Rozdział 12: Manhattan Sam Się Nie Obroni [Liwia]

219 13 6
                                    

- Jak to chcesz wsadzić Percy'ego do więzienia? Obiecałeś, że nie zrobisz mu krzywdy! - Wykrzyknął zrozpaczony Nico di Angelo.

- No właśnie synu, nie ja tylko moi słudzy. Chciałeś lepszej umowy? Było mi kazać przysięgnąć na Styks. Nie martw się zajrzę do niego za jakieś... no, pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat. A teraz do pokoju! - Władca podziemia tylko machnął ręką, aby jego syn zniknął. - Och Liwio nie wiesz nawet jak ciężko mam z tym chłopakiem. Jest naiwny niczym pięcioletnia dziewczynka. Bianca to dopiero miała ikrę!

Zaczęłam żałować, że nie zostałam w Obozie Herosów razem z innymi półbogami. Nie musiałabym wtedy wybierać pomiędzy sprzeciwieniu się Hadesowi, a pozwoleniem na zniszczenie świata. Wierzcie mi, kwestionowanie woli swojego patrona nigdy nie było dobrym pomysłem.

Wszystko zaczęło się od tego, że Nico zaczął wypytywać o powód umieszczenia go w kasynie Lotos, co należało mu się za przyprowadzenie Jacksona. Niestety dostał tylko dość marną wzmiankę o niesamowitej umiejętności Alekto, która potrafiła zamieniać się w gburowatych biznesmenów. Rozwścieczony zaczął go przezywać od tchórzy i samolubów co raczej jego taty zbytnio nie ucieszyło.

Wyjawił nam wtedy swój wspaniały plan na wygranie wojny. Syna Posejdona będzie trzymał za kratami dopóki nie umrze z nudów, a Nica będzie trenował do zostania herosem z przepowiedni aż nie skończy szesnastego roku życia. Wszyscy bogowie będą mu tak wdzieczni, że zrobią z niego króla Olimpu.

Bóg Podziemia chyba nie widział dość oczywistej luki w swoim planie. Kronos raczej nie poczekałby pod Manhattanem aż syn Hadesa skończy swój trening. Najprawdopodobniej zdążyłby rozwalić w tym czasie pół świata, wybić wszystkich półbogów i uwięzić nieśmiertelnych. Może i nie lubiłam Percy'ego, ale nawet ja widziałam oczywisty fakt, że nikt nie jest w stanie go zastąpić w ostatecznej walce. Postanowiłam jednak zostawić swoje spostrzeżenia dla siebie.

- To wspaniały pomysł wujku! - Uśmiechnęłam się szeroko. - Jesteś geniuszem!

- Zawsze wiedziałem, że jesteś pojętna Liwio - zgodził się ze mną najwyraźniej zadowolony Hades.
- Dobra szkielety, zabierzcie mi z oczu tego przebrzydłego Jacksona. Nie jestem w stanie już na niego patrzeć.

- Ej to nie było miłe! - Wtrącił się Percy nadal dość mocno oszołomiony po efektach hipnozy. - Właśnie znalazłeś się na liście bogów, którym muszę w najbliższej przyszłości skopać tyłek!

- Hadesie zrób z nim coś! - Wyjęczała Demeter. - Persefona nie powinna przebywać w tak złym towarzystwie. Jak ty dbasz o żonę?!

Persefona zaczerwieniła się ze wstydu i schowała twarz w dłoniach. Bogini plonów rolnych od kiedy pojawiłam się tu z Nickiem co chwilę musiała dorzucać swoje zdanie do każdej sprawy. Nie szczędziła też uwag, że Hades nie powinien przyznawać się do takiego robactwa jak ja. Zapewne rzuciłabym się na nią, gdyby nie była ode mnie jakieś trzy razy większa. Nie dziwiłam się, że jej córka wolała już zjeść ten granat i zostać królową Podziemia niż spędzać z nią czas.

- Nie trzeba Hadesie! Ja mogę go zaprowadzić do celi - zaproponowałam w akcie desperacji. - Takich jak on trzeba pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Nigdzie z tobą nie idę zdrajczynio! - Jackson zaczął nieporadnie udawać wściekłość. - Zapewne wykończysz mnie jeszcze zanim trafię do celi! To byłoby takie smutne.

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Perseusz Jackson urzył mózgu. Pomyślałam, że ten dzień powinien zostać świętem narodowym. Jego słowa doprowadziły Władcę Umarłych do śmiechu. Kolejne zadziwiające zjawisko, które mnie tamtego dnia spotkało.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz