Rozdział 22 [18 lipca]

12 1 0
                                    

Zielona dioda nie pozwalała mi spać. Nie chciałam odpisywać. Naprawdę nie chciałam widzieć już tego imienia. Spojrzałam na śpiącego Łukasza. Był zawinięty w kłębek, przytulając poduszkę tak mocno, że aż knykcie robiły mu się białe. Znów był cały zgrzany i co jakiś czas zamykał mocniej oczy. Musiał mieć ponownie okropne koszmary. Był bardzo rozczochrany i włosy miał niemal mokre od potu. Cholernie mu współczułam, ale był dzielny. Mimo jego rozchwiań emocjonalnych. Mikołaj ostrzegał, że może różnie reagować, ale oboje uznaliśmy, że płaczliwość jest zdecydowanie lepsza od agresji. Cała ta trucizna ogromnie mieszała mu w głowie i w uczuciach.

Dioda dalej migała. Wzięłam telefon do rąk, by jeszcze raz upewnić się, że te to od niego.

Shane: Jak idzie? Trzymasz się?

Ja: Jest ok.

Shane: Pomóc Ci jakoś? Powiedz tylko co mogę zrobić...

Nie wiem skąd we mnie tyle egoizmu, ale szczerze byłam wkurzona. Widząc jego imię widziałam słabszą siebię. Tą, która tak bardzo zjebała sprawę, gdy mogłam być silna. Widząc "Shane" na wyświetlaczu miałam w głowie swoją porażkę i swoją zdradę wobec Łukasza. Byłam wściekła. Nie mogłam spać widząc to walone imię. Jak mogłam się nie powstrzymać? Jak mogłam nie pomyśleć zanim poszłam do łóżka z własnym psychologiem i dałam się ponieść dziwnemu uczuciu podekscytowania? Jak mogłam myśleć tak egoistycznie i nie rozumieć, że tym skreślę całkowitą szansę na szczęście człowieka, który był dla mnie najważniejszy na świecie? Jak to możliwe, że kochałam kogoś i jednocześnie poszłam się pieprzyć z kimś innym? Mogłabym to sobie tłumaczyć bólem jaki czułam i zdezorientowaniem, zawiedzeniem że wszystko zjebałam. Wściekłością na Łukasza za dragi i tym, że w sumie i tak już popsułam samymi pocałunkami z Shane'm. Nie istotna jest żadna zazdrość wsteczna czy nic z tych rzeczy. Istotne jest to, że mając do wyboru Łukasza i Piotra wybrałam Piotra. Potem mając do wyboru Łukasza i Shane'a wybrałam Shane'a. Nie wierzyłam we własny egocentryzm i wyrachowanie. Czułam się jak śmieć. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy kocham Łukasza, a on wybiera osobę, z którą zapewniał mnie, że nic go nie łączy. To okrutne.

Ja: Nie trzeba. Radzimy sobie. Ciężko dziś było, ale może będzie coraz lepiej.

Shane: Jutro też nie wróżę łatwego dnia, ale może potem... Chciałbym zobaczyć go już zdrowego.

Dlaczego czułam taką niechęć do niego w tej chwili? Dlaczego miałam ochotę powiedzieć mu, żeby się walił? Może to tylko dlatego, że przez jego istnienie odsunęłam się dziś od Łukasza. Czułam się okropnie zagubiona. Gdy zadzwoniła jego znajoma z pracy i mówiła o Amandzie to aż mi się zrobiło niedobrze z nerwów. I gdy zaczął płąkać. Najgorsze we wszystkim jest to, że on płakał przeze mnie. To wszystko, cały jego stan jest tylko i wyłącznie przez mój walony egoizm. Jak mogłam nie pomyśleć o tym wcześniej, gdy niesiona emocjami z radością ściągałam koszulę z Shane'a. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Czułam, jakbym zdradziła. Przecież w tamtym momencie wiedziałam, że mnie kocha. Wiedziałam, że z Amandą to była tylko pomyłka. Czemu mimo to się nie zawahałam? Czemu zachowałam się jak najgorsza kurwa i pokierowałam się tylko własnym widzimisię...

Zapowiadała się okropna noc.

...

- Patrzysz na mnie i czujesz zażenowanie? Czujesz że jestem żenujący, prawda? - spytał, gdy drżącymi rękami brał ode mnie rano leki.

- Nie. - odpowiedziałam chłodno.

- Więc co czujesz patrząc na to wszystko? Obrzydzenie? Litość?

- Czuję złość.

- Na mnie? Na to co zrobiłem? Na to, że musisz niańczyć mnie jak pięciolatka? Że jestem taki żałosny?

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz