- Arael, wstawaj już rano - puszysty miś stanął przede mną i szturchnął mnie miękką łapką.-Rybko?
- Wiesz, Misiu? Jest taki typ, który tak do mnie mówi. - wymamrotałem i pociągnąłem misia za łapkę. Był mięciutki, wiec od razu się w niego wtuliłem. - Nigdy nie wiem o co mu chodzi. Raz się wścieka, innym razem mi pomaga. Przynajmniej ty nie zrzędzisz tak jak on.
Miś zachichotał i ułożył się wygodniej, przyciągając mnie bliżej siebie.
- Mmm jesteś prawie tak ciepły jak Elin. Zmarzłem dzisiaj, a ostatnio jak się obudziłem, to było mi tak cieplutko i okazało się, że on spał obok. To było trochę dziwne, ale nawet miłe.
- A więc ten Elin jest zrzędą? - pluszak cały czas wydawał się być rozbawiony.
- Czasami, ale nie zawsze. Tylko wścieka się, a ja nie wiem o co. Na przykład zobaczyłem jego bliznę, a ona na mnie nakrzyczał, jakby to było coś wielkiego. Ja też mam bliznę, wiesz? Taką dziwną, na pośladku. Mama mówi, że to znamię, ale wygląda jak blizna.
- Czyżby? - głos misia nieco się zmienił. - Nie wierzę, chyba muszę ją zobaczyć.
Misiu chwycił mnie za tyłek, aż podskoczyłem zaskoczony. Próbowałem go odepchnąć, ale tylko przeturlaliśmy się tak, że znalazł się nade mną. Chciałem posłać mu groźne spojrzenie, więc otworzyłem oczy i ujrzałem dwa bursztyny, wpatrujące się we mnie.
Krzyknąłem, ale Elin szybko zatkał mi usta ręką.
- Nie krzycz, dzieci śpią - widząc, że się uspokoiłem, uwolnił moje usta.
- Co ty robisz?!- krzyknąłem na niego szeptem, o ile to w ogóle jest możliwe.
Elin pokazał mi swoje zęby w łobuzerskim uśmiechu i ścisnął moje pośladki, na co cicho kwiknąłem. Moja twarz momentalnie zrobiła się czerwona.
- Hmm, szukam tej blizny, jestem bardzo ciekawy jaki ma kształt - wcale nie wyglądał na ciekawego. Nie przypominał też misia, do którego tuliłem się we śnie. Co najwyżej był podobny do wielkiego, głodnego niedźwiedzia, który właśnie chce schrupać małego zajączka. Tylko, że ten zajączek wcale nie jest taki bezbronny.
- Zabieraj te ręce z mojego tyłka i złaź ze mnie - syknąłem, modląc się, by krew moja przestała płynąć w dół.
- Cóż wyjątkowo mi wygodnie - zacząłem się szarpać, ale to wcale nie pomagało. Sfrustrowany, nieświadomie uniosłem wodę z wazonu stojącego przy łóżku i skierowałem strumień prosto w twarz ignisa. Ten odchylił się do tyłu, chcąc go uniknąć, dzięki czemu wyturlałem się spod niego i skoczyłem na równe nogi.
- Za to mnie wygodnie bez wygłodniałego niedźwiedzia - fuknąłem i wymaszerowałem z pokoju. Dobiegł mnie jeszcze tylko śmiech Elina:
- Przed chwilą byłem Misiem - spaliłem raka i szybko ruszyłem do łazienki.
Woda była już nagrzana, więc szybko wziąłem prysznic i zmieniłem ubranie. Brązowe włosy spiąłem w wysoki kucyk i udałem się do kuchni.
Loire krzątała się po pomieszczeniu przyrządzając wyśmienicie pachnące potrawy. Zaburczało mi w brzuchu i przypomniałem sobie, że nie jadłem kolacji.
Przy stoliku siedział Elin podgrzewając rękami dzbanek herbaty. Pod kociołkiem także płonął ogień, choć nie było tam żadnego drewna. Loire poprosiła mnie o przyniesienie wody ze studni, więc skupiłem się na okolicy i natychmiast wyczułem dużą jej ilość kilkaset metrów od domu. Otworzyłem okno i wpuściłem do środka bańkę z wody, na co Loire zaśmiała się cicho.
CZYTASZ
Opowiadanie Yaoi (slash) - Ogień i woda
FantasyNa świecie kilkadziesiąt lat temu pojawiły się osoby z tajemniczymi mocami. Każdy z nich potrafił manipulować jednym z czterech żywiołów. Aby zapobiec walkom, świat został podzielony na cztery rodzaje miast. Są to miasta: ognia, wody, ziemi i powiet...