XIV

284 21 22
                                    

*Pov Suga*

- Czyli nie.

- Przecież dam radę.

- Daichi, nie! Jesteś chory! Ja wiem, że chcesz się zobaczyć, ale masz leżeć, żeby wyzdrowieć.

- Ale powiedziałeś, że musimy o czymś ważnym porozmawiać! Suga ja się boję co się stało! Chcesz ze mną zerwać czy jak?

- Nie! To nie o to chodzi! Uspokój się, bo jak nie to przyjadę, wejdę jak do siebie i zacznę się Tobą opiekować, a jak się mnie ktoś zapytam kim jestem, powiem wprost.

- Nie zrobisz tego bo się za bardzo boisz.

- A chcesz się założyć?

- ... Dobra nie.

- W takim razie masz mi leżeć. Pamiętaj, że przekładamy tą rozmowę tylko dlatego.

- Ale mógłbym...

- Żadnego "ale" tylko marsz mi się leczyć.

- Ta jest...!

- Najwyżej soprany się innym razem. Kocham Cię, papa!

- Ja Ciebie też. Pa!

Pech chciał, że Daichi musiał się w tym momencie pochorować. Wiem, że zmartwiłem go "ważną rozmową", ale inaczej tego nie nazwę. Boję się jego reakcji. Naprawdę byłem przygotowany psychicznie na dzisiejszą rozmowę. Chociaż teraz jak tak myślę to chyba, jednak nie. Cholera... Czy powinienem poprosić kogoś o jakąś radę? Musiałby to być ktoś odpowiedni. Gdybym zapytał Noyi, pewnie od razu powiedziałby, że przesadzam albo wręcz odwrotnie i pędziłby, żeby udusić Daisuke. Ta osoba musi się znać na tym albo chociaż być rozważna... Może... Chwyciłem telefon i go odblokowałem. Wybrałem numer i pod niego zadzwoniłem. Przez chwilę czekałem, aż odbierze, ale na szczęście po kilku sygnałach usłyszałem dobrze znany mi głos.

- Suga?

- Tak. Cześć. Ogólnie mam mały... Problem i... Potrzebuje Twojej pomocy... Masz może dzisiaj czas...?

- Oh, dla Ciebie zawsze.- zaśmiał się.- Dzisiaj?

- Tak.

- Okej, w takim razie hm... Mam przyjechać?

- Nie, nie! To ja poprosiłem o pomoc i to ja się pofatyguje. Powinienem być około 13 przy Twoim domu.

- W razie czego, pisz albo dzwoń.

- Jasne, do zobaczenia.

- Mhm, do zobaczenia.- rozłączyłem się. Schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z pokoju prosto w stronę metra.

~~~

Stałem właśnie przed jego domem. Zapukałem, a już po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął sam Morisuke.

- Kōshi! Jak my się dawno nie widzieliśmy.

- Trochę minęło.- odpowiedziałem. Yaku otworzył mi szerzej drzwi i wszedłem do jego mieszkania. Tak, już mieszka sam. Znaczy... Z tego co wiem dosyć często odwiedza go pewien wysoki, szarowlosy, rosyjski chłopak....

- Mam nadzieję, że nie chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz być z Daichi'm.

- Co? Nie! Znaczy... To nie o to chodzi, ale nie ukrywam, że to nie jest z nim związane...

°~Na odległość~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz