Wszędzie wkoło pada
Wiatr wykrzywia parasole
Idę główną ulicą miasta
Zdenerwowany, bo gdy pada wychodzić nie lubię
I gdy tak idę i nad losem się użalam
Widzę chłopca z parasolem, który wita mnie szczerze
Ma parasol biały, ulewa walczy z nim zaciekle
W krótkim ubraniu, gdy wiatr wściekle wieje
Zaciekawiony podchodzę do niego, a on wita mnie z radością
"Czemu jesteś tak ubrany gdy pada okropnie", pytam dociekliwie
On odpowiada, bez żadnej urazy: "A po co inaczej, gdy pogoda tak piękna?"
Rozglądam się, lecz tylko deszcz i mgłę widzę
Widząc mój szok odpowiada łagodnie
"Deszcz najlepszy dla mnie bo mogę być sam ze sobą, wtedy szczęście z powodu pogody mi się udziela,
gdyż deszcz jest tylko brakiem słońca a ono zawsze wraca"
Nagle przestało padać i wiatr odpuścił swoje zmagania
Gdy się odwróciłem chłopca już nie było, tylko biały parasol pozostał
A ja ruszyłem w swoją stronę
Kilka lat minęło od wizyty z chłopcem
Siedzę w domu jak zawsze samotnie
Lecz gdy widzę, że padać zaczyna
Ubieram się lekko i biały parasol zabieram
Idę przez skwer gdzie żywej duszy nie ma
Patrząc na drzewa, w sukniach z deszczu ubranych
Stoję i patrzę ciesząc się sobą