ROZDZIAŁ 21

261 15 11
                                    


Po przekazaniu listy nazwisk spojrzał na nią płonącym wzrokiem i wstał pośpiesznie.

-Pójdę do biura poszukiwawczego- zaczęła również wstając.- sprawdzimy ile osób uda się namierzyć. Jutro Lianna zaprasza nas na wyniki sekcji- powiedziała lekkim tonem, jakby chodziło o pójście do kina.

Niezręczna cisza zapadła wokół, przyszedł czas pożegnania. Patrzyli na siebie w milczeniu. Cassie obeszła biurko podchodząc bliżej bruneta. Wciągnął powietrze zaciskając pięści, co nie uszło jej uwadze.

-Co się dzieje?- zapytała marszcząc brwi.

-Nic, Cassie- odparł spiętym głosem.- Muszę jeszcze coś załatwić.

Błagał w myślach, żeby się nie zbliżała. Nie miał pewności, że powstrzyma się przed rzuceniem na nią.

Odpuściła wypuszczając głośno powietrze.

-Jasne- pokiwała głową.- Rozumiem... chcę jeszcze raz ci podziękować za to, że zająłeś się mną wczoraj. I przepraszam, że musiałeś oglądać mnie w takim stanie...

-Mógłbym oglądać cię w każdym stanie- odparł unosząc kącik ust.- Nie ma za co, aniele. Tylko nie rób tego następnym razem, nie widziałaś twarzy innych mężczyzn, ale ja tak. Znam to spojrzenie.

-Zayn Malik ostrzega mnie przed innymi? Świat oszalał- przewróciła oczami.- Czasami potrzebuję dreszczyku emocji- dodała wzruszając ramieniem.

-Mogę ci go zapewnić- wsunął dłonie do kieszeni spodni czując, że stąpa po cienkim lodzie.- Wystarczy tylko twoje słowo.

Patrzyła na niego czując jak zasycha jej w gardle. Widziała jak ciągnie ich do siebie, niemalże drżało powietrze wokół. Wystarczyło tylko słowo. Pragnęła całą sobą zaspokoić ciekawość, która narodziła się już sześć lat temu. Chciała objąć jego ramiona, przeczesać palcami gęste włosy, poczuć na sobie jego zapach. Lecz wtem zapaliła się w niej ta ostatnia lampka ostrzegawcza. Krótki przebłysk rozumu, który wyłączała każdego wieczoru spędzonego z alkoholem. Nie mogła dać się skusić. Jeszcze nie.

-Miłego wieczoru, Zayn- uśmiechnęła się lekko dotykając jego ramienia.- Do zobaczenia, jutro.

-Śpij słodko, Cassie.

Jej delikatny uśmiech prześladował go przez resztę głębokiej, czarnej nocy.

*


Czerwone światło neonowego napisu oblało jego twarz ostrym kolorem, gdy zatrzymał się przed kilkupiętrowym, znajomym budynkiem otoczonym grupkami mężczyzn którzy kończyli albo zaczynali zabawę w tym miejscu. Pomiędzy nimi uśmiechając się słodko dryfowały kobiety lekko kołysząc się jak kwiaty na wietrze, ubrane w skąpe stroje różnych kolorów. Ich białe, śniade, ciemne twarze o szklistym spojrzeniu oferowały choć na chwilę zapomnienie o codzienności, odrobinę wymuszonej czułości, tanią grę aktorską próbującą zatamować rozległe dziury, z którymi przyszli klienci. Dopóki mieli pieniądze, mieli też dziewczyny.

Czuł jakby coś ciążyło mu na ramionach gdy powoli odpinał pas bezpieczeństwa po zgaszeniu silnika. Wiedział, że popełniał błąd. Ale rzucenie się na Cassie było jeszcze większym błędem. Wybierał mniejsze zło, tak to tłumaczył. Po bolesnych wspomnieniach i odsłonięciu maleńkiego fragmentu przed blondynką miał wrażenie, że stracił kontrolę. Coś go rozpraszało, emocje wzrastały falą, która stała się dla niego za wielka na ten moment. Wybrał tanią atrapę licząc, że choć trochę pozwoli mu wrócić na właściwy tor.

Wysunął się z samochodu i ruszył niespiesznie w kierunku wejścia. Zwrócił uwagę kilku kobiet, które powiodły za nim zaciekawionym spojrzeniem. Taki przystojny, intrygujący klient nie zdażał się tutaj tak często, jak mogłyby tego chcieć. Skinął głową bramkarzowi, który odpowiedział uniesieniem dłoni robiąc mu przejście.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz