Rozdział VIII

22.3K 1.5K 880
                                    

Kolejnego dnia obudziłem się z dziwnym uczuciem. Z pozoru wszystko było takie jak zawsze. Słońce wschodziło, ptaki zaczynały śpiewać, a jakiś zagubiony pies szczekał w okolicy. Mimo to, czułem się jakby miało się stać coś niedobrego.

Wtuliłem się mocniej w Elina, a ten objął mnie i naciągnął na siebie. Spojrzałem na jego twarz, ale wyglądało na to, że zrobił to nieświadomie. Oczy dalej miał zamknięte, a zagubiony kosmyk czarnych włosów leżał na jego policzku. Odgarnąłem go, leciutko muskając gładką skórę. Elin przysunął twarz do mojej dłoni i ujmując ją w swoją, znów znieruchomiał. Oparłem głowę na jego piersi, nie mając ochoty się ruszać. Wziąłem głęboki wdech, wciągając do płuc zapach Elina.

Zamknąłem oczy i wtedy dotarło do mnie dlaczego tak dziwnie się czuję. Nie chciałem, aby to się skończyło, aby nasza wspólna podróż i wspólne pobudki dobiegły końca. Nie chciałem znaleźć się pośród obcych sam, bez nikogo z kim mógłbym porozmawiać. Nie chodziło też o zwykłego przyjaciela, bo optymistycznie zakładałem, że jakiegoś prędko zdobędę. Chodziło konkretnie o Elina i choć doskonale o tym wiedziałem, nie mogłem znaleźć żadnego konkretnego uzasadnienia tego uczucia. Po prostu chciałem, aby wszystko pozostało choć po części tak, jak do tej pory.

Dałem sobie mentalnego kopniaka, aby przestać zastanawiać się nad tym co będzie i rozkoszowałem się chwilą obecną. Od jakiegoś czasu Elin był moim najwygodniejszym posłaniem. Spało mi się na nim lepiej, niż w moim łóżku w Aquem. Nie zdziwiło mnie więc to, że przymykając na chwilę oczy, zapadłem w miłą drzemkę.

-Rybko - usłyszałem cichy głos. - Wiem, że ci wygodnie i zapewniam, że mi też, ale musimy już jechać.

- Jeszcze chwilkę - wymamrotałem, wtulając nos w ciepłe ubranie na klatce piersiowej Elina. Ten tylko zaśmiał się cicho i z powrotem mnie objął. Mógłbym tak zostać na wieki, ale niestety musiałem w końcu wstać.

Podniosłem się, wyginając do tyłu z uniesionymi rękami, aby rozprostować kości. Spaliśmy bez namiotu, gdyż noc była wyjątkowo gorąca.

Elin przyglądał mi się, kiedy rozciągałem mięśnie. Dalej leżał na ziemi, więc podałem mu rękę i pomogłem wstać. Zjedliśmy szybkie śniadanie i odwiązując konie od pobliskiego drzewa, ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie musieliśmy się spieszyć, więc spokojnym tempem przemierzaliśmy leśną dróżkę. Po pewnym czasie konie wspięły się na wysoki pagórek, dzięki czemu mogliśmy ujrzeć całą okolice.

Wokół rozciągał się las, w którym zapewne wiele osób zgubiło drogę. Drzewa rosły blisko siebie, przepuszczając przez swoje korony tylko kilka promyków światła.

- Popatrz tam, to Ignem - pokazał palcem, a ja podążyłem za jego wskazówką.

Daleko, za granicami lasu dostrzegłem duże miasto w kształcie koła. Najwyższe budynki znajdowały się w jego centrum. Podejrzewałem, że była to siedziba Igne, a co za tym idzie, dom Elina. Od pałacu we wszystkie strony odchodziły uliczki, przy których stały już mniej bogate domy. Z tej odległości nie mogłem dostrzec niczego więcej. Biorąc pod uwagę okolice, pewnie obejrzę miasto dopiero, kiedy do niego dotrzemy.

Przejście przez las okazało się łatwiejsze niż myślałem. Elin doskonale znał ten teren i co chwilę prowadził nas jakimiś ukrytymi ścieżkami. Zastanawiało mnie tylko to, że nie idziemy główną drogą, która najwyraźniej prowadziła prosto do Ignem. Postanowiłem więc zapytać o to Ignisa.

 - Przy głównej drodze czają się najeźdźcy. Okradają przejeżdżających, by móc przeżyć w tych lasach. Z rozkazu mojego ojca, obecnie droga ta jest zamknięta, a ci którzy muszą wyjechać, bądź wjechać do miasta, jadą ścieżkami takimi jak ta. Dzięki temu jest mniej ataków i rzadziej jakiś Najeźdźca wdziera się do Ignem - odpowiedział mi naukowym tonem, choć coś w jego głosie świadczyło o tym, że sam rozwiązałyby ten problem inaczej.

Opowiadanie Yaoi (slash) - Ogień i wodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz