Rozdział IX

20.1K 1.4K 743
                                    

Popatrzyłem na Elina, nic nie rozumiejąc, a on uśmiechnął się do mnie. Dziewczyna mnie puściła i podeszła do Ignisa.

- Rybko, poznaj moją siostrę, która może i nie wygląda, ale jest moją bliźniaczką. Ma na imię Ariel i jak widzisz woli nieznajomych niż własnego brata.

- Ej! Po pierwsze kultura wymaga, aby najpierw przywitać gościa, a po drugie, Arael wcale nie jest nieznajomym. Dzięki twoim opowieściom, czuję jakbym go znała od zawsze. – Dziewczyna przytuliła się do brata, a następnie pokazała mu język. – Cześć. Jak powiedział ten gbur, nazywam się Ariel. Miło mi poznać i przepraszam za ten wybuch, naprawdę wiele o tobie słyszałam.

- Od kogo? – Czułem się, jakby coś mnie ominęło.

- Jak to od kogo? Od Elina, oczywiście. Jesteśmy bliźniakami, więc nawet jeśli nie chciał mi nic mówić, wszystko wyśpiewał – mrugnęła do mnie, aż przeszedł mnie dreszcz. Miałem wrażenie, że Ariel wie o wszystkim. Musiałem zrobić głupią minę, bo zaczęła się ze mnie śmiać. – Później opowiem ci, jak to działa. Jestem pewna, że zostaniemy przyjaciółmi. Chodź, czas poznać resztę rodzinki.

Ariel podbiegła do mnie i wciągnęła za rękę do pałacu. Było w niej coś zabawnego i godnego zaufania, więc po prostu nie stawiałem oporu.

Elin zrównał się ze mną i szedł obok, cały czas zerkając w moją stronę.

- No co? – szepnąłem, a on popatrzył na mnie ze zmartwieniem i westchnął głęboko.

- Nie mam pojęcia, ale lepiej się przygotuj. Mój tata na pewno coś szykuje i nie zdziwiłbym się, gdyby to było związane z twoją mocą. Miałem ci o tym nie mówić, ale już i tak nie dasz rady się wycofać. Prawie jesteśmy, pilnuj się.

Właśnie dochodziliśmy do wielkich dębowych drzwi, a ja byłem kompletnie przerażony. Wystarczająco denerwowałem się bez ostrzeżenia Elina, ale i tak byłem mu wdzięczny.

- Ja muszę iść – powiedziała Ariel, kiedy doszliśmy do drzwi. Zapukała dwa razy i odeszła, zostawiając nas samych.

- Gotowy? – Elin spojrzał na mnie pytająco.

- Nie, ale otwieraj. – Wziąłem głęboki wdech i przygotowałem swoją moc, tak na wszelki wypadek.

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i moim oczom ukazała się duża sala z marmurowymi kolumnami, biegnącymi w dwóch rzędach przez całą długość sali. Ściany udekorowane były starymi arrasami, przy których wisiały różne narzędzia do walki.

Na przeciwko wejścia stał stół, otoczony pięcioma krzesłami, z których tylko jedno było zajęte. Prowadził do niego długi, czerwony dywan.

Wysoki, barczysty mężczyzna siedział zaczytany w jakieś dokumenty. Miał ciemnobrązowe włosy i bursztynowe oczy, które odziedziczył po nim Elin. Ubrany był w prostą koszulę, ale mimo to wyglądał, jak na swoją pozycję przystało. Był przystojny i kropla w kroplę podobny do stojącego obok mnie Ignisa. Odróżniał ich tylko kolor włosów i widoczny na twarzy mężczyzny upływ czasu.

Nie miałem wątpliwości, że stoję właśnie przed ojcem Elina, czyli najprawdziwszym Igne. Delikatnie się uśmiechnął, gdy nas zobaczył i gestem zaprosił do środka. Wydawał się miły, więc zrobiłem krok na przód, ale to był błąd. Elin próbował mnie zatrzymać, więc, chcąc nie chcąc, znalazł się obok mnie.

Ze wszystkich stron poleciały na nas dziwne kulki wielkości pięści. Mając radę Elina na uwadze, uwolniłem przygotowaną wcześniej moc i zamknąłem nas w wielkiej bańce wody. I znów Elin wpadł na ten sam pomysł. Staliśmy więc otoczeni ogniem i wodą, tak że nasze pole widzenia ograniczało się do wnętrza osłony.

Opowiadanie Yaoi (slash) - Ogień i wodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz