ROZDZIAŁ 10

974 69 6
                                    

    Cassie nie ruszyła się z miejsca nawet, gdy obok niej przebiegli policjanci. Gdy zeszli do opróżnionego basenu. Gdy jeden zaczął fotografować martwą dziewczynę. Nawet gdy po chwili drugi ostrożnie wziął ją na ręce i wyniósł na przygotowane dla niej nosze. Cassie nadal stała i otumaniona podążała wzrokiem za martwą dziewczyną.

    W końcu niczym przez grubą kołdrę przedarł się do niej głos:

-Cassie! Dzięki Bogu!

    Poczuła na swoich ramionach ciepły koc. A po chwili ktoś ją przytulił. Uścisnął mocno niemalże unosząc nad ziemię. Wzięła głęboki wdech i dopiero wtedy mgła otumanienia ją opuściła. Zupełnie jakby po raz drugi się wynurzyła.

-Tato?- zamrugała.

-Tak się o ciebie bałem Cassie- pogłaskał córkę po głowie.- Przepraszam.

    Nie była w stanie dopytać, za co jej tata przeprasza. Objęła szyję pana Chase i mocno wtuliła się w poły jego rozpiętego płaszcza. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Miała wrażenie, że nigdy nie zapomni widoku tej dziewczyny.

-Przepraszam czy pan jest komisarzem Chase?

    Ojciec odsunął się trochę od Cassie obracając. Dziewczyna także uniosła wzrok dostrzegając niską kobietę z fryzurą na zapałkę. Ubrana była w czerwony strój ratowniczy.

-Tak to ja- pan Chase skinął głową.

-Czy mogłabym pana prosić? Potrzebne jest spisanie protokołu i dokonanie oględzin.

    Tata zerknął na Cassie upewniając się, że córce nic nie jest i ruszył za ratowniczką. Blondynka śledziła ojca wzrokiem. Przyglądała się jak kuca przy dziewczynie. Jej bladość ostro odcinała się od panującej nocy niczym gwiazda na niebie. Panna Chase zacisnęła w sztywnych palcach koc spoczywający na jej postaci.

-Cassie- Toby podszedł do niej nieco wystraszony panującym chaosem.- Komisarz tak się spieszył, że nie wyjaśnił wezwania. Pędził tak szybko, że po raz pierwszy bałem się z nim jechać- uśmiechnął się próbując trochę rozluźnić atmosferę.

    Tyle, że śmierci nie da się "rozluźnić".

    Cassie uśmiechnęła się. Ale tego uśmiechu nie było widać na jej twarzy. Po prostu gdzieś w środku poczuła iskierkę ciepła i radości. Bo słowa Tobyego oznaczały, że jej tata nadal się o nią troszczy. Nadal kocha swoją córkę.

-To ja kazałam wezwać policję- szepnęła głosem cichym i piskliwym.- Ktoś mnie pchnął i wpadłam do basenu. A tam... znalazłam ją. Ona... była taka cicha, blada...Taka... Martwa- poczuła jak łza znowu wypływa z kącika jej oka.

-Och Boże- westchnął Toby podchodząc bliżej blondynki.- Cassie- próbował pogładzić ją po ramieniu, pocieszyć ją jakoś. Ale nie wiedział jak.

    Cassidy wyciągnęła ramiona i przytuliła Tobyego, zupełnie jak jednego ze swoich starych misiów. Szatyn w ostatniej chwili przytrzymał ześlizgujący się z ramion dziewczyny koc.

-To było jeszcze gorsze niż dziewczyna w szkole- szepnęła blondynka odsuwając się.- Tutaj niczego się nie spodziewałam. Ona- dziewczyna spojrzała na leżącą dziewczynę.

    Zmarszczyła brwi kogoś w niej rozpoznając. Stawiała kolejne kroki w kierunku martwej.

-Ona...- powtórzyła.

-Cassie? Hej!- zawołał ją Toby.

    Ale dziewczyna była zbyt pogrążona widokiem sinej skóry i otwartych zielonych oczu, na około których widniały pręgi czarnego tuszu rozmytego wodą. Cassie stanęła i pochyliła się nad dziewczyną. Oprócz serca na czole namalowanego znaną już czerwienią szminki, zobaczyła coś jeszcze. Na odsłoniętym brzuchu dziewczyny widniał napis "Smakowało?". Serce blondynki zatrzymało się w żalu. Ogarnęło ją poczucie winy. Gdyby z nią nie tańczyła, ona mogłaby żyć. Może z czasem zostałyby przyjaciółkami.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz