Sergio
- Iwan wspomniał mi o tym, żebym przez trzy miesiące po ślubie postarał się o dobrą relację z przyszłą żoną. Słyszałeś coś o takim pomyśle? – zagaduję Siergieja, gdy wsiadamy do kuloodpornej limuzyny, która ma nas zawieść do hotelu, gdzie odbędzie się druga część konkursu na moją żonę, a jeszcze później oficjalny bal.
- Czy mówimy o tym samym Iwanie z Kanady? – dopytuje mój przyjaciel, spoglądając na mnie z wyraźnym zdziwieniem. Dopiero kiedy potwierdzam moje słowa, zaczyna je analizować. – To są jakieś kurwa jaja.
- Brzmiał jakby mówił poważnie.
- Pamiętaj... z nim nigdy nic nie wiadomo...
- Pamiętam twoje ostrzeżenia, ale naprawdę wyglądał, jakby mówił prawdę.
- Iwan jest niesamowicie słowny, ale często ludzi podpuszcza i formułuje zdania w taki sposób, że mogą mieć również inne znaczenie. Może chciał sprawdzić czy jesteś miękki?
- Nie sądzę – odpowiadam mu, przypominając sobie co oprócz tego mi powiedział. Wyraźnie podkreślił, że nie popiera bicia swojej żony, ani mocnego jej pieprzenia, jakby była dziwką. Ciekawe. Nigdy bym nie powiedział, że z ust takiego mężczyzny, jak Iwan mogłyby wyjść dokładnie takie słowa. Spodziewałbym się, że codziennie będzie maltretował swoją żonę, co doprowadziłoby ją do ostateczności, czyli do samobójstwa.
- Nie wiem. Wydaje mi się to dziwne – wzrusza ramionami. – Sergio, daj swojej przyszłej żonie marchewkę. Co ci szkodzi?
Metoda kija i marchewki. Dobre, przyjacielu.
- Pozwól jej na jakieś hobby czy coś podobnego. Będziesz ją miał z głowy, a sama może chociaż trochę będzie zadowolona. Kiedy zacznie cię wkurwiać to jej to najpierw odbierzesz, a jak to nie pomoże to dopiero później będziesz ją karał.
- To jest doskonały pomysł, Siergiej!
- Wiem, naprawdę ci współczuję z tym ślubem... – w jego głosie wyraźnie pobrzmiewa pewność, co do jego następnych słów. – Sam nawet za dziesięć lat się nie ożenię.
- Jak to ma być cena za pokój... Igor chce, to niech Igor ma.
- Ja też bym tak postąpił na twoim miejscu.
- Wiem – równocześnie wybuchamy śmiechem, a ten moment znajdują sobie Igor oraz Iwo na wejście do limuzyny.
- Jak nasze dziewczyny? – dopytuje zaciekawiony Iwo, podczas trwania konkursu gęba również mu się nie zamykała. Napierdalał takie głupoty, że momentami czułem się, jakbym był na spotkaniu z przekupkami na targu, a nie na spotkaniu mafijnym.
Komuś innemu bym powiedział, żeby zamknął mordę, ale nie mogłem tak zrobić z nim. Chociaż z każdą upływającą minutą było mi coraz ciężej się powstrzymać.
- Mogło być gorzej – odpowiadam wymijająco, nie zamierzając się z nim wdawać się w kolejne pogawędki.
- Może nie są nadzwyczaj inteligentne, ale to naprawdę niezłe dupy. No, przynajmniej większość z nich. Sam się później przekonasz – uśmiecha się, podnosząc sugestywnie brwi.
- Iwo... tak się nie mówi o naszych kobietach. Trochę szacunku – gromi go mocnym głosem Igor.
- Daj spokój, przecież wiesz, że to prawda. Jakbyś sam nie miał kilku kochanek – Iwo lekceważąco macha dłonią.
- Owszem mam, ale teraz mówimy o kobietach Bratwy, a nie o Amerykankach.
- Sam bym chciał kilka z nich wyruchać – szczerzy się niemiłosiernie, a ja widzę dokładnie, jak jego ojciec mocno zaciska szczękę.
CZYTASZ
Związani bezpieczeństwem- ZAKOŃCZONE
RomanceUmrę za miłość, miłość do najcudowniejszej kobiety na tym świecie. - Jeżeli już przeczytałaś pierwsze zdanie prologu to zachęcam, aby dokończyć go czytać. A po prologu pierwszy rozdział... I tak, aż do epilogu :) Serdecznie zapraszam na mój literack...