Rozdział 13

491 31 0
                                    

Pomimo tego, że Gabriele obrócił w żart moją głupią pomyłkę, nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy bez zażenowania. Zwłaszcza, że zapewniałam go, iż nie pijam alkoholu i nigdy nie przesadziłam... to co się stało wskazywało na zupełnie coś innego.

Choć zbliżało się południe, wszyscy wciąż spali, więc zaszyłam się w swoim pokoju, gdzie zaczęłam poszukiwać ofert pracy oraz jakiegoś pokoju do wynajęcia, bo nie mogłam być na głowie Emilii w nieskończoność.

Z racji, że rozpoczynały się wakacje, nie brakowało propozycji do pracy sezonowej jako kelnerki, albo inne sprzedawczynie. Zdążyłam nawet rozesłać swoje CV do kilku placówek, gdy drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanęła totalnie zaspana Emi.

- Już nie śpisz? - Ziewnęła głośno, po czym podeszła do mnie i zajrzała mi w laptop. - Praca Szczecin? Nie zdążyłaś nawet odpocząć, nie wspominając o tym, że nawet nie jesteśmy w Szczecinie, a ty już czegoś szukasz.

- Emi, dobrze wiesz, że potrzebuję pieniędzy i jakiegoś pokoju. Z resztą nawet nie wiem jak długo może potrwać szukanie pracy oraz czegoś do wynajęcia.

- Przecież nikt cię nie wyrzuci, dopóki czegoś nie znajdziesz. - Westchnęła, zabierając mi laptopa.

- Ej! - jęknęłam. - Może trochę wyluzujesz, a za tydzień, jak wrócimy do Szczecina nawet pomogę ci coś ogarnąć.

- Tydzień to za długo...

- Bzdura. Temu oszustowi Gabrielowi pękłoby serce, gdybyś niespodziewanie oznajmiła, że się stąd wynosisz.

- Oszustowi? - Podłapałam. Na razie zignorowałam dalszą część zdania.

- Wspominałam mu o imprezie dzień wcześniej. Obiecywał, że postara się wszystko szybko ogarnąć, a wrócił grubo po północy.

- Czyli jednak wiedział o imprezie? - zapytałam i od razu posmutniałam.

Może faktycznie nie życzył sobie swatania i... szukał wymówki, aby nie musieć spędzać z nami czasu.

- Wiedział! Nie szykowałabym cię jak księżniczki przez pół dnia, gdybym nie miała pewności, że będzie. Wykiwał mnie - warknęła, zgrzytając zębami.

- Może to i lepiej. Chciałyśmy, żeby zrobił krok, więc zrobił. Dał znak, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. - Opadłam na łóżko i... To było przykre, gdy wczoraj go broniłam, ponieważ myślałam, że o niczym nie wiedział, a tymczasem... Moja wyobraźnia jedynie nadinterpretowywała zwykłe gesty uprzejmości.

- Nie, nie i nie. Wyglądał na naprawdę skruszonego i zapewniał, że zatrzymały go ważne sprawy, ale nie dałam się tak łatwo ugłaskać. Kiedy powiedziałam, że było ci okropnie przykro, naprawdę się przejął.

- Emi, tyle chyba wystarczy. Naprawdę już nie chcę się z nim widywać - wypaliłam nagle.

- Co? - Spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Ale dlaczego?

- Wolę nie myśleć jak to źle wygląda z jego perspektywy i przestaję się dziwić, że obrał taktykę unikania.

- Ale Koruś...

- Nie Emi. Koniec. Proszę cię. Daj mu spokój. Nie zmuszaj go do przychodzenia na imprezy, nie mów mu, że mi przykro, ani nawet nie wysyłaj nas na spacery. Wolę wyjść z resztkami twarzy, niż bać się, że myśli sobie, że całymi dniami męczę cię, żebyś nas jakoś spiknęła.

- Ale...

- Nie. Przyzwyczaiłam się do tego, że nikt mnie nie chce i nigdy nie będę w szczęśliwym związku. Naprawdę... brakuje mi już tylko wstydzić się cię odwiedzać w domu, w obawie, że go spotkam i spłonę z zażenowania.

- Okej. Odpuszczę, ale obiecaj, że jeśli Gabriele sam wyjdzie z jakąś inicjatywą, to go nie odrzucisz z obawy przed swoimi głupimi teoriami i przekonaniem, że każdy facet jest zły.

- O ile dyskretnie go do tego nie zmusisz...

- Kora! - jęknęła i wywróciła oczami.

- Okej, ale żadnego zmuszania, ani nawet gadania z nim o mnie - powiedziałam, a gdy tylko skończyłam rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! - zawołała Emi, po czym do środka zajrzał Luka.

- O! A ja cię szukam po całym domu - oznajmił, po czym podszedł do swojej dziewczyny, która wyciągnęła w jego kierunku ręce i przytulił ją z całej siły.

Patrzyłam na nich przez moment, ale już po chwili musiałam odwrócić wzrok, ponieważ ukłucie zazdrości w sercu, stawało się niemal kompletnie nie do wytrzymania.

- Przyszedłem pytać, czy idziecie na śniadanie.

- A co zrobiłeś?

- Nic! - Zaśmiał się. - Ale możemy coś razem wykombiować.

- A gdzie Gabriele? - zapytała Emi, na co szturchnęłam ją, przypominając o naszej wcześniejszej rozmowie.

- No co? - warknęła po polsku. - Już nawet nie mogę o niego zapytać?

Pokręciłam głową, ponieważ domyślałam się, że wcale nie odpuści i w głębi duszy... chyba sama tego nie chciałam.

- Kręci się na dole. Chyba robi sobie śniadanie.

- No proszę. - Spojrzała na mnie sugestywnie, poruszając brwiami.

Wywróciłam oczami, ponieważ domyślałam się, że moje prośby okazały się daremne i nawet jeśli złagodnieje w zmuszaniu go, to nie zrezygnuje z tego kompletnie.

Zchodząc na dół Luka i Emi już zastanawiali się co zjedzą, gdy ja ciągnęłam się z tyłu w obawie przed atakiem zażenowania, jakiego na pewno doświadczę, kirdy tylko oczy Gabriela zwrócą się ku mnie.

Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że władowałam się do jego łóżka. Swoją drogą... może to jednak dobrze, że go nie było. Mimo to czułam się potwornie i bałam się tego co o mnie myślał.

- Nawet nie próbuj, Gabriele! - Uciszyła go gestem dłoni. - To była impreza powitalna naszej Kory, a ty zapewniałeś, że będziesz i nawet nie dałeś znać, że nie przyjdziesz. - Dziubnęła go palcem w klatkę, po czym zabrała mu z talerza tosta, którego ugryzła, patrząc mu w oczy.

Gabriele uśmiechnął się uwodzicielsko, unosząc brew, a po chwili pokręcił głową.

- Już mówiłem, że padł mi telefon. - Westchnął zrezygnowany, a następnie przeniósł spojrzenie na Lukę.

- Na mnie nie licz. Ja z nią nie dyskutuję - oznajmił z rozbawieniem, za co został nagrodzony kawałkiem tosta, którego Emi zwędziła Gabrielowi.

Następnie posłał krótkie spojrzenie mi, ale ja jedynie zamarłam, nie mogąc z siebie nic wykrztusić.

- Czyli mam oddać wejściówki na zamkniętą imprezę na plaży? - zapytał, po czym wziął gryza śniadania, którego nie zdążyła zabrać mu siostra.

- Zdobyłeś bilety! - Emilia od razy się ożywiła i zaczęła podrygiwać, niemal skakać z radości.

- Sześć, więcej się nie udało, ale skoro nie chcesz mnie znać. Oddam je komuś innemu. - Droczył się, ale na twarzy gościł mu uśmiech zwycięstwa. Wiedział zatem doskonale, że wygrał.

- Jak je zdobyłeś?! Przeciez były wykupione od marca!? - zapytała z niedowierzaniem, gdy poczułam intensywną wibrację w kieszeni.

Wyjęłam telefon i momentalnie poczułam ciarki na plecach, widząc kto dzwonił.

Mama

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz