11. Zaręczyny

360 56 25
                                    

Po raz kolejny Ainosuke siedział razem z Joe oraz Cherry'm we włoskiej restauracji. Potrzebował ucieczki z posiadłości, w której odbywały się przygotowania do jutrzejszego przyjęcia zaręczynowego. Nie chciał w tym uczestniczyć, ponieważ nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia. Jedyną osobą, której nie mógł ochronić był Tadashi. Ciotki wyznaczyły go do sprawowania pieczy nad całą służbą i obaj nie mogli z tym nic zrobić. Żegnał się z nim potrafiąc już bezbłędnie odczytać w jego oczach ból oraz pogodzenie się z tym co nadchodziło.

– Rzadko do nas wpadasz, ale jak już to robisz to podejrzewam, że na jednej butelce wina się nie skończy – powiedział Joe wychodząc z zaplecza. W dłoni trzymał butelkę dobrej jakości alkoholu, który trzymał na specjalne okazje, kiedy mogli się spotkać w tym gronie.

– Nie rób z nas alkoholików – mruknął Cherry podstawiając już pod nos zielonowłosego pusty kieliszek.

– Nie brzmi to dobrze z twoich ust.

– Zamknij się gorylu.

– Pij i się nie odzywaj czterooki.

– Ach ta miłość – zaśmiał się Ainosuke.

– To nie jest miłość – powiedzieli we dwójkę.

Mężczyzna przyglądał się ich zaczerwienionym twarzom. Odkąd ich tylko poznał krążyli wokół siebie to zbliżając się to odpychając. Nie pojmował tego dziwnego tańca, który prezentowali od lat. Nie wtrącał się jednak zdając sobie sprawę, że był ostatnim, który mógł pouczać kogoś w dziedzinie miłości. Sam przez wiele lat był ślepy na diament, który miał przy sobie. Prosto było prawić o potędze uczuć, ale trudniej było się do nich przyznawać i okazywać tym, których miłowaliśmy.

Równie dobrze Joe oraz Cherry mogli ze sobą być, a to była inna forma związku. W końcu nie było jednego prawidłowego wzorca relacji. Ludzie ją kształtowali i to od nich zależało jaki przyjmowała kolor, kształt, smak. W miłości wszyscy stawali się artystami tworzącymi z zasobów które posiadali. Ainosuke był ciekawy co będzie się kreować z jego relacji z Tadashim. Byli skrajnie różni, ale w pewien sposób dopełniający się.

Jego można było przyrównać do nieposkromionego płomienia, za to ukochany mu mężczyzna był spokojną rzeką powoli płynącą i nie zmieniającą swojego biegu. Ta inność. Możliwe, że to ona sprawiała, że choć egzystowali w tym samym świecie to ich kontakt był skazywany na porażkę. Jednak woda z ciepłem ognia tworzyła parę, a ona unosiła się ponad wszystko i oni wzniosą się kiedyś wprost do nieba, aby znowu zamieszkać porzucony ogród i na nowo napisać bieg historii miłości – tym razem bez zdrad i cierpienia.

– Rozumiem, więc jeśli nie możemy się napić za waszą miłość – uniósł kieliszek wypełniony czerwonym, półwytrawnym winem – Napijmy się w takim razie za spotkanie. Pasuje wam?

– Niech będzie – mruknął Cherry – Za spotkanie.

– Za spotkanie – przytaknął Joe – To może jak jesteś tak skory do rozmów o miłości to się pochwalisz jak ci idzie w uszczęśliwianiu Snake'a. Już dawno w ogóle nie widziałem go na trasie. Dzieciaki powoli zaczynają narzekać.

– Nie należy do nich – mruknął niezadowolony na myśl o tym, że Tadashi mógłby poświęcać komuś innemu, niż on uwagę – Chyba dobrze. Ostatnio dużo się uśmiecha.

– Chyba widziałem tylko raz jak to robił – powiedział Joe przykuwając tym uwagę Ainosuke. Widząc groźne spojrzenie mężczyzny od razu postanowił uzupełnić myśl. Wolał się nie narażać zdając sobie sprawę jak bardzo Adam potrafił być zaborczy oraz uparty – To było jak za drugim podejściem pokonałeś Snow. Pewnie myślał, że nikt go nie widział.

W poszukiwaniu szczęścia (Adam x Tadashi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz