Rozdział 28: Wspinamy Się Na Szczyty Absurdu [Liwia]

102 9 6
                                    

Mogłoby się wydawać, że dzieci Morfeusza powinny w pełni rozumieć zjawisko snu. Granicę między rzeczywistością, a fantazją. Muszę was zawieść. To dla mnie taki sam absurd jak dla was. Może dlatego wcześniej wam o nich nie opowiadałam. Ten jednak był zdecydowanie zbyt ważny, aby go spłycić lub pominąć. Zapnijcie pasy, czeka nas ekscytująco absurdalna podróż do mojej głowy.

Nigdy nie lubiłam trafiać podczas snu do Obozu Jupiter. Właśnie w takich chwilach wolałabym być córką Hypnosa. Mogłabym być wszędzie gdzie bym tylko zapragnęła w dowolnie wybranej postaci. Zamiast tego przyglądając się swojej dłoni, próbowałam odgadnąć czy tym razem jest materialna. Odetchnęłam z ulgą kiedy kiedy stwierdziłam, że jest przezroczysta. Jeszcze mi tego brakowało, aby Rzymianie pobiegli z płaczem do Oktawiana bo jego siostra straszy ich w nocy. Nie wymyśliłam sobie tego. Kilka razy naprawdę tak się to skończyło.

Od razu zauważyłam, że coś tu jest nie tak. Przerażeni legioniści stłoczyli się przed Polem Marsa na którym pojawiła się dość dziwna konstrukcja. Na środku znajdował się stos palny, a tuż obok niego podwyższenie na którym ktoś umieścił bogato zdobiony tron. Nie trudno było się domyślić kto byłby zdolny do ponownego zorganizowania jednego z najbardziej okrutnych rzymskich przedstawień w historii. Od razu rozejrzałam się za Oktawianem mając ochotę mu przywalić. Nie musiałam zbyt długo na niego czekać.

Witajcie Rzymianie! Pokłoncie się waszemu Pontifexie Maximusowi (Najwyższy kapłan, posłaniec bogów)! — ogłosił centurion Pierwszej Kohorty.

Tłum natychmiast upadł na ziemię jakby mieli zaszczyt gościć samego cesarza. Choć z tego co słyszałam to bardziej władcy absolutnego. Ten urząd powinien być używany tylko w sytuacjach naprawdę kryzykowych, gdy na miejscu nie było żadnego pretora lub został on oskarżony o złamanie rzymskich praw. Na podwyższeniu pojawiła się postać, która z pośpiechem zasiadła na tronie. Pomimo odległości od razu poznałam ten okrutny uśmieszek. Mój brat w końcu spełnił swoje największe marzenie. Wręcz umierałam z ciekawości jakim sposobem przekonał Reynę do tej maskarady.

Miło mi widzieć, że wszyscy jesteście cali i zdrowi — zaczął od próby wzbudzenia sympatii tłumu. — Wiem, że trudno wam to uwierzyć. Wasza towarzyszka broni okazała się zdrajczynią legionu. Nawet więcej, ktoś kogo uważaliście za najwyższy autorytet! Jak wiecie również bardzo ją szanowałem i z ciężkim sercem muszę ogłosić wam zbrodnię, której dopuściła się nasza była pani pretor. Reyno Ramírez-Arellano oskarżam cię o złamanie najważniejszego ze wszystkich praw. O zabójstwo własnego ojca z zimną krwią oraz bratanie się z Grekami. Czy oskarżona ma coś na swoją obronę zanim wykonam wyrok?

Poczułam się tak jakby grunt usunął mi się pod nogami. Oczywiście tak się nie stało bo śniłam. Choć byłam tego bliska, gdy ujrzałam córkę Bellony w kajdanach prowadzoną przez dwójkę legionistów. Nawet w takiej sytuacji wydawała się całkowicie nie poruszona wszędzie rozbrzmiewającymi krzykami potępienia. Uniosła wysoko głowę rzucając w ten sposób Oktawianowi wyzwanie. Jeżeli miała zginąć to z godnością.

Nie mam do powiedzienia nic co chciałbyś usłyszeć — odpowiedziała oschle. — Gratuluję Pontifexie Maximusie. Udało ci się przeciągnąć legion na swoją stronę. Chciałabym tylko przemówić do tych, którzy nie stracili jeszcze wszystkich zdrowych zmysłów. Grecy nie są naszymi wrogami i nigdy nie będą. Nie dajcie się oszukać chłopcu, który nawet nie pojmuje, że prowadzi nas ku upadkowi. Jeszcze żaden przywódca nie był na tyle głupi, aby przyjąć pomoc potworów i wygnańców.

Nawet na nią nie spojrzał, zbyt zajęty maniakalnym wpatrywaniem się czemuś co musiał wcześniej schować w rękawie szaty. Od razu wysiliłam trochę wzrok. Obraz w snach działał odrobinę jak kamera w grach. Mogłam ją dowolnie obracać i przybliżać bez najmniejszych problemów. W ten sposób udało mi się dokładniej przyjrzeć twarzy Oktawiana. Na szczęśliwego to on zdecydowanie nie wyglądał. Miał przekrwione oczy jakby nie spał od wielu dni, a jego ręce strasznie się trzęsły od tych wszystkich nerwów. Pomimo tragizmu całej tej sytuacji, nie potrafiłam powstrzymać kpiącego uśmieszku. Władza jednak wcale nie była taka fajna jak mogłoby się wydawać.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz