Rozdział 2: Typy Spod Ciemnej Gwiazdy, Czyli Moi Kumple [Liwia]

403 21 8
                                    

— Jak mogłaś doprowadzić ją do tego stanu? Annabeth, słyszysz mnie?

Tak nie mylicie się, już od godziny staram się wytrzymać z Lukiem Casttelanem, który jak zawsze przesadzał.

— Jakoś czule gadasz jak na kogoś kto tydzień temu chciał ją zamordować — westchnęłam.

Syn Hermesa kompletnie mnie zignorował. Całym sobą był przejęty stanem swojej byłej przyjaciółki. Totalne obrzydlistwo.

— To mogę sobie iść, Luke? Za chwilę naprawdę się porzygam.

— Nie ma takiej opcji Liwio, muszę z tobą porozmawiać o Kronosie.

— Nawet o tym nie myśl Luke, to twój problem, a nie mój, radź sobie sam. — Miałam go w tym momencie już naprawdę dość.

Od pół roku próbował mnie namówić, abym go zastąpiła. Ciągle powtarzał, że jestem o wiele potężniejsza od niego i to ja powinnam być przywódcą armii Kronosa. Ja wiedziałam jednak co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Najzwyczajniej bał się stać ciałem tytana. Nie dziwiłam mu się to okropne uczucie.

Nie byłam nawet pewna po co przyszłam do ich bazy głównej. Może nie chciałam, aby córka Ateny umarła? Znałam ją ze swoich wizyt w Obozie Herosów.

Często przychodziłam popatrzeć sobie na szczęście obozowiczów. W głębi serca zazdrościłam im tej wolności i swobody. Nigdy jednak nie miałam odwagi się do nich odezwać. Tym bardziej do jasnowłosej przyjaciółki Percy'ego Jacksona.

Zmieniło się to jednak pewnego dnia, gdy raz zostałam na obozowym ognisku. Opowiadali sobie historię o małej herosce na której przeprowadzano różne eksperymenty. Najgorsze, że wszystko przekręcili.

Podobno zginęła w wypadku samochodowym wraz z matką, zabita przez piorun Zeusa. Tylko, że tak naprawdę nikt wtedy nie zginął oprócz duszy i serca tej dziewczynki.

Jakkolwiek jednak było, słyszałam jak cały obóz brał stronę bogów. To ona była tą złą, której należało się pozbyć jak śmiecia.

Przestałam mieć nawet wyrzuty sumienia z powodu wrobienia syna Posejdona w kradzież pioruna piorunów. Zasłużył sobie był zbyt idealny i wszyscy go uwielbiali.

To ja otrułam drzewo Thalii. Kolejna legenda, która została odebrana pozytywnie. Co miała w sobie córka Zeusa, czego nie miała Liwia Rêverse? No tak, przyjaciół dla których poświęciła swoje życie.

Myślisz o sobie w trzeciej osobie? To żałosne skarbie!

— Zamknij się ty głupia wariatko! — wrzasnęłam, gdy poczułam ból w klatce piersiowej.

— Mówisz do mnie czy do Annabeth?— zdziwił się Luke.

Nie wiedział o moim strasznym problemie. Nawet lepiej, bo tym trudniej byłoby mu wypełnić rozkaz Kronosa.

— Przepraszam, to zapewne skutki uboczne przebywania w Labiryncie Dedala. Czasami słyszę różne głosy. —  skłamałam z idealnie wyważonym głosem.

Syn Hermesa nie miał szans zauważyć mojego kłamstwa. Każdy Rzymianin miał do tego wrodzony talent, tym bardziej idealna Victorii Rêverse, jej matka.

— No dobrze, czy twoi... ochroniarze mogą popilnować Annabeth? — zapytał z cichą nadzieją.

Od razu spojrzałam na jednego z mężczyzn, który oparł mi się na ramieniu drzemiąc. Annabeth musiała ich mocno sprać bo nie mogłam kontrolować ich za pomocą hipnozy.

— Wątpię, żeby mogło jej się coś stać.

— Mogłaś jej nie wbijać noża w plecy — zasugerował.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz