ROZDZIAŁ 26

456 13 2
                                        


I want your quiet, your screaming and thrashing
The salt on your lips and the hand that God gave you
And i want your violence, your silent sedation
Your moon eyes, your teleskopem, morbid fiction

Posesja Benettów nikła w oddali pokryta złotymi liśćmi rozłożystych drzew, a ciepłe światło ostatnimi smugami muskało zaróżowione niebo. Knykcie Zayna pobielały, gdy zaciskał dłonie na kierownicy. Wydawał się tak samo odległy, jak gdy tu przyjeżdżali. Cassie oparła głowę o szybę przesuwając wzrokiem po mijanej pustej drodze.

-Odezwij się- wbiła w niego wzrok.

Cisza.

-Zayn...

Spojrzał na nią mrożącym krew w żyłach wzorkiem.

-Co chciałabyś usłyszeć? Że jest mi smutno?! Źle?! Że wstrząsnęła mną śmierć brata?!- rzucał ostrym tonem.- Nie wiem do cholery! Nie znałem go, a z drugiej strony to mój rodzony brat!

Blondynka przegryzła wargę zastanawiając się nad jego słowami.

-Chciałabym, żebyś wiedział, że jestem tutaj- odparła.- Możesz zrzucić na mnie ten ciężar- dodała cicho.- Jego śmierć to nie twoja wina.

Kiedy to się stało.

Kiedy zaczęła go bronić.

Stopniowo jej łomoczące serce zwalniało, a napięcie panujące w samochodzie topniało. Sylwetka bruneta rozluźniła się, gdy zbliżyli się do centrum miasta, w którym mieli się zatrzymać nim jutro wrócą do Nightdale.

Nie próbowała więcej podjąć rozmowy. Wiedziała kiedy odpuścić.

Zatrzymali się przed wysokim budynkiem utrzymanym w klasycznym stylu dopasowanym do sąsiadujących kamienic. Zayn zaparkował, ale Cassie odpinając pas usłyszała kliknięcie blokujące drzwi. Zmarszczyła brwi i obróciła się w kierunku mężczyzny.

-Co ty...?

-Nie rozumiem tego- powiedział z westchnieniem. Oparł głowę o wezgłówek i obrócił w kierunku blondynki.- Żadna śmierć nie robi na mnie wrażenia- odczekał chwilę patrząc bez mrugnięcia w jej oczy.- Żadna.

Bardzo długa chwila ciszy wypełnioną szumem krwi w uszach, uciekającym z płuc oddechem.

-Nie możesz czegoś zakładać, dopóki tego nie przeżyjesz- odparła spokojnie.- Myślałam, że runie mi świat, gdy rodzice się rozwiedli. Sądziłam, że umrę dzień po ich rozprawie- wzruszyła ramieniem.- Ale oto jestem. Świat też. Wszystko dalej się kręci- pochyliła się w jego  kierunku.- Dlatego nie próbuj na siłę trwać przy swojej bezduszności- pokręciła głową i wyciągnąwszy dłoń, położyła ją w miejscu serca bruneta.- Bo jesteś takim samym zwykłym człowiekiem jak ja.

Położył swoją dłoń na jej i przytrzymał chwilę przy swojej piersi. Mrowienie na ciele wezbrało na sile. Nie kontrolował swojego wnętrza. Rozpraszało go. Nienawidził być rozproszony. Wciągnięty w wir trudnych, nieznanych emocji.

Postanowił trzymać się Cassie po raz kolejny.

*

Wnętrze hotelu utrzymane było w klasycznym, ciepłym stylu. Rozłożysty żyrandol z setkami drobnych kryształków wisiał w centrum wysoko umiejscowionego sufitu. Przeszli po kilku stopniach na miękki bordowy dywan, minęli foyer z kilkoma niskimi fotelami przy stolikach i stanęli przed szerokim blatem recepcji, za którym siedziała dojrzała kobieta o czarnych włosach i wyrazistych okularach korekcyjnych.

-Witam państwa serdecznie- uśmiechnęła się wstając z krzesła.- W czym mogę pomóc?

-Mamy rezerwację na nazwisko Chase- odparła Cassie czując nagłe wibracje telefonu w kieszeni.

Let meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz