VI

345 28 51
                                    

*Pov Daichi*
Z racji, że mam dzisiaj wolny dzień, to chce odwiedzić Sugę. Ostatnio trochę nie wypaliło. Znaczy chciałem bardzo go zobaczyć, ale sam się uparł, żebym został. Dobrze wiem, że było mu smutno, dlatego nie powiedziałem mu, że dziś przyjeżdżam. Taka mała niespodzianka. Poza tym... Nie chciałem mu tego mówić, ale nie podoba mi się ten jego cały współlokator. Szarowłosy opowiedział mi ostatnio o nim, ale tak naprawdę jedyne co znam to jego wygląd i, że "jest bardzo miły i pomocny". Tym razem to nie tak, że jestem zazdrosny. Ufam Sudze i wiem, że nie są dla siebie nikim bliskim, a przynajmniej nie na tyle, żeby byli razem. Chyba... Nie! Daichi, ogarnij się chłopie! Nawet nie warz się wątpić! Klepnąłem się rękami w policzki. Taka mała nauczka.

Z powodu, że Kōshi kończy wykłady o trzynastej, na spokojnie mogłem wstać o dziesiątej. Wagon metra (nie wiedziałam jak to opisać. Metrem nie jeździ żaden tramwaj czy pociąg, bo metrem jeździ metro co nie, ale czytałam, że można to nazwać wagonem metra. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza) odjeżdża dopiero o dwunastej, więc na luziku powinienem zdążyć się wyrobić. Wstałem i wykonałem swoją poranną rutynę. Kiedy się porządnie ogarnąłem było już wpół do dwunastej, więc, żeby się nie spóźnić, wziąłem telefon oraz pieniądze i wyszedłem z pokoju informując o wyjściu trochę zdziwionych współlokatorów. Naprawdę nie mogę się doczekać jak Suga zareaguje, gdy mnie zobaczy.

~~~

Wyszedłem z metra i wziąłem głęboki oddech. Jak dobrze jest "wrócić na stare śmieci". Następnym razem muszę odwiedzić rodziców i drużynę. W końcu obiecaliśmy, że będziemy ich odwiedzać. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał godzinę dwunastą trzydzieści cztery. Mam niespełna dwadzieścia pięć minut. Bez zbędnego czekania ruszyłem na miejsce. Około dwadzieścia minut później stałem już przed "szkołą" szarowłosego. Miałem już wchodzić do akademika, kiedy usłyszałem... Dosyć "ciekawą" rozmowę.

- No hej... Z nim?... Błagam Cię, nie mogę z nim wytrzymać... Jest strasznie denerwujący... Czego miałbym współczuć? No, może głupoty... Co dlaczego?... To chyba proste. Inteligentny człowiek dawno by się zorientował... Myślisz, że nie próbuję!? Robię to w miarę delikatnie, ale ten idiota nie rozumie. Mam mu powiedzieć wprost, ze mnie wkurwia, a do tego wygląd jaka debil?!- wyjrzałem powoli zza rogu na tyle, żeby osobą rozmawiającą mnie nie widziała. Moim oczom ukazał się chłopak, który wyglądem pasował do opisu Kōshi'ego. Chyba właśnie spotkałem jego współlokatora. Nie miałem pewności, że mówi akurat o kimś kogo znam, aż do momentu, w którym miałem już odejść, bo wyjdzie jeszcze, że podsłuchuje czyjeś rozmowy.- Nie widziałaś jeszcze jak wygląda!?... Teraz ma szare włosy... No wiem. Jego morda teraz nie dość, że nie współgra z włosami to i tak wygląda koszmarnie.- W tym momencie byłem już pewny. Bez chwili czekania podszedłem do niego i uderzyłem go z pięści w twarz. Potem... Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się bić...

*Pov Suga*
Wyszedłem właśnie ze "szkoły". Wykładowca mnie przetrzymał, więc kazałem Daisuke poczekać przy akademiku, w którego stronę właśnie się kierowałem. To co zobaczyłem na miejscu totalnie mnie zamurowało. Nie wiedziałem jak zareagować. W końcu się ocknąłem i od razu pobiegłem rozdzielić bijących się chłopaków.  Wszedłem między nich co o dziwo poskutkowało przerwaniem bijatyki.

- Co wy robicie!? Odbiło Wam!? Zachowujecie się jak gówniarze z podstawówki!

- Jak to on się na mnie rzucił! Ja tylko rozmawiałem!- spojrzałem w stronę bruneta.

- Miałem swoje powody!

- Dobra, to nie ma sensu. Chodźcie do pokoju. Nikt nie musi wiedzieć o czym rozmawiamy.- powiedziałem i spojrzałem w stronę kilku studentów obserwujących całą sytuację.- Poza tym trzeba Was opatrzeć.- Ruszyłem do akademika razem z dwójką chłopaków. Kiedy weszliśmy do środka usiedli na dwóch różnych łóżkach i czekali, aż wrócę z łazienki z apteczką. Podałem czarnowłosemu chusteczki, żeby wytarł sobie powoli cieknącą krew z nosa.- Co Ty tu tak właściwie robisz? To nie tak, że mi to przeszkadza, bo bardzo się cieszę, ale nie powinieneś być na wykładach?- zapytałem siadając obok i otwierając apteczkę.

°~Na odległość~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz