Kira
Tydzień później
- Chodźcie szybciej – odzywa się Sergio prowadząc nas do jednego z domków gościnnych, ruszamy za nim wraz z Benitem oraz Siergiejem. Minął tydzień od nieudanego zamachu na nasze życie, a wszystko wraca do normy. Pomiędzy poszczególnymi mafiami póki co panuje względna cisza, która tylko zwiastuje nadejście prawdziwej burzy.
Moja relacja z Sergiem uległa ogromnemu polepszeniu, potrzebowaliśmy przysłowiowego kopa w dupę, żeby zrozumieć ile dla siebie znaczymy. Podobno musimy obgadać z moim mężem jeszcze jedną sprawę sprzed ponad pół roku, ale przekładam to już od kilku dni chcąc, aby przede wszystkim skupił się na odzyskaniu sił. To już jest przeszłość, więc cokolwiek ma mi do powiedzenia i tak zostanie za nami.
Po wejściu do domku od razu dopadają nas zapachy kilku przyrządzonych potraw, a naszym oczom ukazuje się Flavio. Na jego widok wszyscy wybuchamy tubalnym śmiechem. Jest ubrany w biały fartuch kucharski w truskawki, a na głowie ma ogromną czerwoną czapkę szefa kuchni. Miesza w kilku garnkach podśpiewując coś pod nosem, równocześnie wykonując jakieś niekontrolowane ruchy bioder.
- Siemanko. Siadajcie do stołu – mówi na nasz widok szeroko się uśmiechając. Sergio chwyta mnie za rękę i prowadzi do ogromnego stołu na kilkanaście osób. Zasiadamy we dwójkę przy krótszej krawędzi, a Benito wraz z Siergiejem lokują się po naszych bokach. Naprzeciw nas jest wyjście na taras, a po bokach stoją ogromne komody z... tak z drzewkami bonsai. Wybałuszam oczy spoglądając na mojego męża, a on posyła mi ten swój tak niesamowicie zniewalający uśmiech. W moim podbrzuszu zaczynam czuć lekkie wibrowanie, a moje serce zalewa ciepło. Uwielbiam go, uwielbiam moją nową rodzinę. Ich wszystkich. Nawet z moim ukochanym szwagrem doszliśmy do porozumienia.
Flavio stawia przed nami na podkładce garnek z jeszcze wrzącą zupą.
- Co tak śmierdzi? – pyta Benito.
- Żurek – odpowiada młody wzruszając ramionami.
- A co to kurwa jest? Śmierdzi jak szczyny nietoperza – wybuchamy wraz z Siergiejem śmiechem. Pewnie nigdy nie widzieli na oczy tego typu zupy. Flavio chwyta chochelkę i nalewa każdemu po talerzu.
- Specjalność kuchni polskiej.
- Nigdy tego nie zjem!
- Zjesz! Flavio nam zrobił to na pewno będzie wspaniałe – odzywa się Sergio podnosząc łyżkę. Zatyka nos i przełyka zupę. Bierze kolejną, a później następną, a my zaczynamy dusić się z Siergiejem próbując ukryć wybuch śmiechu.
- Benito, pięć łyżeczek dla ulubionej szwagrowej. Czy robimy samolocik? – puszczam mu oczko z wyzwaniem, a on jak zwykle je podejmuje. Po każdej kolejnej łyżce na jego twarzy pojawia się jeszcze większy grymas. Oni wyraźnie boleją nad smakiem, a my wraz z Siergiejem i Flaviem zaczynamy delektować się posiłkiem.
- Było przepyyyyszne. Młody, następnym razem wybierz inne potrawy. Chętnie urozmaicimy jadłospis – odzywa się mój mąż starając się być miłym dla młodszego brata. Czyżbyśmy mieli dzisiaj jakiś dzień specjalnej dobroci? Normalnie by od razu powiedział, że zupa jest ohydna.
- To dopiero było pierwsze danie! Zaraz podam drugie i deser – Flavio wstaje szybko od stołu i zbiera talerze. Po chwili wraca z dwoma garnkami kładąc je przed nami.
- Kurwa, Flavio. Aż tak nas nie lubisz? – odzywa się Benito otwierając pierwszą pokrywę, a gdy dobiega do niego zapach potrawy zaciska mocno usta.
CZYTASZ
Związani bezpieczeństwem- ZAKOŃCZONE
RomanceUmrę za miłość, miłość do najcudowniejszej kobiety na tym świecie. - Jeżeli już przeczytałaś pierwsze zdanie prologu to zachęcam, aby dokończyć go czytać. A po prologu pierwszy rozdział... I tak, aż do epilogu :) Serdecznie zapraszam na mój literack...