Rozdział 4 [9 lipca]

21 3 0
                                    

Znów był jeden z tych dni, gdy to nie miałam w ogóle ochoty z nikim rozmawiać. Wczorajsza gra dobiła mnie jak każda poprzednia i naprawdę nie potrafiłam pojąć czemu ciągle zgadzam się na głupie gry. Pół dnia dryfowałam na materacu w basenie zastanawiając się co ze sobą zrobić i jak przestać się wszystkim zadręczać, ale naprawdę co chwilę chciało mi się płakać. Marzyłam, by wszystko było jak wcześniej, by to wymazać i by nic złego się nie stało. Miałam jednak świadomość, że to niemożliwe i że najlepiej by było, gdybym tylko przestała to rozpamiętywać.

- Co tam, młoda? - szturchnął mnie Piotrek, gdy stałam na plaży z rękami w kieszeniach i patrzyłam na zachodzące słońce.

- Wiesz co... nie wiem. Mam wszystko o czym mogłabym pomarzyć, a jednocześnie nie umiem się cieszyć. - bąknęłam.

- Rozumiem.

- Wszystko sypię sobie sama.

- Porozmawiaj z nim.

- Widziałeś jak się wczoraj zachowywał. Chyba mnie nienawidzi.

- Z pewnością tak nie jest... - westchnął i objął mnie po kumpelsku ramieniem prowadząc w stronę domu. Dałam się więc w milczeniu prowadzić. - Kupiłem kurczaka, więc zaraz zrobimy sałatkę z grzankami. Twoją ulubioną?

- Dzięki. - uśmiechnęłam się.

- W salonie siedział Shane z Kubą i Blanką i oglądali coś jedząc krakersy. Minęliśmy ich idąc do kuchni, a tam urzędował Eryk. Reszta prawdopodobnie siedziała gdzieś na górze.

- Lemoniadę i dla was? - uśmiechnął się.

Przytaknęłam głową, ale znów westchnęłam, bo uświadomiłam sobie, że ja dosłownie dostaję wszystkiego czego chcę i powinnam być naprawdę wyjątkowo wdzięczna, ale jakoś mi to nie wychodziło.

- Byłem rano pobiegać. - uśmiechnął się Piotrek wyciągając produkty z lodówki. - Co prawda trochę skacowany, więc nie wiem jak mi się to udało, ale jednak.

- Daleko?

- Dwa kilometry po plaży... - spojrzał na mnie z dumą.

- Wow... podziwiam, naprawdę. - wyszczerzyłam się. Chyba pozostało mi udawać, że jestem szczęśliwa.

- Warzywa, czy kurczak? - spytał, a ja woląc kroić warzywa szybko zabrałam mu sałatę z ręki. Wzięłam sobie deskę do krojenia i nóż i zabrałam się do pracy.

- Myślisz, że wszyscy będą chcieli, czy nie robić aż tyle? - westchnęłam napełniając drugą miskę.

- Myślę, że starczy. Em... Ellie? Jest coś o czym chyba powinnaś wiedzieć.

- Hm?

- Nie wiem na ile jest to prawdziwe przypuszczenie... ale Łukasz wyszedł gdzieś z Kingą i wydaje mi się, że poszli gdzieś razem. Pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć.

- Hm. Okay. - bąknęłam wzruszając ramionami, ale w rzeczywistości wcale nie było mi to tak obojętne. Skrzywiłam się na myśl, że mogą gdzieś teraz razem siedzieć w barze. Od razu humor popsuł mi się jeszcze bardziej niż było poprzednio.

- Nie chciałem Cię zdołować, no wiesz...

- Spokojnie, wiem. - szturchnęłam go udając uśmiech. - Tak tylko... mi z tym dziwnie.

- Mi trochę też. Nie łączy mnie nic z Kingą, no wiesz... ale to jednak moja przyjaciółka i byłoby dziwnie, gdyby oni jednak... coś. No nie wiem, nie odpowiada mi to. Poza tym my zaraz mamy zamiar wracać do Londynu. Nie ma co mieszać w relacjach. - westchnął. – Zwłaszcza, że zrobiłby się z tego pojebany czworokąt. To nie byłoby zdrowe.

...

Łukasz przeszedł obok mnie z rękami w kieszeniach, jakbym w ogóle dla niego nie istniała. Patrzyłam na niego, ale nie podniósł wzroku. Chciałam mu podać lemoniadę, ale głos ugrzązł mi w gardle i nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku. Po prostu nawet na nie nie spojrzał, nie kiwnął głową. Poczułam dziwny uścisk gdzieś powyżej nosa. Jakby właśnie zbierało mi się na płacz. Żeby tylko nie popłakać się na korytarzu, skierowałam się do swojego pokoju.

- Ells? - głos Kingi zatrzymał mnie tuż przed drzwiami i naprawdę, nie chciałam z nią rozmawiać.

- Hmm? - spojrzałam na nią. Miała wyraźnie dobry humor, co tylko mnie zirytowało. Widać było, że wypiła z piwo, może dwa. Pewnie tak samo jak Łukasz. Pewnie dobrze im się rozmawiało skoro mają ostatnio tak dobry kontakt.

- Mogę do Ciebie wpaść zaraz z herbatką?

- Jasne. - wzruszyłam ramionami i poczułam napad paniki.

Chciałam przecież iść do pokoju, by nikt nie zauważył że płaczę, ale gdy przyjdzie do mnie pogadać to mogę się zupełnie rozpaść. Czułam dziwny ból w środku. I zaczęłam głęboko oddychać. Weszłam do pokoju i odstawiłam szklankę na półkę nocną, a sama rzuciłam się na łóżko, twarzą w poduszkę. Przyszła pięć minut później.

- Byłam na mieście z Lukim...

Denerwowało mnie, gdy zdrabniała jego imię. To było nasze zdrobnienie, dla naszej paczki przyjaciół, a nie dla osób które go poznały parę dni temu.

- Wiem. - powiedziałam tylko oschle, ale wzięłam od niej kubek z herbatą, bo zrobiła również dla mnie.

- Wypiliśmy ze trzy piwa.

- Fajnie. - westchnęłam, bo za cholerę nie wiedziałam czemu mi to mówi.

- Powinnaś z nim porozmawiać, wiesz?

- O czym? Staram się z nim rozmawiać, ale... coś poszło nie tak, to nie takie proste.

- Wiem, znam sytuację. Opowiedział mi.

- Więc co jeszcze chcesz wiedzieć?

- Nic. Chciałam tylko byś wiedziała, że Wam kibicuję. Może naprawdę potrzeba czasu, ale uwierzcie, to nie koniec świata. Opowiadałam mu o tym co mnie w życiu spotykało i że nie każdy mój facet był... jakby to powiedzieć niedoświadczony. Rozumiem o co Wam chodzi, rozumiem całą ideę zazdrości i bólu i zawiedzenia i to wszystko, naprawdę ja to rozumiem... ale musicie też oboje zrozumieć, że to nie koniec świata. I jeśli było Wam razem dobrze, jeśli się kochaliście i rozumieliście... to czemu nagle chcecie z tego zrezygnować? W pojedynkę łatwiej jest przejść przez nieufność i ból niż razem? Kluczem do wszystkiego jest rozmowa i zrozumienie.

- Nasłał Cię do mnie? Żebyś spróbowała mnie namówić na coś?

- Nie. Nie ma pojęcia, że z Tobą rozmawiam.

- Więc jaki jest Twój w tym interes? Przecież prawie nas nie znasz, czemu więc tak obchodzi Cię by dwójka niemal obcych Ci ludzi się zeszła po jakimś kryzysie?

- Po prostu chcę być dobrą przyjaciółką. Wiem co zaraz powiesz, niedługo się rozstaniemy, wrócę do Londynu, Wy zostaniecie tutaj i takie tam... ale lubię Piotrka, on lubi Was. Możemy być znajomymi na odległość. Polubiłam Was, serio, wydajecie się wszyscy wspaniałymi ludźmi i chciałabym byście... a bo ja wiem? Odwiedzili nas kiedyś? My was? Nie mam w Anglii zbyt dużo znajomych i fajnie byłoby mieć przyjaciół. Po prostu chcę szczerze, z czystej dobroci Wam pomóc, nie mam w tych żadnych złych, ukrytych intencji, obiecuję.

- Przepraszam, że jestem do Ciebie z góry źle nastawiona. - westchnęłam nie patrząc na nią. - Naprawdę uważam, że jesteś w porządku, ja tylko... mam zły czas, jak wiesz. Naprawdę jestem podminowana i nie wiem co mam ze sobą zrobić. A ja i Łukasz... serio, nie wiem co będzie. Nie chcę nic na siłę. Jest dziwnie. Może wystarczy poczekać...

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz