezbronnie. Są tacy zawstydzeni... bałem się kiedyś, że weźmiesz mnie za bezbronną ciotę z bliznami, przypominającymi jak bardzo jestem słaby. Ale widzisz jak płaczę, jak wymiotuję i drżę z przerażenia. Wiesz jak wyglądam. Mogę stać przed Tobą nagi, bezsilny i nieporadny. Bo już wiesz, że właśnie taki jestem.

- Nie jesteś. - zaprotestowałam chłodno kręcąc przecząco głową.

- Patrząc na Ciebie nie widzę ofiary losu, zrozum to wreszcie.

- A jak on stał przed Tobą nagi? Jak go wtedy widziałaś?

- Łukasz! - głos mi zadrżał. - Nie myśl tak. Proszę.

Znów pociągnął nosem. Założył grubą bluzę przez głowę i wytarł włosy ręcznikiem. Ruszył z opuszczoną głową w stronę drzwi, a ja tuż za nim. Od razu położył się na swoim materacu i przykrył kołdrą. Zmieniłam mu pościel na świeżą, więc była czysta i pachnąca proszkiem do prania. Był do mnie odwrócony przodem i patrzył się na mnie i moją nieporadność. Siadłam na krawędzi łóżka.

- Jesteście razem?

- Nie! - zaprotestowałam szybko. Może nawet zbyt szybko.

- Chciałabyś z nim być, ale boisz się mojej reakcji?

- Nie.

- Od tamtego czasu... łączy Cię z nim coś?

- Nie.

- Przeze mnie?

- Nie.. nie wiem... chyba nie. Po prostu to koniec. Do niczego już nie dojdzie, nie chcę tego.

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz