Sobotniego poranka Cassidy obudziła się wcześnie. Nieuporządkowane myśli zaprzątające jej głowę nie pozwoliły jej spokojnie zasnąć. I nawet ciepłe kakao przed snem jej nie pomogło. Uniosła dłoń i pomasowała swoje czoło. Czuła się dziwnie. Jakby coś uciskało głowę. Poczucie winy? Smutek? Być może. Znając Cassie raczej to drugie.
Dziewczyna odsunęła pomiętą, zachęcająco ciepłą kołdrę. Przez kilka chwil siedziała na skraju łóżka wpatrując się w jasne panele podłogi.
-Wprost imprezowy nastrój- mruknęła do siebie przepełniona ironią.
W jednej chwili zapragnęła zadzwonić do Arona i powiedzieć mu, że nie pójdzie na imprezę do Phila. Już sięgała po telefon kiedy gdzieś w głębi jej sumienia obudziła się prawdziwa Cassie. „Przecież on i tak do niego pójdzie. Ze mną lub bez”, pomyślała cofając rękę i wstając z łóżka. Wolała być przy nim kiedy w stawkę wchodził alkohol. Aron nie znał umiaru. A na dodatek po kilku łykach wydawało mu się chyba, że jest nieśmiertelny. Doskonale pamiętała jak zachciało mu się skakać z garażu do basenu.
Wyszła na korytarz w swojej piżamie w kacze główki z polaru. Schodząc po schodach związała włosy. Usłyszała działający czajnik i skwierczący ser. Zajrzała do kuchni. Jej tata opierał się o blat i przeglądał jakąś teczkę. Widząc jego skoncentrowanie od razu stwierdziła, że nie lubi tej teczki, ani jej zawartości. Udając głośne ziewnięcie weszła do kuchni i usiadła na wysokim krześle przy wysepce kuchennej. Na tosterze pojawiło się zielone światło co oznaczało, że pora wyjąć chleb, ale panu Chase chyba się z tym nie spieszyło.
Dziewczyna oparła brodę na dłoni i spojrzała na zegar licząc sekundy przypalających się tostów. „Może jednak powinnam mu powiedzieć, zanim spali nam kuchnię?”.
-Tato tosty ci się przypalają.
Mężczyzna podskoczył w miejscu upuszczając teczkę na podłogę.
-Chryste! Nigdy więcej mnie tak nie strasz!- powiedział drapiąc się po czole.
-Nigdy więcej nie przypalaj tostów- dziewczyna uśmiechnęła się.- I pamiętaj, że kawa powinna być zalewana wrzątkiem.
Pan Adam obrócił się w stronę tostera i czajnika. Jedną ręką wyciągnął wtyczkę tostera, a drugą zalewał kawę. Jego córka ześlizgnęła się z krzesła i pozbierała z podłogi teczkę oraz akta się w niej znajdujące. Usiadła ponownie na stołku i od niechcenia przyglądała się kartkom.
-Moje śniadanko- stęknął pan Chase siadając obok córki przy wysepce kuchennej.- Miało być takie pyszne.
-Dzięki mnie możesz w ogóle je zjeść- blondynka parsknęła śmiechem.
-Och kieruję w pani stronę najszczersze podziękowania- tata pochylił głowę udając arystokratę.
-Kiedy się przeprowadzamy?- zapytała nagle Cassie rozkoszując się unoszącym zapachem kawy.
-Gdy zakończę sprawę z Wilkiem- odpowiedział jej pan Adam upijając łyk kawy.
Dziewczyna żachnęła się na to stwierdzenie. Ależ jej tata jest przebiegły!
-Kolejny powód, dla którego miałabym się zgodzić?- zapytała opierając obie ręce na blacie.
-Tylko jeśli zależy ci na czasie, córeczko- odpowiedział spokojnie mężczyzna.
Cassie zmrużyła oczy i zacisnęła palce na teczce.
-Swoją drogą to okrutne wykorzystywać swojego podwładnego aby mnie przekonał do twojej propozycji. Zwłaszcza, że doskonale wiesz, że nie przeciwstawi ci się, chociażby nawet się z tobą nie zgadzał… drogi ojcze- oświadczyła Cassie udając, jak wcześniej jej ojciec, arystokratyczny ton.
CZYTASZ
Let me
FanfictionWystarczyło jedno spojrzenie. Jeden dotyk. Zaczął wariować. Stała się jego obsesją. Kolejną...