Kiedy zimna pora się zbliża i dom otula mnie swym ciepłem jak koc
Siedzę w swoim fotelu, a przy mnie jest mój kruk
Kruk ten niezwykły w swojej naturze, bo choć że żywy daję słowo
Uczuć w nim żadnych, jakby kolejna meduzy ofiara
Raz próbowałem przestraszyć go, oczekując, że z przerażenia wzleci
Lecz on patrząc na mnie bezdusznymi oczyma nie zareagował, dalej jak kamień siedział
Innym razem ziarno mu rzuciłem, oczekując dzikiej jego natury przebudzenia
On zszedł godnie i patrząc na mnie chwile pożywienie skubał
Odpuściłem sobie próby i po prostu na niego spojrzałem i przeraziłem się piekielnie
Upewniłem się raz, drugi, trzeci
Lecz tylko mnie to upewniło i w głębię strachu wtopiło
Niby kruka od dawna mam, lecz nie zauważyłem wcześniej, że...
Że on moją w sobie skrywa twarz