#16

973 124 4
                                    

Jak gdyby nigdy nic weszłam do pokoju. Aida siedziała na łóżku, udając że czyta książkę. Na mój widok uśmiechnęła się.

Dlaczego wcześniej nie zauważyłam jak taki zwykły uśmiech jest fałszywy?!

Usiadłam na łóżku, i chociaż chciałam wykrzyczeć jej w twarz co o niej myślę, postanowiłam niczego po sobie nie pokazywać.

- Aaron o ciebie pytał. - oznajmiła.

- Tak?

- No, pytał jak się czujesz po wczorajszych wydarzeniach.

- Odpowiedz mu że jakoś żyję - szczególnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Niech sobie nie myśli.

Teraz dopiero do mnie dotarło jakimi kłamstwami mnie karmił. Np. Jego przeszłość, mi powiedział że rodziców napadli łowcy. Teraz wiem dlaczego nie okazywał po sobie smutku po "ich stracie" . Niestety prawda boli, a ja myślałam że mogłabym z nim dzielić przyszłość... Jednak uczucie do niego przygasło w momencie gdy dowiedziałam się prawdy.

- Źle się czujesz? - spytała troskliwie Aida.

- Czuję się wspaniale - odpowiedziałam sucho.

Do kolacji dziewczyna jeszcze parę razy pytała mnie o samopoczucie, ja tym czasem czytałam książkę. Gdy spojrzałam na zegar, ten pokazywał 18:50.

Czas się zbierać pomyślałam i czym prędzej poszłam na stołówkę. Tam czekali na mnie już Lukas i Nick.

....

- Coś nowego? - spytał Lukas.

- A co tu ma być niby nowego??? - głupie pytania powoli zaczęły mnie irytować.

- Czyli mam rozumieć że Aida nadal zachowuje się normalnie. - stwierdził Nick. - No tak - potwierdziłam.

Właśnie kończyłam swoją sałatkę z kurczakiem, gdy poczułam że ktoś intensywnie się we mnie wpatruje. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic niepokojącego, może ja po prostu wariuję?

-To już lecę- powiedziałam a w odpowiedzi usłyszałam "uważaj na siebie". Tak łatwo im to mówić.

Ale pomimo to, że osoba którą uważałam za przyjaciółkę mnie oszukała, a teraz pewnie prowadzi te swoje dziwne rozmowy przez telefon. Na samą myśl o treści tej rozmowy ścisnęło mnie w żołądku.

Jak najciszej weszłam do pokoju, z łazienki znowu dobiegał głos współlokatorki.

- Nie wycofam się, powiedz Leonardowi że jeszcze dziś się jej pozbędę. Tak, o 0:00, w samą północ. Tak. Yhym. Jasne, ja kończę bo ta suka zaraz tu przyjdzie.

Szybko wyszłam, i jak gdyby nigdy nic weszłam.

- Co tam? - spytałam.

- Koleżanka dzwoniła. Myśli że mnie obchodzą jej problemy. O boszzz. Masakra.

- kłamała jak z nut.

- Jesteś tu zorientowana? - to pytanie miało zmierzać ku łowcom.

- Powiedzmy. A co chcesz wiedzieć?

- Ostatnio nauczycielka historii kazała nam zrobić projekt, temat - dowolny. Byle związany z historią.

- A co chcesz wiedzieć?- spytała kładąc się na łóżku.

- Może coś o łowcach. Współczesnych łowcach. O starych mam trochę materiałów, ale chciałabym rozpisać jakieś porównania- kolejne niewinne kłamstewka.

- Obecnym przywódcą jest Leonardo de Carlo. Na przestrzeni wieków łowcy pozbywali się nad przeciętnych coraz to innymi sposobami- bla bla bla, nie słuchałam jej. Ale przynajmniej dowiedziałam się kim jest sir Leonardo.

Przez cały czas bazgrałam coś w zeszycie, dając pozory że robię notatki. Gdy Aida skończyła opowiadać podziękowałam i przebrałam się w piżamę.

...

Nie mogłam zasnąć, musiałam być czujna. Udawałam że śpię, już bardzo długo. Lekko uchyliłam jedną powiekę i zobaczywszy godzinę na zegarku, szybko ją zamknęłam.

23:45, ojoj. Za piętnaście minut północ. Ta. Nagle usłyszałam ciche, jak by to nazwać szuranie? Nie, raczej kroki. Potem dźwięk ostrza, znowu kroki. Ktoś stanął przed moim łóżkiem...

Jak najszybciej otworzyłam oczy, nade mną stała Aida z połyskującym sztyletem w dłoni. Zamachnęła się, a ja zrobiłam unik.

Udało mi się uniknąć ciosu, ale poduszce nie. Przeturlałam się na podłogę, łowczyni była zdezorientowana jednak nie na długo. Kolejny zamach, kolejny unik. Tym razem rozwaliła biurko. Dziwne że nie zrobiła huku. Podstawiła mi nogę, a ja upadłam na podłogę. Wzięła zamach a ja... nie wiem jak to zrobiłam ale pomyślałam o polu siłowym, i wytworzyłam je. Sztylet uderzył w wytworzoną bańke z taką siłą że złamał się na kilka części.

Następne co pamiętam to, to że do pokoju wpadło, prawie dosłownie, kilka osób w tym Dyrektorka i Lukas. Reszta ubrana była w czarne stroje i zabrali Aide.

Potem poczułam rozdzierający ból w głowie i jednak zanim odpłynęłam, zobaczyłam jak przez mgłę zrozpaczonego Lukasa.


Ⅱ Piąty Żywioł Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz