Rozdział 7

1.7K 93 65
                                    


Sergio


Zapewne minęły już trzy minuty walki, a ja jestem tak wykończony, że ledwo co stoję na nogach. Iwan wcale nie wygląda lepiej ode mnie. Również głośno dyszy, nasze klatki piersiowe są pokryte sporą ilością potu oraz krwi. Nie mam pojęcia czyjej. Ja założyłem jedną blokadę, po której normalny przeciwnik by odklepał, a on zrobił to samo mi dwa razy. 

Nie wiem jakim cudem, ale za każdym razem udało nam się wyswobodzić. Kurwa! Klepię się w policzki, aby się pobudzić i zmusić ciało do jeszcze większego wysiłku. Jeszcze żaden sparing nigdy mnie tak nie wymęczył. Wykorzystując chwilowy brak mojej uwagi Iwan kopie mnie mocno w żebra. Uderzam o chropowaty metal klatki, otwierając kolejną drobną ranę na plecach, z której momentalnie zaczyna się sączyć krew.

- Koniec – krzyczy kilka osób w tym Igor oraz mój ojciec. Chcieliby. W życiu się nie poddam, a gdy widzę wyraz twarzy Ruska jestem przekonany, że nasz pojedynek będzie trwał dopóki jeden z nas nie zemdleje z bólu, albo nie zostanie podduszony, aż do utraty przytomności.

- Nie – odpowiadamy równocześnie, momentalnie wracając do naszej walki. Iwan powala mnie mocnym ciosem z nogi na podłogę oraz stara się mnie unieruchomić, ale udajemi się uciec z jego mocarnego uścisku. Ponownie rozpoczynamy się siłować oraz turlać po całej klatce. 

W pewnym momencie uzyskuję niespodziewaną przewagę, udaje mi się sprawić, że Iwan znajduje się pode mną, leżąc brzuchem do podłoża. Momentalnie przygważdżam go całym ciężarem i sięgam do jego szyi, podnosząc jego głowę do góry i zaczynając go podduszać. Szamocze się próbując się wydostać, ale tym razem za dobrze się ustawiłem.

- Odklep – syczę cicho, tak żeby tylko on to usłyszał. – Dobra walka, ale przegrałeś. – Robi się coraz bardziej siny, ale nadal walczy. Nadal próbuje się wyrwać z mojego uścisku. Rozumiem, że nie chce się przyznać do porażki. Jesteśmy kurewsko podobni. Szanuję go za to, co nie zmienia faktu, że wygrałem. 

- Odklep, kurwa – krzyczę donośnie, tak że każdy już to słyszy. Zza klatki dochodzą mnie czyjeś przerażone okrzyki. 

Kurwa, jeszcze pół minuty i będzie po nim. 

Pomimo tego, że robi się coraz bardziej siny, ciągle stara się uwolnić. Walczy do ostatnich sekund, naprawdę nie zamierza mi oddać swojej siostry. Jest honorowy. Jest prawdziwym wojownikiem. Puszczam go po minięciu kolejnych kilku sekund. Nie zamierzam mieć później Kanady na głowie. Poza tym zdobył u mnie szacunek po tak krótkim okresie znajomości. Nigdy jeszcze się to nie zdarzyło.

- Siergiej, podasz lodowatą wodę i ręcznik? – mówię do przyjaciela, podnosząc się do góry. Doskonale słyszę szepty po włosku. Moi ludzie zapewne nie mogą się nadziwić, że chcę mu pomóc się ogarnąć. Nigdy tego nie robię. Zawsze zostawiam pokonanych. To ich problem, że są aż tak słabi.

Na twarzy Iwana pojawiają się już żywsze kolory, ale on nie pozwala sobie nawet na chwilę słabości. Od razu wstaje, odpychając się mocno rękami. Ja zauważam lekkie drżenie jego nóg, ale myślę, że stojący za klatką mężczyźni nie są w stanie tego dostrzec. Robi kilka chwiejnych kroków, przystając tuż przede mną.

- Gratulacje, wygrałeś – odzywa się, wyciągając do mnie rękę.

- Nie wygrałem – odpowiadam spokojnie. Nie odklepał, więc teoretycznie jest remis. To ja go puściłem. Ściskam jego dłoń.

- Daj spokój, wygrałeś. Gratulacje – klepie mnie po barku zostawiając na nim krwawy ślad. – Co oznacza, że moja siostra bierze udział w konkursie – mierzy mnie uważnie wzrokiem. Przez chwilę w jego oczach pojawiają się prawdziwe emocje. Wielka wściekłość oraz ogromny żal, ale to nie z powodu przegranej. Naprawdę nie chce oddać mi swojej siostry. Dziwne. Coraz bardziej mnie to intryguje. Chyba praktycznie wszyscy obecni tutaj mężczyźni pocałowali by mnie w dupę, żebym tylko wybrał ich córkę czy też siostrę. Wszyscy oprócz niego oraz jego ojca.

Związani bezpieczeństwem- ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz