ROZDZIAŁ 22

238 11 16
                                    


Wyszła z budynku jakby przesuwała się we śnie. Na miękkich nogach opuściła miejsce i przeszła przez ulicę, po czym wsiadła do samochodu. Dopiero wtedy była w stanie wziąć drżący oddech.

Nic ich nie łączyło.

Nic ich nie łączyło.

To dlaczego tak ją zabolało?

Skąd ta samotna łza, która bezwiednie spływała po jej policzku? Krótki drżącym oddech. We wstecznym lusterku zobaczyła jak jego wysoka, ciemna sylwetka wypada z budynku gorączkowo rozglądając się. Wychylił się na ulicę i skanował wzrokiem otoczenie.

Nigdy nie widziała jego twarzy wykrzywionej taką ilością emocji. Gdyby okoliczności były inne może nawet schlebiałoby jej, że to ona jest przyczyną. Gdy spojrzał na jej samochód miała wrażenie, że uchwyciła jego wzrok w lusterku. Szybko odpaliła samochód widząc jak przyspiesza kroku. Wycofała gwałtownie i ostro skręciła, minęła jego nerwową sylwetkę słysząc jak nadal ją woła. Ruszyła z pełną prędkością pragnąc uciec.

Przed nim.

Przed sobą.

Przed myślami.

Przed sercem.

*

Sunąc znajomymi ciemnymi ulicami czuła jakby wtapiała się w noc. Zerknęła na zegarek, który wskazywał kilkanaście minut po pierwszej w nocy. Ulicami przemieszczało się niewiele osób. Tylko ci, którzy jak ona nie mogli spać. Samotni we własnych domach, zimnych łóżkach, pod lśniącymi gwiazdami próbujący przeczekać aż wstanie dzień.

Pustka wyzierająca z jej piersi pulsowała ćmiącym bólem domagając się wypełnienia. Zacisnęła usta w wąską linię gdy poczuła nadciągającą złość podbarwioną goryczą kiedy mijała często odwiedzany bar. Cichy głos szeptał, żeby tam się zatrzymała. Kusił ją, żeby i ona znalazła kogoś na tę noc. Tak łatwo byłoby zrobić to co Zayn. Mogłaby się odegrać. Tylko komu sprawiłaby większą krzywdę: jemu czy sobie?

Nie zatrzymała się. Przejechała obok słysząc głośne śmiechy pijanych ludzi.

Uniosła się opanowaniem. Nie pozwoli sobie na słabość. Ten wieczór spędzi samotnie. Jak wiele poprzednich. Posiedzi nad dokumentacją. Martwe ciała ofiar będą milcząco przysłuchiwać się jak spróbuje rozwikłać zagadkę ich morderstwa. Tylko martwi pozostają wierni.

Zatrzymała się na parkingu przed budynkiem i mrużąc oczy przed rażącym, zimnym światłem wysiadła z samochodu udając się do windy. Wcisnęła jedno z wyższych pięter i czekała spokojnie pragnąc, aby winda zabrała ją jeszcze wyżej niż była w stanie. Prosto przez chmury do poziomu gwiazd.

Nim zapaliła w mieszkaniu nastrojowe, przygaszone światła stanęła w ciemności przed dużym oknem ukazującym budynki centrum miasta. Zsunęła z ramion płaszcz i odrzuciła go na fotel stojący obok. Rozpięła powoli zamek sukienki pozwalając opaść materiałowi na podłogę. Splotła ręce na piersi obejmując się chłodnymi palcami obserwując poruszające się światła samochodów jak drobne świetliki lecące z miejsca na miejsce. Dobrze czuła się jako anonimowy obserwator. Nikt z tych płynących po ulicach ludzi nie wiedział, że tam jest.

Odeszła w głąb pokoju kierując się do łazienki. Chwyciła po drodze butelkę wina. Odkręciła ciepłą wodę i przysiadła na krawędzi wanny wpatrując się w płynący strumień otworzyła butelkę i upiła kilka solidnych łyków. Zmniejszyła jasność oświetlenia i zsunęła bieliznę do kosza. Gorąca woda otuliła jej ciało jak najdroższy koc, westchnęła rozkosznie zanurzając się głębiej, opierając głowę o krawędź pociągnęła kolejny łyk. Wpatrywała się w biały sufit, a z jej oczy popłynęły dwie samotne łzy przyprawiając ją o gorzką gorycz. Przesunęła się niżej zanurzając twarz pod wodę.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz