ROZDZIAŁ 5

1K 70 5
                                    

                W lustrzanym odbiciu jesteśmy jednością. Ja i ty. Jak dwa piękne sny.

      Zza dużych drzwi gabinetu komisarza można było usłyszeć wyraźny głos pana Chase. Mężczyzna przeżywał jedne z najgorszych chwil swojego życia. Od dawna nie był aż tak zdenerwowany.

-Ale jak Cassie się tam znalazła?!- wrzasnął do telefonu.- Kto w ogóle wydał zgodę na jej samodzielną wyprawę przez stołówkę?!

-Ja, panie komisarzu- westchnął Toby.- Bardzo pana przepraszam, ale na stanowisku było od groma strażników i myślałem, że nic jej się nie stanie...

-W takim bądź razie gratuluję... Moja córka właśnie gdzieś się zapodziała. W więzieniu. Dla mężczyzn- urwał na moment przecierając dłonią czoło.- Matko...

-Niech się pan nie martwi... Znajdę ją- głos Wildena był przepełniony determinacją. Zapewne nie miał zamiaru stracić pracy, bo nie dopilnował córki komisarza.

        I wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a tuż za nimi pojawiła się Cassie. Cała, zdrowa, nawet lekko uśmiechnięta. Pan Chase poderwał się z miejsca.

-Już nie trzeba!- powiedział tylko do słuchawki zanim odłożył ją z plaskiem.

       Okrążył stół i przytulił córkę. Gdyby nie jej siedemnaście lat pewnie uniósłby ją wysoko i podrzucał jak samolocik. Ale dla Cassidy to i tak było dużo. Zdziwiona, od razu odpowiedziała na uścisk. Tak jej brakowało obecności taty.

-Cassie nigdy więcej nie rób mi takich niespodzianek- powiedział Adam z ulgą.

-Chciałam po prostu... W końcu cię zobaczyć. Tak rzadko jesteś w domu...

-Nie zaczynaj- tata wyprostował wskazujący palec.- Już ci o tym mówiłem.

-Tak wiem...- mruknęła Cassie.- Dzięki za celujący.

-Co?

-Ten wywiad z mordercą został oceniony na celujący- blondynka uśmiechnęła się szeroko.

-Gratuluję!- odparł radośnie pan Chase.- Trochę poprawiłaś mi tym humor... Co nie oznacza, że nie jestem zły na twój występek.

-Tato... mówisz tak, jakbyś co najmniej przyłapał mnie na podkradaniu wina z piwniczki.

-Masz pojęcie co mogło ci się stać?- Adam uniósł brew.- To więzienie, Cassie. Pełne złych, niewyżytych mężczyzn. Aż cud, że żaden cię nie zaczepił...

        Urwał spoglądając ukradkiem na córkę.

-Mam rację?- dodał badawczo.

-Um...- jąkała się.- To znaczy pół na pół- wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu.

-Boże- westchnął pan Chase.- Który? Jak wyglądał? Jaki miał numer?- sypał pytaniami wchodząc za biurko i chwytając słuchawkę do ręki.- Niech ja go tylko dorwę... Co ci zrobił? Wyzywał? Dotykał?

-Tato!- pisnęła Cassie.- Nic mi nie zrobił...

-To Wilk? Wiedziałem...- zaczął wykręcać jakiś numer.- Niech go wezmą na porządny prysznic pod lodowatym szlauchem...

-Czekaj! To nie on!- zaczęła Cassie wyrywając tacie słuchawkę z ręki.- On mnie obronił!

         Blondynka nie zdawała sobie sprawy jak głupio musiało to zabrzmieć. Morderca uratował potencjalną ofiarę. W dodatku córkę człowieka, który chce uziemić go w więzieniu na zawsze...

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz