ROZDZIAŁ 18

364 16 10
                                    

Polecam włączyć załączoną muzykę- towarzyszyła przy pisaniu

Nawet nie zauważyła momentu, gdy ciemność wieczoru stała się jej jedynym wiernym kochankiem.

Po łamiącym spotkaniu z uosobieniem jej obsesji wróciła do domu nie zważając na ciągle stojący przed muzeum, cywilny pojazd patrolu. Jechała szybko, ściągając się z własnymi myślami. Pamiętała tylko trzaśnięcie drzwiami do mieszkania w wysokim apartamentowcu, zrzuciła płaszcz, buty i runęła na ogromne łóżko. W ciemnoszarej, satynowej pościeli czuła się jak na bezpiecznej wyspie.

Kuląc się na boku, tuliła do piersi poduszkę starając się nią zapchać samotną dziurę ziejącą z jej piersi jak otchłań. Sromotne łzy porażki spłynęły po policzkach paląc jak rozżarzone węgle, tłumiąc dobiegający z torebki na podłodze piszczący dźwięk telefonu. Ktokolwiek się do niej dobijał pozostał bez odpowiedzi.

Nie była pewna ile przeleżała, obrzucając się winą za swoją słabość, próbując dotrzeć do momentu, w którym pękła, a drobne kawałeczki jej istoty nieskładnie podążały przez kolejne sześć lat poszukując sensu, próbując zaspokoić niegasnące uczucie pustki przypadkowymi zbliżeniami z mężczyznami na przemian z martwymi, zimnymi ciałami ofiar morderstw. Złudne poczucie moralności. Żyła tylko czując się potrzebną.

Gdy cienie na jasnych panelach wydłużyły się wpuszczając do środka odległe światła neonów i ulicznych latarni poczuła, że odzywa się w niej pragnienie, które ugasić może tylko alkohol. Najlepiej bursztynowo złoty, w kolorze jego przeklętych oczu. Podniosła się z łóżka i zdjęła białą, pomiętą już koszulę i wąskie czarne spodnie. Przeszła kilka kroków do garderoby i sięgnęła po czarną, dopasowaną, koronkową sukienkę i wysokie buty, które w połączeniu z alkoholem nie mogą wróżyć niczego dobrego. Co najwyżej pomogą znaleźć towarzystwo na noc.

Zatrzymała się przed lokalem, pod którego zadaszeniem stało kilka osób paląc papierosy, inni właśnie wchodzili do środka. Wpatrywała się przez moment w spływające powoli po przedniej szybie krople deszczu, wyciągnęła palec i przesunęła nim po pozostawionym śladzie. Nagły głośny śmiech klientów wyrwał ją z amoku, więc sięgnęła po torebkę i wysiadła z samochodu. Przechodziąc obok kilku mężczyzn palących papierosy poczuła równie żarzące spojrzenie sunące po jej szczupłych nogach odbijających czarne poły płaszcza. Może któremuś się poszczęści i z nią wróci.

Oddała płaszcz do szatni i przeszła ku sali z barem i stolikami stojącymi pod dużymi, szklanymi oknami okolonych ciepłym choć słabym światłem okrągłych lampek. Ściany obite bordowym pluszem, ciemne sofy w kątach, w tle grający smutny jazz. Poczuła się prawie jak w domu i zamówiła pierwszego drinka siadając na wysokim barowym krzesełku.

-Whisky- rzuciła znajomemu barmanowi.- podwójne.

-Trudny dzień?- zapytał muskularny blondyn gdy ich spojrzenia spotkały się na krótki moment.

-Powiedzmy- poruszyła brwiami i sięgnęła po wypełnioną szklankę upijając hojny łyk.

Muzyka płynęła, a ona razem z nią, z każdym łykiem coraz przyjemniej. Starała się nie wstawać, żeby nie przykuć uwagi wcześniej spotkanych przed wejściem mężczyzn. Na razie było jej dobrze, samotna wyspa na morzu alkoholu. Nikogo dookoła.

Aż nagle jej ciało spowiła gęsia skórka, a do ucha wpłynął ten głos.

-Znowu mi uciekłaś, aniele.

Spojrzała przez ramię potrzebując utwierdzić się, że jest prawdziwy. Że nie oszalała już całkowicie słysząc jego głos w myślach. Wystarczająco dużo zajmuje miejsca w jej głowie. Ale oto stał przed nią w czarnym garniturze, spomiędzy rozpiętej marynarki wystawała nieco rozchylona koszula ukazująca fragment tatuażu. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów co skwitował cwaniackim uśmiechem. Podszedł bliżej i usiadł obok układając splecione dłonie i łokcie na blacie.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz