XXIV

287 22 44
                                    

Cóż, pewnie nikt nie wie o co teraz chodzi. Mam swą zakończenia i kto jak woli, więc miłego czytania 😅🖐️

*Pov Daichi*
Nigdy... Nigdy nie spodziewał bym się zobaczyć coś takiego. Kiedy zobaczyłem bezwładnie zwisające ciało szarowłosego. Nie sądziłem, że tak bardzo przytłacza go zerwanie. Przecież... Ma z kim rozmawiać, prawda!?

- Co tam stoisz jak słup? Trzeba go ściągnąć!- Daisuke chyba jako jedyny trzymał rękę na pulsie. Przez jego opanowanie, trochę się uspokoiłem. Jak najszybciej go ściągnęliśmy. Niezwłocznie sprawdziłem czy oddycha. Spanikowałem, kiedy okazało się, że tego nie robi. Jak najszybciej przeszedłem do resuscytacji. Trwało to już od jakiegoś czasu. Byłem coraz bardziej przerażony, bo w dalszym ciągu nie oddychał.

- Nie możesz mnie opuścić! Suga! Suga, obudź się do cholery! Słyszysz mnie!? Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz!- w dalszym ciągu nie przerywałem swojej roboty. Dam radę. Dam radę. On musi żyć. Musi! Sprawdziłem znowu oddech. Myślałem, że zaraz umrę ze szczęścia kiedy okazało się, że jego oddech powrócił. Co chwilę sprawdzałem czy to się utrzymuje, a przynajmniej do momentu, w którym przyszli wcześniej wezwani przez czarnowłosego ratownicy. Po szybkim "oglądnięciu" jego stanu, powiedzieli do jakiego szpitala go zawiozą i wyszli. Westchnąłem i przetarłem ręką oczy, w których już od jakiegoś czasu zbierały się łzy. Oparłem się o biurko, gdy nagle spostrzegłem dwie koperty, a na nich nasze wspólne zdjęcie. Lekko uśmiechnąłem się na wspomnienie o tym dniu. Wziąłem je do rąk. Jedną była zaadresowana do mnie z podpisem, abym przeczytał ją w dniu pogrzebu, a ta druga do drużyny z prośbą, aby odczytać ją po pogrzebie. Nie mógłbym sobie wyobrazić jak to robię. Wziąłem je i schowałem do kieszeni, a zdjęcie do ręki i wybiegłem z akademika. Wręcz idealnie zderzyłem się ze swoimi znajomymi, którzy musieli mnie zgubić.

- Daichi, co się dzieje!?- zawołała Chiyo.

- Przepraszam, nie mam czasu! Kōshi próbował się zabić. Musicie wrócić sami!- powiedziałem jak najszybciej i zacząłem biec w stronę szpitala. Mimo, że wiedziałem, że żyje, bałem się, że nagle go stracę. To takie głupie uczucie. Podczas biegu wysłałem na byłą grupę naszej drużyny krótką wiadomość o tym, że Kōshi jest w szpitalu i Ci co moją przyjść, niech będą. Nie mogę pójść tam sam. Nie mogę. Nie dam rady. Nie wiem czy będę mógł mu spojrzeć w ogóle w oczy . Naprawdę... To moja wina, że... Próbował się zabić? Gdybym to wiedział... Nie zerwałbym z nim...

Wbiegłam do szpitala. Co prawda trochę nakłamałem, że jestem jego chłopakiem, ale dostałem wiadomość gdzie leży. Po jakimś czasie jak się okazało przyszła całą drużyna. Jak zgaduje kilka osób zostało zmuszonych tu przyjść jak na przykład Tsukishima przez Yamaguchi'ego albo Kageyama przez Hinate. W każdym razie po krotce powiedziałem co znowu odwaliłem i co zrobił Suga. Dostał mi się porządny opierdziel od Nishinoyi i Tanaki. Naprawdę porządny. W pewnym momencie z jego sali wyszedł lekarz.

- Oh... Wy pewnie do Sugawary. Cóż... Chłopak już się obudził, jednak... Nie jest w dobrym stanie psychicznym. Boi się dotyku przez co mieliśmy problem, aby wykonać badania. W każdym razie niezbyt może mówić, przez to co chwilę zrobić. Co do nadgarstków, w porę zostały zatamowane, s wyglądają... Ciężko mi to mówić jak na lekarza, ale wręcz tragicznie. Chciałbym powiedzieć, że może wejść.rtlko jedną osoba, ale myślę, że ten jeden raz mogę przymknąć oko. Ale nie dłużej jak dziesięć minut. I nie dotykajcie go. Tylko sprawa się pogorszy.- byłem wdzięczny lekarzowi, że mogliśmy wejść wszyscy. Nawet jeżeli to tylko dziesięć minut. Ale dlaczego boi się dotyku? Nic mu nie zrobiłem. Chyba... Weszliśmy do środka, gdzie faktycznie, na łóżku siedział obudzony szarowłosy. Wyglądał niby jak zawsze, ale... Bez uśmiechu. W jego oczach była pustka. Usiadłem na małym taborecie zaraz obok łóżka. Wbrew lekarza, spróbowałem złapać go za dłoń, co mogło być najgłupszą rzeczą jaką mogłem w tamtym czasie zrobić. Chłopak spanikował i od razu zabrał rękę. Podciągnął kołdrę, aż do twarzy i odsunął się na drugą stronę łóżka. Do tego wszystkiego lekko się trząsł. Zabolało mnie to, ale nie mogłem się dziwić. Nie dość, że  a to zasłużyłem to dodatkowo... Mam wrażenie, że coś się jeszcze stało. Przecież bez powodu by nie uciekał od dotyku!

°~Na odległość~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz