Ustalenie adresu, w którym mieszkała rodzina adopcyjna zajęło resztę dnia. Gdy Dan z grupy śledczej obiecała jeszcze wieczorem złożyć informację na biurku Cassie, Zayn i blondynka opuścili budynek komendy. Stanęli przed szklanymi drzwiami, a coś nieprzyjemnego ciążyło w brzuchu Cassie. Niezręczność pożegnania.Spojrzała na przystojną twarz, lekko pochyloną, zasłoniętą zamyśleniem. Wyczuwając jej wzrok, uniósł złociste oczy wywołując dreszcz w całym ciele. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, gdy poczuła wibracje tkwiącego w kieszeni telefonu.
-Przepraszam na moment- przegryzła wargę wyciągając komórkę, dostrzegając imię Lianny.
Odblokowała ekran i przeczytała wiadomość: Wszystko w porządku? Nic się nie stało ślicznemu chłopcu? Może chcesz się wybrać na obiecanego drinka?
Z ulgą przyjęła propozycję przyjaciółki. Musiała na chwilę odetchnąć od przytłaczającej aury Zayna. A już z pewnością musiała wyrzucić z myśli obraz ich dwojga na sofie w gabinecie, silny dotyk wbijających się w skórę palców, ciężkie oddechy, słodki smak na ustach, od którego czuła mrowienie gdzieś głęboko w podbrzuszu.
-Umówiłaś się z kimś?- zapytał niskim tonem opierając się plecami o kolumnę.
Cassie zmarszczyła czoło.
-Aż tak po mnie widać?
-Uśmiechnęłaś się- wzruszył ramieniem.- Na reklamowe bzdury raczej tak nie reagujesz.
Pokręciła lekko głową.
-Skąd ta pewność?- podeszła bliżej.- Może to jest właśnie to co mnie kręci?- wsunęła dłonie do kieszeni lekko kołysząc się na obcasach.- wiadomości o abonamencie, promocjach na internet...
-Czy ty się ze mnie nabijasz?- uniósł brew kryjąc przebiegające przez twarz rozbawienie.- Nieładnie, pani detektyw. Zapamiętam to sobie- mrugnął do niej.
Nie mogła uwierzyć jak łatwo jej się z nim rozmawiało. Tak zwykła wymiana zdań, jakby byli partnerami od lat. Nie odległymi wrogami. Nie ofiarą i łowcą.
-Umówiłam się z Lianną- powiedziała w końcu.- Zobaczymy się jutro i ruszymy do rodziny Alexa.
Zayn pokiwał głową i zbliżył się, pochylając w jej kierunku. Wciągnął lekko zapach kwiatów, jakby chciał nasycić się namiastką blondynki na zaś.
-Bądź grzeczna, Cassie- szepnął do jej ucha.- Do zobaczenia.
*
Szare kłęby zwisały ciężko na horyzoncie hipnotyzującą objętością przyciągnęły uwagę Cassie, która pomimo zgaszonego silnika pozostawała bez ruchu za kierownicą samochodu. Bywały momenty kiedy uciekała gdzieś myślami, łapiąc momenty zawieszenia, uciekając przed rzeczywistością w mętne wody swojego umysłu. Od niedawna przybrały silny odcień złota. Przez wiele lat tlące się wspomnienia pod płaszczem codzienności, wraz z pojawieniem się właściciela tych oczu odżyły na nowo. Wciąż w głębi serca czuła niepewność. Nie chciała się do niej przyznać. Jakby coś skrzyło się i przypalało lekko od środka. Czuła, że będzie boleć. Widok innej kobiety w jego mieszkaniu był tylko przedsmakiem. Jakby wpatrywała się w ogromną nadciągającą falę i sparaliżowana nie mogła ruszyć, z fascynacją obserwując nadciągającą klęskę.
W oddali dobiegł ją grzmot nadchodzącej burzy. Wyrwała się z otępienia i odpięła pas po czym sięgnęła po torebkę zauważając opierającą się o ścianę lokalu Liannę. Spomiędzy pomalowanych na ciemno ust zwisał długi papieros żarząc się jasno, gdy się zaciągała, jej druga ręka nonszalancko spoczywała w kieszeni czarnych, skórzanych spodni podkreślających smukłe nogi brunetki.
CZYTASZ
Let me
FanfictionWystarczyło jedno spojrzenie. Jeden dotyk. Zaczął wariować. Stała się jego obsesją. Kolejną...