ROZDZIAŁ 28

478 18 4
                                        


Trzęsącymi się dłońmi odłożyła słuchawkę. Chwilę wpatrywała się w urządzenie ogłuszona, jakby coś ciężkiego spadło jej na głowę.

Rosefall.

Cholerne przeczucie ciągnące jej wnętrze, skręcający trzewia strach. Zagarnęła kartki raportu z blatu i zgasiła lampkę. Wyszła na korytarz nabierając głębokiego oddechu, sprawiającego fizyczny ból. Jakby nie oddychała przez cały czas rozmowy.

Więzienie w Rosefall.

Zacisnęła powieki przykładając dłoń do skroni, czując jak rodzi się w niej pulsujący ból.

-Cholera, cholera- mruknęła do siebie stawiając powolne kroki w kierunku schodów.

Stanęła u ich szczytu mocno ściskając kartki. Policzyła do dziecięciu. Wdech, wydech. Ruszyła schodami w dół kierując się na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sala zebrań. Kilka osób już zajęło miejsca w głębi na twardych drewnianych krzesłach przypominających wyposażenie starego pokoju nauczycielskiego. Cassie zatrzymała się na chwilę na przeciw wejścia i przetarła twarz w geście zmęczenia.

-Pani detektyw? W samą porę- odezwał się Jeff stający za mównicą obok tablicy, na której powieszono zdjęcie uśmiechniętej Candice. Cassie weszła do środka i przyjrzała się grafice. Wyglądało na jedno z tych, które wykonywano w ramach wizyty fotografa w szkole. Wszystkie zdjęcia klasowe, na których nigdy nie widać kto kogo gnębi, kto się w kim podkochuje. Tylko sztuczne młode uśmiechy. Ale zdjęcie Candice było piękne. Miała długie brązowe włosy i karmelowe oczy, a szeroki biały uśmiech promieniował życiem, tak szybko i brutalnie skończonym.

-Drodzy państwo, zanim zaczniemy chciałbym przedstawić detektyw Cassidy Chase z biura w  Nightdale, która udzieli nam wsparcia w rozwiązaniu sprawy naszej kochanej Candice.

-Dzień dobry- odparła Cassie pochyliwszy lekko głowę w stronę kilku funkcjonariuszy.- Obiecuję, że zrobię wszystko, aby udzielić pomocy w schwytaniu mordercy Candice. W Nightdale prowadzę sprawę, której okoliczności są bardzo zbliżone, dlatego mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda nam się rozwiązać tę sprawę i umożliwić rodzinie choć namiastkę spokoju.

Ciche parsknięcie dobiegło ją z końca sali, od razu zgromione surowym spojrzeniem Jeffa. Cassie splotła ręce na piersi przechodząc na drugi koniec tablicy, bliżej drzwi.

-Zacznijmy od tego, że...

Wypowiedź komisarza przerwał nagły łoskot otwieranych z rozmachem drzwi, tak nagły, że Cassie odruchowo spięła ramiona w oczekiwaniu. Lecz wtedy dostrzegła twarz, która stanęła w progu i poczuła jakby grunt usunął jej się spod nóg. Otwierając szerzej oczy wpatrywała się w wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o ciemnoblond włosach zaczesanych do tyłu i głęboko osadzonych zielonych oczach, które w pierwszym momencie jej nie zauważyły.

Odznaka odbiła się od wyrzeźbionej klatki piersiowej otulonej czarnym golfem, gdy mężczyzna przestąpił próg i zatrzasnął za sobą drzwi.

-Wren!- prychnął Jeff kręcąc głową.

Wren Clayton.

-Spóźniony jak zwykle- szepnęła Cassie stojąc najbliżej nowo przybyłego.

Dopiero wtedy obrócił głowę w jej kierunku, a jego oczy rozszerzyły się ze zdziwieniem. Dreszcz przebiegł po plecach blondynki przypominając sobie czasy, gdy te oczy wpatrywały się w nią z obezwładniającym zainteresowaniem.

Czasy, gdy próbowała zapomnieć o Wilku.

Czasy, gdy Wren był jej studencką miłością. Pierwszym uczuciem, które rozkwitło na zgliszczach pozostawionych przez Zayna. Pierwszym mężczyzną, który dotknął jej w sposób, w który chciała być dotykana przez kogoś innego.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz