Siedzę sobie pod mostem i myślę jaki jest sens życia
Rozglądam się i widzę że ktoś obserwuje mnie z ukrycia
W czarnej todze, z kosą w ręce, martwymi oczami spogląda
A wokół niej jakby na umieranie była wieczna moda
Zbliża się do mnie bez żadnego kroku
Zapala papierosa, whisky popija, i siada przy mnie z boku
Z papierosem w szczęce do mnie się obraca
I do tematu z moich myśli błyskawicznie wraca
"Nadzieja umiera, gdy może umrzeć samo ciało
Bo ludziom trupów wszelakich wiecznie jest mało
Dusza nieśmiertelna jest, lecz zabicia są też próby
To doprowadzi śmiertelniku do waszej rychłej zguby"
Wstaje wtedy, papierosem i whisky mnie częstuje
Papierosa gasi, na kosę wsiada i prędko odlatuje
Ja pod mostem nadal siedzę, nie wierząc w co widziałem
Też od mostu odszedłem i nad istnieniem dalej rozmyślałem
