Łukasz.
Nie powinienem jej tego robić. Ta myśl nie opuszczała mnie cały wieczór. Ale teraz wydawało mi się już wszystko jedno. Chciałem się upić piwami, ale musiałbym pochłonąć za dużo płynów, by wprowadzić się w stan jakiego potrzebowałem. Kupiłem wódkę. Siedziałem na piasku przy molo, niedaleko baru gdzie wczoraj byłem z Ellie. Zerknąłem na zegarek. Nie było mnie w domu już cztery godziny, więc całkiem słusznie zniknęło pół litra wódki. Kupiłem zero siedem, by uchlać się w trupa, a potem wymiotować i płakać jednocześnie. Nie, żebym miał na to ochotę. Po prostu musiałem, coś w środku mi podpowiadało, że jeśli tego nie zrobię to wezmę tabletkę. W pewnym momencie zacząłem się śmiać sam do siebie uświadamiając sobie, że to żałosne, że bardziej boję się wziąć tabletkę z paracetamolem i zmieszać ją z alkoholem niż wziąć coś do żyły. Przecież nic mi bardziej nie rozwali organizmu niż to. Ale póki nie czułem fizycznie objawów to nie umiałem zrozumieć, że to naprawdę niebezpieczne.
- Obyś tylko po wypiciu całości nie próbował wejść do wody. - usłyszałem zza siebie i zobaczyłem barmana z wczoraj, który chyba miał przerwę w pracy i wyszedł zapalić sobie papierosa. Mrużyłem oczy, by jakoś wyostrzyć obraz, byłem już tak pijany.
- Wiem, tak głupi nie jestem. - bąknąłem.
- To dobrze, nie wybaczyłbym sobie, gdyby ktokolwiek obok mojego baru się utopił. A po alkoholu skurcze łapią. Nie chciałbyś tego stary zobaczyć. - dopowiedział. - Fajkiem bym Cię poczęstował, ale jak złapie Cię śmigło po tym piciu to nie będę sprzątał plaży.
- Spoko. - powiedziałem tylko i wziąłem kolejnego łyka krzywiąc się niemiłosiernie, bo nie miałem czym popić. Spojrzał na mnie tylko z góry i westchnął. Chyba nie miał już nic do dodania, a ja poczułem się bardzo żałośnie.
- Nie widzieliśmy się kiedyś? Tutejszy?
- Nie. Wczoraj byłem na piwie u Was w barze.
- Hmm... możliwe, w sumie sporo twarzy się tam przewija. Nie chcę konfliktu... ale może byś na dziś już skończył? Pół litra to bardzo dużo, a widzę, że nie masz w planach już tego odstawić. Trochę się chwiejesz.
- Nie przez takie rzeczy przechodziłem. - bąknąłem tylko i poczekałem aż wypali papierosa i sobie pójdzie. Na szczęście nie musiałem długo czekać, bo pożegnał się krótko i wrócił do baru. Zobaczyłem na telefonie, że mam nieodebrane połączenia od Ellie sprzed godziny i przełknąłem nerwowo ślinę. Nie mogłem jej teraz odpisać ani oddzwonić, bo zorientowałaby się w jakim jestem stanie. Z drugiej strony bałem się, że skoro się obudziła to może się martwić. Postanowiłem jednak napisać wiadomość. Miała być krótka i konkretna. Skleciłem tylko coś w stylu "Nic mi nie jest, nie martw się o mnie", ale nie mogłem się dopatrzeć czy gdzieś nie zrobiłem literówki. Zakręciło mi się w głowie i się położyłem na piasku. Czułem skurcz serca i aż podkuliłem nogi. To trochę jak demo uczucia jakie jest po narkotykach. Taki krótki orgazm pochodzący gdzieś z okolic serca i będący jednocześnie przyjemnym i nie. Sam nie wiem jak to określić, ale jednocześnie z automatu na mojej twarzy malował się błogi uśmiech, ale łączył się ze strachem o to co się ze mną dzieje. To chyba niepokojące, że to czułem. Ale jednocześnie niezwykle przyjemne. Postanowiłem powoli wracać do domu. Siedzenie w wietrze na plaży nie było jednak czymś co mogłem robić bez końca. Spróbowałem wstać na nogi i szybko oceniłem, że będzie to długa podróż. Zrobiłem dwa kroki do przodu, a potem jeden w tył i głupio się zaśmiałem. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłem. Nie miałem pojęcia o niczym. Robiłem co czułem i miałem to zupełnie gdzieś. Poprawiłem sobie koszulkę, bo uświadomiłem sobie, że jest dziwnie wkasana z lewej strony i nie mogłem sobie przypomnieć z jakiego powodu. Może niechcący, gdy próbwowałem się odlać przy lesie, ale opierałem się czołem o drzewo, by złapać równowagę. Znów uśmiechnąłem się pod nosem wyobrażając sobie to jak musiałem wyglądać, ale jednocześnie wiedziałem, że inaczej nie byłbym w stanie ustać. Grunt to trzymać nogi szeroko. Krok do przodu, a potem kolejny łyk wódki. Zjadłbym coś. Pomyślałem, że w domu w lodówce na pewno coś będzie i muszę tam szybko dotrzeć dopijając zawartość butelki po drodze. Trochę się zachwiałem podczas drogi i poczułem, że kolejny atak nadchodzi, wiec szybko usiadłem na ziemię. Dziwne uczucie spadania nadeszło. Skurcz serca, albo czekogolwiek innego wewnątrz mnie. Wygiąłem się z dziwnym uczuciem błogości. Siedziałem sobie na nogach na plaży i postawiłem butelkę na piasku. Nie mogłem wstać, bo bym się wywrócił. Znów przyszedł miły skurcz. Miałem to tylko parę razy w życiu, gdy leżałem na podłodze i słuchałem muzyki po winie w środku nocy. A teraz się powtórzyło. Nie obchodziło mnie nic, jak przeżywanie tego cholernego uczucia. Szybko minęło, po jakichś pięciu sekundach i padłem na piasek. Wyciągnąłem telefon, bo czułem wibracje. Myślałem, że to Ellie, ale na moim ekranie pojawił się nieznajomy numer. Chwilę się wahałem, ale w końcu nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem do ucha. Nie powiedziałem ani słowa tylko czekałem na głos.
CZYTASZ
Sama w tłumie 3.
RomansaDo niektórych rzeczy trzeba dojrzeć, inne zrozumie tylko ten, kto sam czuł się podobnie. To opowieść o relacjach: ich zacieraniu, naprawianiu i wewnętrznych rozdarciach, które nie pozwalają przesypiać nocy. Jak zwykle pełna sprzeczności, problemów...