- Czekaj, więc mówisz nam, że jesteś synem Fenix', potomkiem najsilniejszego Aquera i władasz teraz dwoma żywiołami? Ponadto twój ojciec nie zawsze jest płonącym ptakiem, ale zamienia się w człowieka, a ty dotykając kogoś w wodzie, potrafisz wejść mu do głowy? - podsumował Igne, kiedy przy śniadaniu poruszyliśmy temat ostatnich wydarzeń. Kiwnąłem głową, gdyż usta miałem pełne przepysznych naleśników.- Wspaniale!
- To jeszcze nie koniec - powiedział uśmiechnięty Elin, który od rana był w wyśmienitym humorze. - Potrafi też nadać Błogosławieństwo i leczyć Aquerów mocą wody. Swoją drogą, ciekawe, czy z ogniem też zadziała.
- Nie mam pojęcia, na razie nawet nie potrafię utworzyć małego płomyczka, nie zapalając przy tym połowy pokoju.
- Więc postanowione. Elin od dziś codziennie będziesz ćwiczył z Araelem w sali treningowej - Igne wyglądał na zachwyconego swoim pomysłem. - Kiedy już opanujesz ogień, zrobimy ci mały egzamin. Możemy też poprosić Alena o pomoc w medycynie. Jego talent marnuje się w walce poza Ignem.
- Byłoby świetnie, dziękuję - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Elina, który z zadziornym uśmieszkiem wpatrywał się w moje oczy. Od razu przypomniała mi się sytuacja z dzisiejszego ranka, a na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec.
Ariel spojrzała na nas badawczo, po czym uśmiechnęła się przebiegle i skupiła się na Elinie.
- Au! - krzyknęła chwilę później i chwyciła się za dłoń. - Elin, jak to zrobiłeś?!
- Kochanie, wszytko w porządku? - Aria od razu spojrzała na rękę córki, ale nie widząc na niej żadnej rany, odetchnęła z ulgą. - Co się stało?
- Elin mnie oparzył - postanowiła wyjaśnić, widząc nierozumiejące spojrzenie rodziców. - Nie tak naprawdę, tylko w głowie.
Nie wyglądało na to, żeby jej rodzice coś zrozumieli, westchnęła więc i skierowała spojrzenie na mnie. Nie mogłem powstrzymać zadowolonego uśmiechu.
- Osz ty - burknęła do mnie. - To twoja sprawka. Wiedziałam, że sam by się tego nie nauczył.
- Ej! Wcale nie jestem w tym taki zły. Trzeba było nie pchać się do moich myśli, to byś nie oberwała.
Zwabiona podniesionymi głosami Ave, wspięła mi się po koszuli, przy okazji niemiłosiernie łaskocząc po brzuchu, i wychyliła łebek zza mojego kołnierzyka. Miny Arii i Edwarda, kiedy ją zobaczyli były bezcenne. Ariel też znieruchomiała, wpatrując się w zwierzątko. Odchrząknąłem i uśmiechnąłem się lekko rozbawiony.
- Więc, jeszcze jej nie przedstawiłem. To jest Ave. Przyjechała ze mną z Aquem i jak widać jest trochę nieśmiała. Dzisiaj uparła się żeby zjeść z nami śniadanie.
- Ave, poznaj moją rodzinę - Elin uśmiechnął się do wiewiórki, na co tak wyszła mi zza kołnierza i wskoczyła mu na ramię. Ignis nawet nie krył swojego rozbawienia minami najbliższych.
- Jaka śliczna! - Ariel w końcu otrząsnęła się za zdziwienia i wyciągnęła rękę do wiewiórki. Ta powąchała ją i nie przejmując się niczym, po prostu przeskoczyła nad stołem, idealnie odmierzając odległość i lądując na ramieniu dziewczyny. Ta zaczęła się śmiać i usiłowała złapać zwierzątko, które co chwilę przeskakiwało jej z ramienia na głowę, a później na drugie ramię.
Aria zakryła usta dłonią i zaczęła się cicho śmiać, natomiast Edward tylko uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową.
- Chłopcze, ty chyba nigdy nie przestaniesz nas zaskakiwać - powiedział i skinął w stronę służącego. - Przynieście najlepsze orzechy z naszej spiżarni. Żaden gość nie może zostać pominięty - skinął w stronę Ave.
CZYTASZ
Opowiadanie Yaoi (slash) - Ogień i woda
FantasyNa świecie kilkadziesiąt lat temu pojawiły się osoby z tajemniczymi mocami. Każdy z nich potrafił manipulować jednym z czterech żywiołów. Aby zapobiec walkom, świat został podzielony na cztery rodzaje miast. Są to miasta: ognia, wody, ziemi i powiet...