Rozdział 1: Moje Ego Dostaje Porządne Lanie [Annabeth]

536 21 3
                                    


— Ann, może przestałabyś na chwilkę czytać o architekturze, jak możesz oglądać ją na żywo? — Zapytał mój tata odwracając się do mnie z miłym uśmiechem.

Zmierzyłam go wzrokiem swoich stalowych oczu. Co prawda miał rację, ale nie za bardzo interesował mnie wygląd budynków w San Francisco. W mojej książce znajdowały się o wiele ciekawsze informacje.

— Tato uważaj! — Krzykłam na niego, chociaż on oczywiście się tym zbytnio nie przejął.

— Spokojnie, twój staruszek jeszcze nie zgłupiał! — Zachichotał ledwo omijając ciężarówkę.

Zapewne nie zginęliśmy w wypadku samochodowym tylko dlatego, że moja mama Atena czuwała nad nami. Tak, nawet nie dotarliśmy do nowego domu i już omal nie zginęłam. Co prawda to nie byłoby aż takie nienormalne, herosi umierają niezwykle często. Tym bardziej w San Franciso, gdzie dawniej znajdowała się baza tytanów.

— Już tu byłam i wszystko widziałam — wzruszyłam ramionami.

Zaledwie dwa tygodnie temu zostałam porwana przez mantikorę i podle wykorzystana przez swojego eks-crusha, Luke'a Castellana, który zmusił mnie do podtrzymywania nieboskłonu. Uratowali mnie moi przyjaciele, Percy Jackson i Thalia Grace. Teraz mogłam szczycić się białym pasemkiem we włosach, czyli pamiątką po tej niesamowitej przygodzie. Nie wiem dlaczego, ale myśl o identycznym śladzie na włosach Percy'ego sprawiała, że czułam nieopisane ciepło w sercu. Kochany Glonomóżdżek.

Po spektakularnym występie mojego taty, który pokonał całą armię potworów, postanowiłam przeprowadzić się z nim do San Francisco. Musiałam się tylko spakować, a nie za bardzo miałam nawet co włożyć do walizki. Liczyłam, że pomogę Obozowi Herosów pilnując góry Othrys.

— Annabeth, odepnij pasy, jesteśmy na miejscu!

Wygramoliłam się z samochodu i wyjęłam z bagażnika moją dość lekką walizkę. Omal nie zwariowałam ze szczęścia na widok swojego nowego domu.

— Nie wierzę! To architektura w stylu starożytnych Rzymian! Od kogo go kupiłeś? — Zachwycałam się tym jak na córkę Ateny przystało.

— Od jakiegoś nieprzyjemnego gościa, Vernera. Wyglądał na szczęśliego, że się go pozbywa. Mówił, że to był kiedyś domek letni i że i tak ma takich na pęczki.

Nie mogłam w to uwierzyć, chyba musiał być jakimś miliarderem. W tym budynku mogłoby zamieszkać z tuzin osób. Wtedy niestety tą wspaniałą chwilę zepsuli mi moja macocha i przyrodni bracia.

— Annabeth, jak miło cię widzieć skarbie! — Przytuliła mnie i omal przy tym nie udusiła.

Pewnie pomyśleliście, że jest wspaniałą kobietą, prawda? Mylicie się, była gorsza od potworów z którymi tak często walczyłam. Nigdy nie zapomnę jak ignorowała moje ataki paniki na widok pająków, które wskakiwały mi do łóżka. Nic nie było w stanie sprawić, abym jej od tak wybaczyła.

Moi bracia natomiast nie za bardzo się mną interesowali. Matthew tylko zaczął się śmiać z mojej ,,siwizny". Policzyłam cicho do dziesięciu, aby nie rzucić się na niego z pięściami. Miałam ADHD, więc trudno było mi nie zachowywać się impulsywnie.

Następnie wszyscy weszliśmy do środka. Naprawdę podziwiałam osobę, która to wszystko zaprojektowała.

— Musieliśmy wszystko odnowić bo od dawna nikt tutaj nie mieszkał, ale twojego pokoju nie ruszaliśmy. Wiem, że lubisz sama urządzać pokoje — paplała bez sensu macocha. —  Chcesz go obejrzeć teraz czy pobawić się z braćmi?

Jak ja nienawidziłam tej kobiety. Czy ja jestem małym dzieckiem? Doskonale wiedziała jak jej odpowiem.

— Chyba wolę się rozpakować.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz