Rozdział 3: Popełniam Największy Błąd Swojego Życia [Nico]

369 19 0
                                    

Pierwszą rzeczą, która zmieniła moje życie była śmierć Bianci. Jednak nie było to aż tak szokujące jak widok dziewczyny gadającej ze ścianą. Mówi chłopak, który na codzień ucina sobie rozmowy z duchami.

— Liwio, dobrze się czujesz? — dopytywałem się.

Ona jednak nie odpowiedziała kompletnie skupiona na wykonywanej przez siebie czynności. Nadal nie byłem pewny czy powinienem jej ufać. Co prawda Minos mówił, że jest jedyną osobą, która mogłaby przekonać do czegoś Hadesa. Z nieznanych nikomu powodów była jego ulubioną heroską. Kompletnie tego nie rozumiałem, dlaczego tata miałby słuchać jej, a nie własnego syna?

Liwia nie wydawała się jednak chętna mi w tym pomóc, więc o tym nie wspominałem. Uważała, że jak umarła to muszę z tym żyć. Ja miałem o tym zupełnie inne zdanie. Bianca umarła przez przypadek i na to nie zasłużyła. Nie znosiłem, gdy jasnowłosa poddawała jej doskonałość chłodnej ocenie. Ktoś taki nie rozumie jak to jest utracić ukochaną osobę. Zwykle wtedy ucinała rozmowę, a ja nie protestowałem.

W Labiryncie trudno jest ocenić czas, ale Liwia była pewna że musiały minąć dwa miesiące. Chciałem zaprotesować, to w końcu było niemożliwe. Zbyła mnie tylko lodowatym spojrzeniem i musieliśmy iść dalej.
W zasadzie trudno było powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy, wręcz przeciwnie. W tamtym okresie nadal bardzo przeżywałem śmierć siostry. Często, gdy się budziłem, słyszałem przerażający śmiech koleżanki. Twierdziła, że płaczę przez sen.

Szczerze mówiąc nie powinna aż tak się ze mnie wyśmiewać, sama nie była lepsza. Pomimo, że jej tata to Morfeusz, wcale jej to nie pomagało. Rzucała się przez sen i nieustannie chwytała się za lewą rękę, jakby tylko ona mogła utrzymać ją przy życiu. Natomiast słów, które wypowiadała podczas snu, wolałbym nie przytaczać dla waszego dobra psychicznego.

— Dobra młody, idziemy prawym korytarzem — oznajmiła wyrywając mnie ze świata rozmyślań.

Wzdrygnąłem się, nienawidziłem gdy tak do mnie mówiła. Wcale nie wyglądała na starszą, ale upierała się, że tak właśnie jest. Z nią naprawdę nie da się zbyt długo kłócić.

— Ja sądzę inaczej. Powinniśmy pójść tą mroczniejszą stroną — wskazałem na drugi korytarz.

Oczywiście zaczęła się znowu śmiać. To już zaczęło być przewidywalne.

— Ja na twoim miejscu nie wybierałabym tej drogi. No chyba, że jesteś samobójcą i kręcą cię takie rzeczy — stwierdziła nadmiernie się uśmiechając.

Zwykle oznaczało to, że droga jest śmiertelnie niebezpieczna. Miałem jednak jej szczerze dość. Od dwóch miesięcy starałem się z nią wytrzymać. Zdałem sobie w tym momencie sprawę dlaczego. Jej humor za bardzo przypominał mi Percy'ego Jacksona, nawet tak samo jak on traktowała mnie jak małe dziecko. Syn Posejdona był ostatnią osobą o której chciałbym myśleć z bardzo prostych powodów.

— Jestem samobójcą. Pójdziemy tą drogą — oznajmiam tonem nie znoszącym sprzeciwu.

— Zobaczmy, najpierw błagasz mnie o pomoc w dotarciu do Hadesu. Teraz mnie nie słuchasz, no trudno. Zrobimy jak chcesz, dotrzesz tam najprostszą ścieżką — Jej twarz robi się upiorna — jako trup.

Nagle zacząłem żałować swoich słów. Zacząłem sobie wyobrażać co powiedziałaby na to Bianca. Zapewne zaufałaby komuś kto zna Labirynt bardziej niż ja. Jednak nie chciałem wyjść na słabeusza.

— Och, jego zapach przyciągnie wszystkie potwory, które się tu znajdują — Nawet już się nie dziwię, gdy znów zaczyna gadać do siebie.

Poszliśmy, więc tam gdzie chciałem. W końcu, gdy się zmęczyliśmy położyliśmy się na twardej ziemi. Liwia miała jednak duże opory, pomimo wszystko nie miała zamiaru tutaj zasypać.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz