XVIII

287 24 27
                                    

*Pov Suga*
Po skończonym seansie wyszliśmy z sali no, a później z galerii. Film na szczęście nie był nudny i w sumie przypadł do mojego gustu. Nie mogłem, więc narzekać. Po wszystkim mieliśmy się rozejść, że względu na panującą późną godzinę. Podziękowaliśmy sobie za wspólnie spędzony czas i mieliśmy zacząć odchodzić.

- Um... Kōshi, możemy chwilę jeszcze pogadać?- obróciłem się.

- Oh, pewnie. Poczekacie?- zwróciłem się do swoich jak i jego towarzyszy. Wszyscy dali jakąś pozytywną odpowiedź, więc odszedłem z brunetem za budynek.- Coś się stało Daichi?

- Co się dzieje?- zapytał stanowczo. Gniewa się? O co?

- Em... Nic?

- Myślisz, że nie zauważyłem bandaża na Twojej ręce? Chce wiedzieć co się dzieje i dlaczego mi do cholery nic nie mówisz?!

- A! To nic takiego.

- Nic takiego? Ostatnio też było "nic takiego"? Suga, obiecałem sobie, że więcej nie zawiodę. Nie pozwolę, żebyś zrobił sobie krzywdę.

- To co się działo zostaw... W przeszłości... Akurat to był mały wypadek. Dostałem drzwiami i uderzyłem ręką w ścianę. Nadgarstek mnie bolał, więc mam bandaż. Niedługo wyzdrowieje i będzie dobrze.

- Zdejmij.

- Hę?

- Bandaż. Zdejmij bandaż.- zażądał.

- Nie wierzysz mi?- zapytałem

- To nie jest kwestia tego czy wierzę. Tu jak narazie liczy się Twoje zdrowie. Fizyczne jak i to psychiczne.- westchnąłem. Powoli zacząłem rozwiązywać bandaż.

- Widzisz? Nie ma ani jednego przecięcia. No... Z wyjątkiem tych dwóch blizn.- powiedziałem pokazując mu rękę. Brunet ewidentnie odetchnął z ulgą.

- Przepraszam. Po prostu się martwię.

- Wiem.

- Za każdym razem kiedy widzę u Ciebie jakiś bandaż boję się, że będzie powtórka z rozrywki. Boję się, że nie powiedziałeś mi, że coś się dzieje i znowu chcesz wszystko załatwiać samemu.- po jego twarzy było widać, że rzeczywiście się tym przejmuje. Uśmiechnąłem się ciepło w jego stronę i złapałem za ręce. Nadgarstek ciągle bolał, ale starałem się to ukryć.

- Nie musisz się tak martwić. Obiecałem, że będę o wszystkim mówić.

- No wiem, ale... Jak tak po prostu mam.- ścisnąłem odrobinę jego ręce.

- W każdym razie teraz musisz mi pomóc złożyć bandaż.- chłopak cicho się zaśmiał i pomógł w tym o co go poprosiłem. Brunet po skończonej "robocie" jedną rękę położył na moim policzku za to drugą na mojej talii. Zaczął się niejednoznacznie przybliżać i po chwili złączył że sobą nasze usta. Nagle oprzytomniałem i odsunąłem się.

- Coś... Nie tak?- zapytał skołowany.

- Nie możemy..

- Dlaczego?

- W każdej chwili ktoś może tu przyjść i zoba...- nie skończyłem, bo brunet ponownie wbił się w moje usta. Widocznie tylko ja się tym martwię. Założyłem ręce za jego szyję. Nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy to chłopak wepchnął swój język. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.

- Myślę, że teraz możemy już iść. I tak długo nas nie ma.- podrapał się po karku.

- Racja.- Daichi już odchodził kiedy w ostatnim momencie złapałem go za rękę. Od razu odwrócił się w moją stronę.- M-możemy się spotkać... Za parę dni...? Muszę... Z Tobą o czymś porozmawiać... Czymś... Ważnym...

°~Na odległość~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz