XXI

248 24 43
                                    

*Pov Suga*
Kiedy Daichi odszedł momentalnie się rozpłakałem. Czy to naprawdę koniec? Zacząłem biec. Biec jak najdalej. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariata. Jakiś cudem dotarłem do swojego pokoju w akademiku, gdzie wybuchem jeszcze większym płaczem. Zwinąłęm się "w kulkę" i leżałem tak. Na szczęście bądź nie, Daisuke nie było w pokoju. Co ja mam teraz zrobić? Z jednej strony jestem zdenerwowany na niego, ale z drugiej to nie jego wina, że Daichi to inaczej wziął. Fakt, chciał mnie pocałować, ale przecież tego nie zrobił. Nie pozwolił bym mu na to. Dlaczego on mi tak bardzo nie wierzy? Kiedy tam bardzo stracił do mnie zaufanie? Nagle zadzwonił mój telefon. Czym prędzej wziąłem go do ręki z nadzieją, że dziwni Daichi. Mina od razu mi zrzedła kiedy zamiast tego zobaczyłem, że dzwoni do mnie mama. Otarłem szybko łzy i odebrałem przychodzące połączenie.

- Część kochanie, słuchaj masz może dzisiaj trochę czasu?

- Umm.. Jasne...

- W takim razie, mógłbyś przyjąć dzisiaj za godzinkę do domu na wspólny obiad?- cholera... Nie za bardzo... Dlaczego akurat w tej chwili?!

- Pewnie, nie ma problemu.

- Słuchaj... Płakałeś?- mama zawsze wiedziała kiedy co się działo. Nie ważne jakbym próbował ją oszukać. Zawsze wie co się dzieje.

- Co? Nie, niee, spokojnie. Coś mam po prostu z głosem. Tak od rana.

- Oh, może się przeziębiłeś?

-  Może...

- A co Ty na to, żebyś zaprosił jeszcze Sawamurę?- zapytała. Czemu musiałaś to dzisiaj zaproponować...

- Mamo, Daichi jest trochę zajęty. Chciałem się z nim spotkać, ale no, ma co robić

- Rozumiem. W końcu wybrał sobie dosyć trudny, przyszły zawód.

- ...

- Dobrze, nie będę Ci przeszkadzać. Do zobaczenia!

- Tak, do zobaczenia...- rozłączyłem się. Widocznie świat jest przeciwko mnie. Przeleżałem jeszcze w łóżku przez jakieś piętnaście minut, po czym zacząłem się szykować. Ubrałem ciemne jeansy, jasnoniebieską koszulę. Stwierdziłem, że nie ma co się bardzo starać. I tak nie mam zamiaru siedzieć tam dłużej niż godzinę. I tak widać, że coś ze mną jest jej tak. Dobrze też wiem, że fałszywym uśmiechem mama nie da się przekonać.

Nagle drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wszedł czarnowłosy. Spojrzałem w jego stronę dosyć obojętnie.

- Kōshi! Przepraszam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nie chciałem, żeby to tak wyszło! Wybacz mi! Przysięgam, że wyjaśnię wszystko Daichi'emu i znowu będziecie razem!

- O nie! Ty już lepiej niczego więcej nie rób. Zrobiłeś wystarczająco za dużo. Poradzę sobie sam. Poza tym... Spoko, ale zastanowię się.

- Okej... Wychodzisz gdzieś?- spytał.

- Do mamy.- odpowiedziałem.

- Pójść z To...- przerwałem mu.

- Nie.- rzuciłem szybko i wyszedłem z pokoju wcześniej zabierając telefon ze sobą.

~~~

Stałem przed drzwiami od swojego domu rodzinnego. Zapukałem o wszedłem do środka.

- Mamo, już jestem!

- Chodź do kuchni! Wszyscy już czekamy na Ciebie!- "wszyscy"? A no tak. Dziecko Hikaru. Ciekawe czy to chłopiec czy dziewczynka. I w jakim wieku. Tak w zasadzie to nawet go o to nie zapytałem. Bardziej przejąłem się swoją mamą. Wszedłem do kuchni, a widząc tą jedną osobę, chciałem wybiec stąd jak najszybciej. Zniknąć. Uciec od wszystkiego.- Kōshi, poznaj...

°~Na odległość~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz