Rozdział 36: Zemsta Jest Słodka [Bianca]

83 6 7
                                    

Nie ma na świecie nic lepszego od widoku wyprowadzonego z równowagi Oktawiana. Nie znosił kiedy nie miał zupełnej kontroli nad sytuacją. Otoczenie przez armię potworów ze zbiegłą legionistką na czele, zdecydowanie do nich należała. Patrzył na mnie jak na przeszkodę na swojej drodze, którą należy usunąć.
Już wiele razy podczas treningów w Obozie Jupier dawał mi się we znaki, więc miło było mu się odwdzięczyć pięknym za nadobne.

Lekko się zdziwiłam z jaką łatwością udało mi się dostać do obozu Rzymian. Zwykle byli bardziej zdyscyplinowani i ostrożni. Żaden z nich nawet nie próbował mnie zatrzymać. Najwidoczniej były augur nie spisywał się zbyt dobrze jako przywódca. Za czasów Reyny byłoby to nie do pomyślenia. Z berłem Doklecjana w dłoni i Caramellą u swojego boku wydałam im się zbyt przerażająca. Piękne uczucie.

- Cylia? Co ci się stało? - Zmarszczył brwi przyglądając mi się uważnie ze swojego śmiesznego troniku.

Uśmiechnęłam się na ten przytyk. Rzeczywiście odrobinkę się zmieniłam. Mgła Hekate opadła już całkowicie i mogłam w końcu dowiedzieć się jak wiele ukrywała. Przez cały czas bałam się, że pod maską znajdę gnijącego trupa z horrorów. Prawda była zupełnie inna. Różnice były ledwo zauważalne. Oczy lekko się przyciemniły, a na oliwkowej skórze wykwitły piegi. Wydawało mi się też, że rysy mojej twarzy zmiękły. Pomimo to patrząc wtedy na swoje odbicie poczułam się w pełni sobą.

- Masz przestarzałe informacje. Już nie jestem Cylią. - Postanowiłam podejść bliżej, aby zademonstrować mu swoją pewność siebie. - Jestem Bianca di Angelo, córka Hadesa. Wiem, mój tatuaż Prozerpiny jest mylący, ale raczej już go nie usunę. Mówi się trudno.

- Di Angelo? Nie wierzę, kolejna oszustka. - Na jego twarzy pojawiły się oznaki pełnego skupienia. - A to oznacza, że jesteś Greczynką. Mogę dopisać następną zbrodnię do twojej kartoteki. Oszukanie swojego centuriona. Mam wszelkie podstawy, aby postawić cię przed sądem.

- Nie sądzę, aby ci się to opłacało. Przychodzę jako wysłanniczka Gai. Proponuję ci współpracę. Użyczę ci mojej armii potworów jeżeli się zgodzisz.

- A jeżeli się nie zgodzę? Nowy Rzym jest po stronie Olimpu - warknął cały czas uważnie patrząc na mojego katoblepona.

- Och, wolałbyś odpowiedzieć twierdząco. Uzyskałam jednoznaczne polecenie. Inaczej będę zmuszona nakarmić moich przyjaciół twoimi ludźmi. To by dopiero była kompromitacja... Hańba dla twojego nazwiska na wieki. Nie poradził sobie z pospolitą heroską i bandą zwierzątek.

Domyślałam się, że Oktawian analizuje dokładnie każde moje słowo. W przeciwieństwie do większości Rzymian był wytrawnym mówcą, a nie wojownikiem. Jego przemowy nie mogły tu w niczym pomóc. To Reyna zajmowała się neutralizacją zagrożenia. Zwykle podczas wielkich bitew i wojen chował się w namiocie strategów jak typowy tchórz, gdy inni odwalali brudną robotę. Dlatego nie widząc innego wyjścia, wysłał przeciwko mnie Pierwszą Kohortę, aby zobaczyć czy będę w stanie ich pokonać. Przekonać się czy zasługuję na jego uwagę. Zapowiadała się świetna zabawa.

Wykorzystanie berła Doklecjana nie wchodziło w grę. Do tego potrzebowałabym pomocy Vernera, a na to obecnie nie mogłam liczyć. Musiałam wykorzystać to co miałam pod ręką. Wahają się, to twoja przewaga. Natychmiast wdrożyłam tą radę w życie i zaczęłam odparowywać ciosy swoich przeciwników za pomocą laski. Jeden z nich będący wystarczająco blisko Caramelli zzieleniał i padł na ziemię pod wpływem jej trujących oparów. Zapiszczała cicho czując wyrzuty sumienia, ale nie śmiała sprzeciwić się swojej pani. Ten chłopak jeszcze miał szczęście. Dla reszty nie zamierzałam być taka miła.

Dziewczyna już niekoniecznie. Przez nieuwagę nie zauważyła tworzącej się pod nią dziury w ziemi, która ekspresowo wciągnęła ją do Podziemia. Mam nadzieję, że złoży życzenia Hadesowi w moim imieniu. Z osobistej ochrony Oktawiana został tylko Mechael Kahale. Miał największego pecha. Nie lubiłam jego matki Wenus, która także nie darzyła mnie sympatią. Bez większego trudu chwyciłam go za nadgarstek. Zawył z bólu, gdy poczuł elektryczne iskry w swoich żyłach. Jednak to nie był koniec. Wsiąkła w niego odrobinka mojej mocy. Wypuścił broń patrząc z przerażeniem na ślad czarny jak głębie Tartaru. Widziałam oczami wyobraźni przerażające obrazy wypełniające jego umysł. Nawet było mi go trochę żal. Nie lubiłam marnować dobrych żołnierzy.

Przekleństwo Olimpu: Córka Morfeusza [Nico Di Angelo] ✔️|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz