Rozdział I

29.2K 1.7K 739
                                    

 Wziąłem głęboki oddech i utworzyłem oczy. Tej nocy prawie w ogóle nie mogłem spać. Wyjrzałem przez okno. Było jeszcze ciemno, ale horyzont powoli zabarwiał się na pomarańczowo. Nie było widać żywej duszy, a jedynym dostrzegalnym ruchem były delikatne fale na oceanie.

Jak najciszej, aby nie obudzić Rachel, która miała pokój naprzeciwko, ruszyłem do łazienki. Włączyłem ogień pod zbiornikiem na wodę i zacząłem się rozbierać z wczorajszych ubrań. Rozpuściłem ciemno brązowe włosy, które delikatnymi falami opadały aż do połowy pleców. Były one dla mnie oznaką buntu.

Od kiedy pamiętam mama ścinała mi włosy tuż przy głowie. Każdy mężczyzna w Aquem nosił je krótko ścięte. Była to oznaka przynależności do społeczeństwa i choć zdarzały się pojedyncze osoby z włosami do ramion, jeszcze nie spotkałem osoby z dłuższymi. Nigdy nie cierpiałem krótkich włosów, więc od kiedy miałem dziesięć lat, nie pozwoliłem nikomu ich dotknąć. Mama widząc jak mi na tym zależy, zaprzestała prób zcięcia moich kłaczków. Przecież i tak wychodziłem tylko raz do roku.

Wszedłem do wanny otworzyłem zbiornik na wodę i zamknąłem oczy. Delikatnie poruszyłem ręką w powietrzu i spojrzałem na swoje dzieło. Nad moją głową wisiała duża bańka zrobiona z wody. Wyobraziłem sobie deszcz. Po chwili na moim ciele pojawiły się ciepłe kropelki wody. Westchnąłem z przyjemności, nie tracąc skupienia. “Zakręciłem” wodę i wymyłem porządnie ciało, dużo czasu poświęcając włosom, po czym dokładnie się wypłukałem. Pozostałej części wody kazałem znów wlać się do zbiornika.

Po wysuszeniu włosów i włożeniu czystych ubrań, zerknąłem jeszcze raz do zbiornika. Jeśli Rachel chciałaby się rano wykąpać, stanowczo nie starczyłoby jej wody. Otworzyłem więc małe okienko i skupiłem się na dużej górce świeżego, nieubitego śniegu. Po chwili wleciał on przez okno, lądując w jeszcze ciepłej wodzie. Rozległ się cichy syk topionego śniegu.

Na palcach wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do drzwi wyjściowych.

- A ty dokąd? - Wysoka kobieta po czterdziestce stanęła w progu kuchni. Jej blond włosy i błękitne oczy, sprawiały, że wyglądała na delikatną i cichą. Wygląd jednak potrafi mylić. Zdecydowanie jest najsilniejszą kobietą jaką znam.

- Chciałem się przejść, mamo.

- I dlatego się skradasz? - jej brwi powędrowały w górę.

- Nie chciałem was obudzić.

- Niech ci będzie, ale za godzinę śniadanie.

- Nie jestem gło…

- Nawet nie myśl, żeby się nie zjawić. Później mi zemdlejesz na Uroczystości.

- Dobrze, będę za godzinę - posłałem jej rozbawiony uśmiech i szybko wyszedłem, aby nie zdążyła zmienić zdania i urządzić mi długiego wykładu na temat zdrowego odżywiania.

Otuliłem się mocniej płaszczem i nałożyłem kaptur na głowę. Mimo to po kilku minutach zacząłem się trząść. Nienawidzę zimna, a muszę mieszkać w miejscu, gdzie temperatura nigdy nie przekraczała dziesięciu stopni!

Zignorowałem niewygodę i szybkim krokiem zmierzałem w stronę mojej kryjówki. Od lat chodziłem tam, by nie siedzieć ciągle w domu. Była to niewielka polanka u podnóża góry, otoczona ze wszystkich stron lasem.

Nikogo, nigdy nie widziałem w tym miejscu, więc to tutaj ćwiczyłem panowanie nad wodą. W tym miejscu także odkryłem, że posiadam moc. I tu poznałem swojego jedynego przyjaciela, a raczej przyjaciółkę.

Zagwizdałem głośno na palcach i usiadłem na dużym pniu zwalonego drzewa. Zamknąłem oczy słuchając jak wiatr kołysze gałęziami drzew. Coś mokrego dotknęło mojej ręki.

Opowiadanie Yaoi (slash) - Ogień i wodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz